Strony

niedziela, 3 sierpnia 2014

6.

Na wstępie, chciałabym prosić byście czytali notki pod rozdziałami!

______________________________

Dzień zaczął się tak samo dobrze jak się skończył wczorajszy. Do późna siedzieliśmy całą rodziną, oglądając stare dobre produkcje disney’owskie. Dawno nie mieliśmy takiego wspólnego rodzinnego wieczoru. Brakowało mi tego. Brakowało nam wszystkim. Dzieciaki były wniebowzięte obecnością taty. A ja? Ja byłem po prostu szczęśliwy. Okazało się, że tata będzie bywał teraz częściej w domu. Wszystko zaczęło się układać. No może prócz jednej rzeczy, a raczej osoby. Cailin. Nie odezwała się od wczoraj i coś czułem, że nie zamierza. Już od kilku godzin była w Nowym Jorku. Wczorajszy wieczór starałem się o niej nie myśleć i jakoś mi to wychodziło. Jednak już dziś nie dałem rady. Zaraz jak się obudziłem, pomyślałem o niej. Zastanawiałem się czy się wyspała, czy pożegnała się z mamą, czy nie zapomniała czegoś, czy doleciała spokojnie. Nasze wczorajsze spotkanie nie powinno się tak skończyć. Powinienem jej wszystko wyjaśnić. Powinna poznać prawdę. Powinienem z nią teraz być i ją wspierać. Słowa Kate ją zmyliły. Dały jej podstawy do tego by tak o mnie myśleć. Ale jednak dalej jej słowa zostawiły małe rany w mojej psychice? Sercu? 

- Dzieciaki słuchajcie! – mama przerwała wygłupy i śmiechy. Jedliśmy niedzielne rodzinne śniadanie na tarasie. Słońce nieźle grzało. Na dworze było ślicznie. W końcu to początek maja, więc co się dziwić – Postanowiliśmy z tatą, że w następny weekend lecimy na Florydę do Disneylandu – rodzice spojrzeli się na siebie, uśmiechając się szeroko. 

Dzieciaki zaczęły piszczeć ze szczęścia. Uwielbiałem widzieć uśmiech na ich twarzy.

- Dawno nigdzie razem nie byliśmy, a jako, że mamy luz z mamą w pracy, postanowiliśmy wykorzystać okazje – nigdy nie miałem za złe tacie, że nie miał dla nas czasu. 

Jest głową rodziny, musi nas utrzymać. To zrozumiałe. 

- To świetny pomysł – uśmiechnąłem się szeroko – Przyda nam się taki wyjazd no i będę mógł poderwać księżniczki – zaśmiałem się, kończąc śniadanie. 

Spojrzałem na niebo, widząc ślad po lecącym samolocie. Cały czas rozważałem opcje, podróży do Nowego Jorku za blondynką. Widziałem minusy i plusy. Może doceni to, że przyleciałem taki kawał żeby wszystko wytłumaczyć i przeprosić. Albo uzna mnie za świra, który ją prześladuje i dostrzeże moją desperacje w stosunku, co do bycia w jej towarzystwie. Czemu na moich ramionach nie może się pojawić mały anioł i diabeł? Na pewno by mi pomogli. Mama mi pewnie powie oklepane-idź za głosem serca. Taty mi się nie chcę wtajemniczać. A Ryan? Prawdopodobnie mnie wyśmieję. Muszę się zdać na siebie. 

*
- Jeszcze raz, od początku! – Margaret krzyknęła, puszczając kawałek od początku. 

Mieliśmy ostatnie próby przed rozpoczęciem naszej kategorii. Byliśmy zwarci i gotowi. Gotowi na wszystko, a najbardziej na tytuł mistrza kraju. Od kilku lat staramy się o dojście do finału, ale zawsze wychodziło jakoś tak, że byliśmy jedno miejsce za finałem. W tym roku zamierzaliśmy dojść do finału i rozwalić system. Zbyt ciężko harowaliśmy. Nie może nam się nie udać.

- Dobra idźcie jeszcze poprawić fryzury i makijaż i widzimy się tu za 15 minut – poszłyśmy z dziewczynami do jednej z szatni. 

- Russo widziałam, że kręcisz z Bieberem –  Nicole uśmiechnęła się do mnie cwaniacko.

- On kręcił ze mną, ale to już zamknięty rozdział – odparłam bez emocji, poprawiając makijaż. 

Co do Justina? Nie odezwał się od wczoraj. W sumie, co się dziwić. Zraniłam go, a raczej moje słowa go zraniły. Zaraz po tym jak się rozstaliśmy, zaczęły mnie zżerać wyrzuty sumienia. Nawet chciałam zawrócić i za nim pobiec, ale moja godność mi na to nie pozwoliła. Nie spałam nic w domu ani w samolocie. Nie mogłam przestać myśleć o tym wszystkim. Chciałam żeby moje podejrzenia okazały się fałszywe. 

- Chodźcie na selfie! – Vanessa pisnęła podekscytowana. 

Stanęliśmy w kupce, robiąc głupie i śmieszne miny. 

- ROYAL CREW nadchodzi! – wszyscy krzyknęliśmy, robiąc grupowy uścisk. 


Czekaliśmy na naszą kolej. Jedni się rozgrzewali, drudzy powtarzali kroki, a inni oglądali konkurencje. A ja? Zawierałam nowe znajomości, śpiewałam znane mi kawałki i tańczyłam z innymi grupami Freestyle*. Emocje sięgały zenitu. Wszyscy byliśmy podekscytowani i zdeterminowani do walki. Muzyka ucichła, a prowadzący zaczął zapowiadać następną grupę. 

- Przylecieli z niedaleka, pochodzą ze stolicy stanu Georgia, grupa z największą ilością sukcesów na koncie na zachodnim wybrzeżu, przed państwem zespół z numerem startowym 3004, ROYAL CREW! – hala zaniosła się oklaskami i krzykami. 

Przygotowywaliśmy się z Mattem do naszej kategorii. Dziewczyny pomogły mi ubrać dość skomplikowanie zaprojektowany strój i ułożyć włosy. Połowa zawodów była już za nami. Z formacją udało nam się dojść do finału, tak jak chcieliśmy. Nie dało się opisać dumy i szczęścia, gdy wyczytali nasz numerek startowy. Finał odbędzie się pod sam koniec dnia. Tak jak pozostałe finały innych kategorii. Z Mattem startowaliśmy w duetach +16 w tańcu współczesnym, czyli jazz. Była to najtrudniejsza kategoria na każdych mistrzostwach krajowych. Przygotowywaliśmy się z Mattem od dwóch lat żeby podjąć się tego wyzwania i wystartować. Byliśmy gotowi fizycznie i psychicznie. Mieliśmy ogromne wsparcie ze strony trenerki i całej grupy. Byliśmy taką wielką rodziną z innym genem DNA. 

- Chodźcie tu do mnie – trenerka wzięła nas na bok – Pamiętajcie, skupienie i dokładność, Cailin poddajesz się Mattowi, on prowadzi, masz mu ufać, zrozumiano? – widać było po niej, że jest zdenerwowana. Dużo serca i pracy włożyła w przygotowanie nas. Byliśmy jej „dziełem”. Wzięłam głęboki wdech i wydech i przytuliłam się mocno do Matta.

- Damy radę mała – pocałował mnie w czoło, pocierając moje plecy. 

- Jesteście prawie na samym końcu, więc poćwiczcie sobie kilka razy, a później sobie odpocznijcie okej? My będziemy na trybunach – Margaret posłała nam ciepły uśmiech i odeszła.

- Muszę iść do łazienki, jestem za chwilę, możesz zacząć ćwiczyć – rzuciłam w stronę blondyna i ruszyłam w kierunku toalet. 

Oparłam się o umywalkę, spuszczając głowę w dół. Stresowałam się i to cholernie. A podobno jestem osobą, która się nigdy, z naciskiem na nigdy, nie stresuje. Absurd czyż nie? Stresowałam się, bo to naprawdę ważny występ. Chyba najważniejszy w całej mojej karierze tancerki. Boję się, że coś zepsuję, pomylę się, że zawiodę Matta, a szczególnie Margaret. Jej marzeniem od  początku kariery trenerki, było wystawienie duetu w kategorii jazzowej. Włożyła w ten duet całe swoje serce. Nie możemy jej zawieść. Wzięłam głęboki wdech i wydech. Podniosłam głowę, patrząc na swoje odbicie w lustrze.

- Dasz radę – szepnęłam zachęcająco? – Ugh to wcale nie pomaga – jęknęłam. 

Obmyłam ręce zimną wodą. Mokrą dłoń przyłożyłam delikatnie do czoła, uważając na makijaż. Zrobiły mi się wypieki z tego całego zdenerwowania. Odwróciłam się na pięcie i udałam się do drzwi. Poczułam silne zawroty głowy, a przed oczami pojawiły mi się czarne mroczki. Podparłam się ściany, chcąc złapać równowagę. Brak snu i jedzenia przy tak dużym wysiłku w takim dusznym i głośnym pomieszczeniu. Brawa dla mnie. Nigdy nie jem w dniu zawodów. Zawsze mam ściśnięty żołądek i nie mogę nic przełknąć. Podniosłam dumnie głowę i wyszłam z łazienki. 

Staliśmy w pozycji początkowej i czekaliśmy na pierwsze sekundy piosenki. Prowadzący zapowiedział pozostałe pary, przedstawiając je i ich numerki startowe. W głośnikach rozbrzmiała dobrze mi znana piosenka. Uśmiechnęłam się pod nosem słysząc, niesamowity głos piosenkarki o imieniu Sia. Na nasze szczęście, mieliśmy okazję ćwiczyć do tej piosenki. Podniosłam wzrok na Matta i utonęłam w jego oczach, poddając mu się. Zaczęliśmy wykonywać pierwsze kroki układu. Odkąd byłam małą dziewczynką, marzyłam o tym by tańczyć. Rodzice nie mieli nic przeciwko. Znaleźli studio i mnie zapisali. Pragnęli mojego szczęścia i za to im będę wdzięczna do końca życia. Duet jazzowy był dla mnie jednym z najpiękniejszych tańców. W tańcu nie chodzi tylko o choreografie. W tej choreografii kryją się uczucia, emocje, jakaś historia. Pisarze opowiadają jakąś historie, słowami. Artyści, obrazami, rysunkami. A tancerze, krokami i ruchami. Opowiadamy tą historię i tak samo chcemy, aby oglądający nas ludzie, również mogli być jej częścią. Pokazujemy to, co kochamy. 

- Kończymy mała – Matt krzyknął mi do ucha. Wykonywaliśmy ostatni krok, a raczej podnoszenie. 

Złapał mnie mocno w biodrach i uniósł nad siebie. Skupiłam się dokładnie na tym, co mam zrobić. Nad wyćwiczeniem tego podnoszenia namęczyliśmy się najbardziej. Było cholernie trudne i wymagało dokładności. Teraz albo nigdy Russo. Matt podrzucił mnie, a ja wykonałam niepełny obrót. Spadłam w jego ramiona. Zacisnął mocno ręce wokół mojej talii i opuszczał mnie powoli. Zatrzymał mnie tuż na podłogą. Nasze twarze były na tej samej wysokości. Oparł swoje czoło o moje. Ostatnim krokiem w naszym układzie był sceniczny, namiętny pocałunek. Matt przycisnął swoje usta do moich, a następnie opuścił mnie na podłogę. Muzyka ucichła, a zastąpiły ją gromkie brawa i krzyki. Oderwaliśmy się od siebie i z szerokimi uśmiechami na twarzy, ukłoniliśmy się. 

- No no, gorąco nam się tu zrobiło – powiedział żartobliwie prowadzący. 

Matt przytulił mnie mocno do siebie i zbiegliśmy z parkietu, rzucając się na zapłakaną Margaret.

*
Wszedłem do wielkiej hali. Jak wcześniej wyczytałem na Internecie, to w niej właśnie odbywały się mistrzostwa krajowe, na które poleciała blondynka. Krótko mówiąc, po poranku pełnym myśli i rozważań „za” i „przeciw”, wsiadłem w samolot i poleciałem za blondynką do NY. Załatwienie biletu nie było problemem. Wsiadłem w pierwszy lepszy samolot i już po dwóch godzinach byłem na miejscu. Mama tylko pokręciła głową i powiedziała, że oszalałem na punkcie tej dziewczyny. Nie będę się sprzeciwiać. Jestem tylko facetem. A po drugie nie usiedziałbym na tyłku przez dwa dni bez wyjaśnienia jej wszystkiego. Tak wiem jestem niecierpliwy. Rozglądałem się w każdą stronę, szukając wzrokiem blondynki. Okej, co druga głowa tu miała blond czuprynę. To nie będzie takie proste jak myślałem.

- Z numerem startowym 2896, z grupy ROYAL CREW, Cailin Russo i Matt Tramell – usłyszałem w głośnikach głos, jak podejrzewam, prowadzącego. 

Wskoczyłem na trybuny i stanąłem tak żeby mieć idealny widok na ich parę. Stała tam w jego objęciach. Była ubrana w zwiewną białą sukienkę, a włosy swobodnie opadały na jej chude ramiona. Nie chce zabrzmieć nieoryginalnie, ale cholera wygląda jak anioł. Rozpoczęli wraz z rozpoczęciem piosenki. Byli tak idealnie zgrani. Ich ruchy były dokładne i zmysłowe. Idealnie czuli muzykę, wczuwali się w nią. Efekt był cudowny. Aż miło się patrzyło. W sumie nie dało się oderwać wzroku. Było kilka par na parkiecie, ale tylko oni najbardziej ściągali na siebie uwagę. Było w nich coś magicznego. Hipnotyzowali sobą. Widać było, że włożyli w to dużo pracy, a przede wszystkim serca. Uśmiech niekontrolowanie wkradł i się na twarz. Kawałek dobiegał końca. Jej partner uniósł ją wysoko nad sobą. Cailin wykonała obrót, a następnie wpadła w jego ramiona. Opuścił ją powoli w dół, a następnie przycisnął swoje wargi do jej. Na hali rozbrzmiały głośne oklaski i krzyki. Stałem lekko oszołomiony. Przejąłem się tym pocałunkiem? Ale w sumie, co mi do tego, nie jesteśmy razem. A może to tylko na potrzeby układu? Justin nie powinno Cię to obchodzić. 


Stałem i opierałem się o ścianę na korytarzu. Trzymałam dłonie w kieszeni i wpatrywałem się w swoje buty. Czekałam, aż dziewczyna wyjdzie z hali. Pewnie się zdziwi jak mnie zobaczy. Są też dwie inne opcje. Albo się ucieszy i doceni to, że się pofatygowałem i przyleciałem. Albo uzna mnie za jakiegoś świra i posądzi o prześladowanie. Ta dziewczyna lubi dramatyzować i wyolbrzymiać. 

- Wyszło nam tak jak powinno, udało się! – usłyszałem roześmiany głos blondynki. 
Podniosłem głowę i dostrzegłem ją. Szła z dwójką dziewczyn w moim kierunku.

- Cailin – powiedziałem dość głośno żeby zwrócić na siebie uwagę. 

Spojrzała w moim kierunku i stanęła jak wryta. Jej koleżanki, od razu odeszły, tak jakby czytały w moich myślach i znały moje zamiary. Podeszła do mnie i bez słowa, wyciągnęła za rękę na jakąś klatkę schodową. Pewnie jakieś wyjście awaryjne czy coś takiego.

- Co Ty tu robisz? – nie krzyczała, ani nie histeryzowała, czyli nie była zła. 
Plus dla mnie. Raczej była spokojna. Tak jakby jej ulżyło, gdy mnie tu zobaczyła.

- Wyjechałaś bez wyjaśnień, na które zasługujesz – uśmiechnąłem się delikatnie.

- I przyleciałeś taki kawał drogi? Przecież mogłeś wyjaśnić mi to we wtorek po powrocie – odpowiedziała, masując sobie kark. 

- Jestem trochę niecierpliwy – zaśmiałem się cicho. 

- No więc, jak już tu jesteś to proszę, czekam na wyjaśnienia – usiadła na schodkach, krzyżując ręce na piersi – Ale na początku ja – podniosła się i zaczęła chodzić w tę i z powrotem po jednym ze schodków.

- Słucham – nie spuszczałem z niej wzroku.

- Co Cię łączyło z dziewczyną z restauracji? Kim dla Ciebie jest lub była? 

- Kocha się we mnie odkąd pamiętam, byliśmy ze sobą przez jakiś czas, ale nie układało nam się, nie kochałem jej – odpowiedziałem bez emocji. 

Nigdy nie chciałem zranić Kate. Nie moja wina, że po prostu nie umiałem się w niej zakochać. Nie ma w niej nic specjalnego. Może i jest ładna i towarzyska, ale nic poza tym. 

- Co było potem? 

- Chciała być przyjaciółmi z małymi dodatkami, jeżeli wiesz, co mam na myśli – oblizałem nerwowo usta, bojąc się jej reakcji – Zgodziłem się, jestem tylko facetem – wzruszyłem ramionami.

- Kiedy ostatni raz coś was łączyło? – spojrzała mi w oczy. 
Zauważyłem, że boi się odpowiedzi. 

- Chyba w tamte wakacje, jeżeli dobrze pamiętam. Stała się nachalna i nieznośna, więc powiedziałem dość i zerwałem z nią kontakt – oparłem się o ścianę, wzdychając głośno. 

Czemu akurat mnie się musiała uczepić? Jest mnóstwo przystojnych kolesi w szkole, nie żebym gustował w tej samej płci. Po prostu mówię tak ogólnie. 

- A teraz powiedz mi, czemu tak naprawdę się mnie doczepiłeś? – zeszła po schodach i stanęła naprzeciwko mnie. Dość blisko. Niebezpiecznie blisko. 

- Na pewno nie z takich powodów, jakich dowiedziałem się od Ciebie – odwróciła głowę w bok, zaciskając mocno szczękę – Twoje słowa mnie zabolały – dodałem ciszej. Nic nie odpowiedziała i chyba nie zamierzała, więc kontynuowałem – Na początku zacząłem zarywać do Ciebie jak do każdej dziewczyny, czyli prostacko i chamsko.

- Cały czas się zastanawiam, czemu akurat teraz – spojrzała na mnie – Chodzimy od kilku lat do jednej szkoły, milion razy widzieliśmy się na domówkach, na lekcjach – gestykulowała rękami, jakby to miało pomóc jej to wszystko zrozumieć.

- Szczerze? Sam nie wiem – zaśmiałem się cicho.

- Tak po prostu uznałeś, że będę dobrym następnym celem huh? – oburzyła się, kręcąc głową.

- Cailin to nie było tak! – podniosłem głos, biorąc w ręce jej twarz.

- To jak? Wytłumacz mi do cholery! – również podniosła głos, wyrywając mi się. 

- Gdy zorientowałem się, że nie jesteś jak inne dziewczyny, dałem sobie w twarz za to, że w taki sposób Cię podszedłem – mówiłem każde słowo wyraźnie, żeby przyjęła wszystko do wiadomości. Żeby zrozumiała, że jestem świadomy swojego zachowania i błędu jak popełniłem – Zrozumiałem, że jak będę dla Ciebie dupkiem to nie będziesz moja – patrzyłem jej głęboko w oczy – Postanowiłem, że się zmienię. Chciałem, żebyś poznała moją dobrą stronę. Moją prawdziwą stronę – dałem nacisk na ostatnie zdanie.

- Ludzie się nie zmieniają Justin – szepnęła. 

Dopiero teraz dostrzegłem zmęczenie na jej twarzy. Miała sińce pod oczami i była blada jak ściana. 

- Czemu tak uważasz? – dotknąłem delikatnie jej policzka dłonią. 

- Bo milion razy się o tym przekonałam – przymknęła oczy, spuszczając głowę w dół.

- Skąd wiesz, że bycie dupkiem to nie jest tylko maska huh? Może taki, jaki jestem od kilku dni to moje prawdziwe oblicze, a bycie dupkiem to tylko gra – odsunąłem się do niej. 

Przetarłem twarz dłonią, opierając się o ścianę i spuszczając głowę. 

- Wracaj do Atlanty Justin – usłyszałem jej drżący głos i natychmiast podniosłem na nią wzrok. 

- Myślisz, że jestem dumny z niektórych rzeczy, jakie zrobiłem w przeszłości? – wkurzyło mnie to, że ocenia mnie po jednym błędzie, jaki popełniłem – Nie wiesz, z jakim gównem musiałem się zmierzyć, nie tylko Ty masz bolesną przeszłość Cailin – zacisnąłem mocno pięść. 

Nie znosiłem, a raczej nienawidziłem myśleć o tym, co przytrafiło się mojej rodzinie w przeszłości.

- Cailin szukamy Cię wszędzie! – w drzwiach stanęła jakaś dziewczyna, pewnie koleżanka blondynki. 

- Co się stało? – Cailin spuściła głowę, starając się opanować drżący głos.

- Przeszliście dalej z Mattem, zaraz tańczycie – odpowiedziała lekko zmieszana – Hej wszystko okej? – zmierzyła mnie wzrokiem i podeszła do dziewczyny. 

- Tak tak, już idę – pociągnęła nosem i odwróciła się do dziewczyny, wychodząc z nią. 

Wydałem z siebie jęk frustracji i pociągnąłem za końcówki swoich włosów. 
Zostałem sam. Bosko. Wiedziałem, że przyjazd tu niczego nie zdziała. Dalej trzyma się swojej wersji. 

Byłam roztrzęsiona. Nie wiedziałam, co na ten temat myśleć. Nie mogłam się w ogóle skupić. Cały czas analizowałam słowa Justina. W tym, co mówił był sens, ale trudno było mi po prostu w to wszystko uwierzyć. Może on miał racje? Może bycie dupkiem to tylko jego maska. Czyżbym poznała prawdziwe oblicze Justina? Jednak w tym wszystkim najbardziej nurtowała mnie jedna rzecz. Po co grał dupka? Po co mu to było? 

- Cailin skup się, zaraz wchodźmy – Matt stanął przede mną, biorąc w dłonie moją twarz.  

- Nie dam rady Matt – szepnęłam, czując łzy w oczach. 

Cała rozmowa z Justinem wykończyła mnie jeszcze bardziej. Coraz bardziej kręciło mi się w głowie. 

- Dasz radę mała – pocałował mnie w czoło – Jestem tu z Tobą, podtrzymuje Cię zawsze, pamiętaj o tym. 

Po udanej rundzie, za którą otrzymaliśmy gromkie brawa, zbiegłam szybko z parkietu. Podczas występu przemyślałam to wszystko. Te dwie minuty o dziwo mi wystarczyły. Poczułam się jeszcze gorzej niż wczoraj. Potraktowałam Justina okropnie. Bałam się, że jednak zmieni o mnie zdanie i powie, że jestem dokładnie taka jak inne. Czyli wścibska i niemiła i okropna i Bóg wie co jeszcze. Zasługuje na szczere przeprosiny. Nie powinnam go tak potraktować. On nic mi nie zrobił. Znaczy zrobił dla mnie dużo rzeczy, ale pozytywnych. 

Ignorując Margaret, Matta i całą grupę, ostatkami sił pobiegłam szukać Justina. Zauważyłam go, schodzącego z trybun. Kierował się w stronę wyjścia. Przyśpieszyła kroku i już po chwili znalazłam się w jego ramionach.

- Przepraszam.  


* Freestyle - improwizacja, improwizować
______________________________

Na reszcie doczekaliście się kolejnego.
Myśleliście, że tak skończy się ta cała sytuacja?

CZYTASZ - KOMENTUJESZ!
Niestety nie wszyscy to robią. To od was tak na prawdę zależy czy dostaniecie kolejny 
rozdział. My piszemy dla was przede wszystkim, więc chciałybyśmy
by każdy kto to czyta komentował. Tak tak, nie chce się wam. 
Ale my też chcemy wiedzieć czy jest jakikolwiek sens w pisaniu dalej tego opowiadania.
Nie chcecie sprawić nam przyjemności nawet dwoma słowami?
Dla nas to na prawdę dużo znaczy, więc prosimy was żeby KAŻDY skomentował ten rozdział.

Zmieniasz username - poinformuj nas o tym! Inaczej nie zostaniecie poinformowani o nn.
Jeśli ktoś jeszcze nie widział nowego zwiastuna to zapraszamy -> KLIK.
Jakiekolwiek pytania piszcie na ASKu.

21 komentarzy:

  1. swietny rozdzial *-* @impolishollg

    OdpowiedzUsuń
  2. takie cudowne <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślałam ze stanie sie cos w ogole inego, czekam na nastepny! Ja go chce! lol

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham! czekam na następny z niecierpliwością, mam nadzieje że się pogodzą! xx @_polishbelieber

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny rozdział, już nie mogę doczekać się następnego! ♡♡

    OdpowiedzUsuń
  6. jakie idealne zakończenie ♥ miałam w głowie inne ale głupie to jest cdsjnfkjvsdhfjdsn
    czekam na nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolejny super rozdział, naprawde wciągnęło mnie to ff, powodzenia w posaniu dalej rozdziałów x

    OdpowiedzUsuń
  8. I love it!
    Uwielbiam to czytać, jestem coekawa jak to wszystko sie dalej potoczy xx; )

    OdpowiedzUsuń
  9. idealny rozdział asdfghj <3 -@thisswaggirl_JB

    OdpowiedzUsuń
  10. super jejku oby wygrali no i żeby Justin czegoś nie odwalił i niech się pogodzą

    OdpowiedzUsuń
  11. Niesamowity <33 ; )

    OdpowiedzUsuń
  12. Jakby nie pobiegla przeprosic Justina, to pewnie przegraliby ten wystep... Oh, skad ja to znam... Ale to nie zmienia faktu, ze ten ff jest genialny :D czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Swietne opowiadanie, kocham to! Czekam nn
    @bizzlesbab

    OdpowiedzUsuń
  14. chce juz nn! djfnsdhjvf

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudowny rozdział jak zawsze! Już się nie mogę doczekać dalszego rozwoju akcji! Czekam niecierpliwie na nowy :)

    OdpowiedzUsuń