Strony

sobota, 29 listopada 2014

17.


Przeturlałem się na łóżku, zmieniając położenie z pleców na brzuch. Wcisnąłem głowę pod poduszkę słysząc już chyba tysięczny raz irytujący dźwięk mojego telefonu.
Ktoś od dobrych kilku minut, jak nie kilkunastu, starał się do mnie dodzwonić. 
Ja, jak to ja, w sobotni poranek nie miałem ochoty na nic prócz przekręcania się z boku na bok i wtulania się w moją super wygodną poduszkę. A po drugie byłem strasznie zmęczony po dwóch dniach czuwania nad Cailin w szpitalu. Musiałem sobie to wszystko odespać. Porządnie odespać. W sumie wyspałbym się lepiej gdyby towarzyszyła mi blondynka. Znaczy nie, wtedy to byśmy pewnie nie spali. Nie powinienem mieć o niej takich myśli. Mam ją na wyciągnięcie ręki. W każdej chwili przecież mogę wywalić – chodźmy do łóżka, mam na ciebie kurwa ochotę. Reakcja Cailin mogłaby być dość bolesna lub też śmieszna, albo by mnie równo zdzieliła lub wybuchła niepohamowanym śmiechem. W sumie co mi szkodzi, mógłbym raz zaryzykować. 
Słysząc znowu dobrze mi już znany irytujący dźwięk, wydałem z siebie głośny jęk frustracji i rzuciłem poduszką przez pokój. Podniosłem się do pozycji siedzącej i zgarnąłem dzwoniący przedmiot z szafki nocnej. Odebrałem nie racząc nawet spojrzeć ktoś jest tak nachalnym człowiekiem.

- Przysięgam, że Cię znajdę i zabiję jeżeli nie przestaniesz do mnie dzwonić  - rzuciłem groźnie, przeczesując w frustracji włosy palcami.

- Tak, mi ciebie też miło słyszeć – usłyszałem słaby głos blondynki.

- Cailin?

- Nie, pieprzony dżin z Aladyna z trzema życzeniami.

- Bardzo śmieszne, zostań komikiem. Czego ty ode mnie chcesz w sobotę o cholernym świcie? – jęknąłem, opadając z powrotem na łóżko. Zapominając, że moja super wygodna poduszka leży na końcu pokoju, w skutek czego zaryłem głową o ramę łóżka – Kurwa! – krzyknąłem, łapiąc się od razu za bolące miejsce.

- To też kobieta – blondynka rzuciła ironicznie.

- Uderzyłem się w głowę i to wszystko przez ciebie ty zła kobieto!

- Nie moja wina, że jesteś niepełnosprawną sierotą.

- Dobra do rzeczy, czego chcesz? – nie ma to jak zacząć sobotę w tak beznadziejnym humorze. Mnie się nie ściąga z łóżka i zapamiętajcie sobie to wszyscy raz na zawsze.

- Miałam zadzwonić jak wstanę nie pamiętasz geniuszu?

- No dobra, jesteś cała i zdrowa super, a teraz daj mi spać – wtuliłem się w kołdrę, przymykając oczy i nie dając jej dojść do słowa rozłączyłem się, rzucając telefon na miejsce obok.

Coś dzisiaj wszechświat był przeciwko mnie i robił wszystko żebym tylko nie spał. 
Zaraz jak się wygodnie ułożyłem i wtuliłem w kołdrę do pokoju wparowały śmiejące się i krzyczące dzieciaki. 
Boże daj mi siłę żebym nikogo dzisiaj nie zabił. W jeden pieprzony dzień chcę sobie odespać cały tydzień. Jeden dzień! Czy ja wymagam, aż tak dużo? Czy to naprawdę jest takie trudne żeby dać komuś spokój jak nie daję znaku życia lub nie wyszedł jeszcze z własnego pokoju? No ludzie do cholery zlitujcie się!

- Justin wstawaj! Mama zrobiła pyszne śniadanie! – piskliwy głos mojej młodszej siostry ranił moje uszy. 

Gdzie moja poduszka gdy jej potrzebuje najbardziej.

- Mama pozwoliła na słodkie śniadanie! Jest mnóstwo smakołyków na stole! No szybko wstawaj! Musimy się pobawić w żelki! No już, Justin! – dzieciaki wskoczyły na łóżko, a zaraz to na mnie. 

Zabawa w żelki to był nasz rytuał, gdy raz na jakiś czas mama pozwalała dzieciakom na specjalne „słodkie śniadanie”, czyli śniadanie z wieloma smakołykami. Babeczkami, naleśnikami, ciastkami, żelkami, cukierkami. Zabawa polegała na zgadywaniu jaką żelkę literkę się je i jak jest jej smak. Rzecz w tym, że ma się zawiązane oczy i nic się nie widzi. Dzieciaki to wymyśliły jakiś czas temu i od tamtego czasu są tą grą podekscytowane. Z niecierpliwością wyczekują w końcu tej słodkiej soboty. Kocham widzieć ich uśmiechnięte buźki i słyszeć ich śmiech więc co mi szkodzi pobawić się z nimi w jakąś kompletnie bezsensowną grę, a po drugie kocham żelki!

- Okej, okej tylko błagam przestańcie po mnie skakać i krzyczeć – jęknąłem, zrzucają je z siebie. Usiadłem na skraju łóżka i przetarłem zaspaną twarz dłonią, ziewając. Poczułem jak dzieciaki wskakują mi na plecy, wieszając się na mnie.

- Patataj nasz rumaku! – pisnął Jaxon na co oboje wybuchli śmiechem.

- Dzieciaki dajcie mi 20 minut i zaraz tam do was schodzę, okej? – spojrzałem na nich przez ramię.

- No dobraaaa – powiedziały równo, przeciągając z niezadowolenia ostatnie słowo. Zaśmiałem się cicho na to jak słodkie były, kiedy się złościły.

- No już zmykać – wstałem powoli uważając żeby mi nie spadły. 

Zeskoczyły ze mnie i wybiegły szybko z pokoju, trzaskając drzwiami. Odetchnąłem z ulgą. Klepnąłem się dwa razy w policzki żeby się jakoś rozbudzić i ruszyłem w kierunku łazienki. 
Teraz to bym najchętniej nalał sobie wody do wanny i przeleżał w niej cały poranek. Lecz znając te małe stworzenia to bym był martwy gdybym nie zjawił się na dole za 20 minut tak jak powiedziałem. To są diabły w ciele aniołów. 
Wszedłem do łazienki i szybko pozbyłem się spodni od pidżamy, a następnie wpakowałem się do wielkiej kabiny prysznicowej. Odkręciłem kurek i poczułem średniej temperatury wodę na swoim ciele. Cichy jęk zadowolenia wydostał się z moich ust. 
Definitywnie mógłbym zamieszkać pod prysznicem. 
Oparłem czoło o kafelki na ścianie i przymknąłem oczy, pozwalając mojemu ciału się rozluźnić i zrelaksować pod strumieniem wody. Przymknąłem oczy od razu zaczynając myśleć o milionie rzeczy na raz. 
Ostatnie trzy dni naprawdę były ciężkie. Pobyt Cailin w szpitalu nie przebiegł tak łagodnie jak myślałem. Kolejne dwa dni w które musiała zostać na obserwacji były istnym koszmarem z przebłyskami paru miłych chwil. Blondynka była w rozsypce, naprawdę ledwo się trzymała. Ja już sam nie wiedziałem co robić, byłem tak tym wszystkim przybity. Wyglądała jak cień człowieka i to wszystko stało się tak szybko, bo w przeciągu jednego dnia. Łzy lały się jej niekontrolowanie. Miała parę ataków paniki lub wpadała w histerię. Czułem się jak osoba odwiedzająca szpital psychiatryczny. Wiem, że nie powinienem tak mówić, ale taka była smutna prawda. Chciałabym wymazać sobie wspomnienia sprzed tych trzech dni. Naprawdę nie chciałem tego wszystkiego pamiętać. To było dla mnie za dużo. To było dla nas za dużo. Wiedziałem, że przez najbliższy czas będziemy udawać, że wszystko jest w porządku, ale tak naprawdę nie będzie. Nie będę naciskał na Cailin. Jak będzie chciała o tym wszystkim pogadać to sama do mnie przyjdzie. Wiem jak jest jej trudno, więc nie będę ja jeszcze jej tego bardziej utrudniać. Muszę po prostu teraz przy niej być i ją wspierać jak najlepiej potrafię. Pokazać jej, że nie jest sama i, że ma we mnie oparcie. Ja się nigdzie nie wybieram. Chciałabym żeby w końcu wyszła na prostą i chce jej w tym pomóc. Wiem tylko, że ona nie ma na tyle godności żeby mnie poprosić o pomoc. Jest uparta i nigdy nie pokaże, że jest słaba lub, że nie umie sobie z czymś poradzić. Będzie ci wmawiać, że da rade, że daje rade co tak naprawdę nie jest prawdą. 
Przetarłem twarz dłońmi i sięgnąłem po szampon, nalewając sobie trochę na dłonie. Roztarłem go dokładnie robiąc przy tym pianę, a następnie wtarłam go sobie we włosy, myjąc je dokładnie dwa razy. Spłukałem płyn z głowy, czując jak piana wpada mi do oczu, a ja w skutego tego piszczę jak mała dziewczynka. Zaśmiałem się cicho z własnej reakcji po czym zadbałem o to żeby mydląca się substancja opuściła moje oczy. Wziąłem z półki wbudowanej w ścianę, płyn do kąpieli i nalałem trochę na gąbkę. Umyłem dokładnie każdy zakamarek mojego ciała i szybko się opłukałem. Zakręciłem wodę i wyszedłem z kabiny do zaparowanej łazienki. Zawiązałem ręcznik wokół bioder i podszedłem do blatu z umywalkami. 
Tak miałem dwie umywalki. Nie mam pojęcia dlaczego. Może po prostu mamie chodziło tylko o to żeby było modnie lub ładnie, sam nie wiem. Zresztą nie widzę w tym problemu, ponieważ mogę mieć słodką poranną toaletę razem z Cailin zaraz po naszym dzikim seksie pod prysznicem. Zawsze są jakieś plusy i wyjścia z sytuacji.

Zbiegłem po schodach ubrany w czarne dresy, białą koszulkę na ramiączkach i materiałową czerwoną kamizelkę z kapturem. Czując zapach słodyczy, uśmiechnąłem się jak dziecko – to jest niemożliwe żebym ja miał 21 lat. 
Przecież u mnie w życiu jest więcej sytuacji gdy zachowuje się jak dziecko, a nie jak na dwudziestojednolatka przystało. Jestem dojrzałym, napalonym dzieckiem. Tak to chyba dobra definicja mojej osoby. Wszedłem do kuchni z wielkim uśmiechem na twarzy, dołączając do dobrze bawiącego się towarzystwa.

- Masz dwie minuty spóźnienia! – Jazmyn pokazała na mnie groźnie palcem, dając mi reprymendę.

- Przepraszam królewno, ale żeby wyglądać jak twój królewicz musiałem poświęcić te dwie minuty więcej – wziąłem małą na ręce, składając na jej zaróżowionym policzku dwa całusy.

- Dzień dobry ślicznotko – podszedłem do mamy, całując ją w czoło.

- Dzień dobry synku – odpowiedziała z rumieńcami, wywołanymi moim komplementem, na twarzy.

Posadziłem jazmyn na blacie wyspy i podszedłem do stołu biorąc kilka rzeczy na talerz. Nałożyłem sobie dwie babeczki marchewkowe, garść czekoladowych orzeszków, dwa wielkie ciastka z kawałkami czekolady no i oczywiście kilka naleśników, a do picia wziąłem szklankę z koktajlem malinowym, a następnie usiadłem na wysokim krześle barowym przy wyspie.

- Gdzie tata i Maria? – spytałem mamę, zabierając się za jedzenie babeczek.

- Marii dałam wolne, bo ma jakiś zjazd rodzinny, a tata jest u siebie. Siedzi nad papierami od rana – odpowiedziała mi rodzicielka, pijąc swoją ulubioną kawę waniliową i przeglądając jakieś kolorowe pisemko.

- Bawimy się w żelki! – podbiegł do mnie Jaxon łapiąc za nogę, usiłując mnie pociągnąć.

- Dajcie mi zjeść dzieciaki. Idźcie oglądnąć jeden odcinek Tom’a i Jerry’ego i się pobawimy okej?

- Okej! – krzyknęły jednocześnie i poleciały do salonu.

- Gdyby mnie tak słuchały – mama się zaśmiała biorąc łyka ciepłego napoju.

Spojrzałem na nią, taką normalną ubraną w stare dżinsy i jakąś bluzę, chyba jeszcze za czasów swoich studiów. 
Była taka zrelaksowana i spokojna. Przydałby jej się jakiś dłuższy odpoczynek. Mogliby razem z tatą pojechać gdzieś na weekend lub nawet więcej. Pracują tak strasznie ciężko i dużo,  muszą mieć jakąś chwilę żeby złapać oddech. 
Muszę pogadać na ten temat z Marią i dzieciakami to może im coś zaplanujemy na najbliższy czas.

- Jak tam się czuję Cailin? – mama spytała z odrobiną troski i przejęcia w głosie. Podniosła na mnie wzrok, oczekując mojej odpowiedzi bądź jakiejś reakcji. 
 Mama wiedziała o całej sytuacji z przed ostatnich trzech dni jak również i mój ojciec z czego za bardzo się nie cieszyłem. Wiem jakie ma zdanie o Cailin i wiem też jak bardzo się ono pogorszyło przez ostatnią sytuację.

- Trzyma się jakoś. Wiem, że jest jej ciężko i wiem też, że nie przyzna się do tego przede mną czy też przed samą sobą. Ostanie trzy dni to naprawdę był koszmar. Mamo gdybyś ty tam była.. – przerwałem czując jak głos mi się załamuję. Na wspomnienie tego wszystko naprawdę zbierało mi się na płacz.

- Hej spokojnie – mama zerwała się z krzesła i podeszła do mnie, przytulając mnie – wiem, że jest ci ciężko, bo nie wiesz co robić. Musisz po prostu przy niej być i ją wspierać. Wiem, że dacie radę. To co jest pomiędzy wami naprawdę może pokonać to wszystko. Pamiętaj, że zawsze możecie do mnie przyjść. Zawsze wam pomogę. – pocałowała mnie czule w policzek i przytuliła mocno do siebie. 

Byłem tej kobiecie wdzięczny za tak wiele rzeczy. 
Moja mama naprawdę jest najsilniejszą i najwspanialszą osobą. Umie poradzić sobie ze swoim życiem i na dodatek pozwala żeby czyjś ciężar na nią spadł. Zawsze myśli o innych. Nie ma osoby, której by odmówiła udzielenia jakiejkolwiek pomocy. Tak jak było z tatą. Nieważne ile szkody wyrządził jej i jej życiu ona i tak go nie odstąpiła na krok i pomagała mu dopóki nie wyszedł na prostą. To nie jest człowiek to jest anioł bez skrzydeł.

- Dziękuję Ci mamo za wszystko – wstałem z krzesła i przytuliłem jej drobną sylwetkę do swojej z całej siły.

- Tak tak wiem, że jestem cudowną mamą – zaśmiała się, głaszcząc czule moje plecy. 

To było słodkie jak bardzo niska i drobna była.

- Najcudowniejszą! – zaśmialiśmy się razem.

- Bajka się skończyła! – usłyszałem krzyk Jaxona, a następnie odgłos uderzających stópek o panele.

- Ooo rodzinny niedźwiadek! – pisnęli równo i wtulili się w nasze nogi. 

Czy oni są jakimiś robotami czy aktorami? Zawsze gadają równo i myślą o tym samym! Z tego co pamiętaj to bliźniakami oni nie są, więc skąd takie zachowanie? Może to mali kosmici? Nie no ustaliliśmy już, że to diabły w ciałach aniołów.


Po skończonym śniadaniu - jeżeli tony słodyczy można nazwać śniadaniem – postanowiłem spędzić czas z dzieciakami, bo ostatnio zaniedbałem swój obowiązek bycia super starszym bratem. 
Nigdy nie byłem typem złego i wrednego rodzeństwa. Jaxon i Jazmyn byli i są moimi małymi diabełkami, które kocham nad życie. Pamiętam jak się urodzili. Obiecywałem sobie, że będę najlepszym starszym bratem. Ja nigdy kogoś takiego nie miałem, więc chciałem zrobić wszystko żeby dzieciaki nie miały tylko rodziców, ale rodziców i mnie. Zawsze starałem się ich chronić jak najlepiej potrafiłem. Są dla mnie całym światem. Pamiętam jak byłem nimi zafascynowany na początku. Jak mówiłem mamie, że też chce być już rodzicem. Do dziś mi to wypomina i się ze mnie śmieje. W sumie nic się chyba nie zmieniło. Nie załamałbym się gdybym został teraz tatą. Zawsze lubiłem stanowisko rodzica. Kocham dzieci, więc nie widzę w tym wszystkim problemu. Tylko sobie wyobraźcie dziecko moje i Cailin. Przecież to by była najpiękniejsza i najbardziej perfekcyjna istota w historii tego świata – moja skromność nie zna granic. Jednak jeżeli mam być szczery to chyba sobie jeszcze nie wyobrażam blondynki jako matki. Ma dopiero 18 lat, ma jeszcze czas. No, ale jeżeli okazało by się, że ma dzikie fantazje na temat ciąży to ja jestem chętny. Cholera jasna przecież Cailin ma jutro urodziny! Jak ja mogłem zapomnieć. Trzeba jej przygotować imprezę, która przejdzie do historii!

- Dobra dzieciaki koniec na dzisiaj – krzyknąłem do nich zmachany ciągłym bieganiem za piłką. Te beztroskie dziecięce czasy, kiedy miało się niewyobrażalnie dużo siły i chęci na wszystko, a nie to co teraz. Ledwo łapie oddech tak się zmęczyłem, a te nadal bawią się na całego.

- Ale my się chcemy jeszcze bawić! – pisnęła blondynka, tupiąc nóżką w trawę.

- Ale czy ja ci zabraniam księżniczko? Bawcie się tylko uważajcie na siebie – pokazałem na nie ostrzegawczo palcem, a następnie wróciłem do domu. 
Zrzuciłem trampki ze stóp i kopnąłem je pod drzwi tarasowe i rzuciłem się na wielką sofę rozkładając się wygodnie. Sięgnąłem po pilota, słysząc zamykając się drzwi któregoś z pokoi, a następnie kroki mojego taty. 
Z zamkniętymi oczami rozpoznam kto się porusza po domu, chyba każdy tak ma. 
Ignorując jego zbliżającą się obecność, włączyłem telewizor i zacząłem skakać po kanałach szukając czegoś sensownego do oglądnięcia. 
W sumie co w dzisiejszych czasach jest sensownego do obejrzenia. W telewizji roi się od durnych reality show lub amatorskich i kretyńskich seriali. 
Naciskałem jeden przycisk i naciskałem, przełączając każdy następny kanał, aż się poddałem i po prostu wyłączyłem telewizor i zebrałem swój tyłek z sofy. Kierując się w stronę schodów, spotkałem ojca opierającego się o framugę drzwi do salonu.

- Co tam u twojej znajomej? – spytał z ironią w głosie, krzyżując ręce na piersi.

Zaczyna się. Tylko czekałem na ten moment.

- Odpuść sobie – rzuciłem w jego stronę, nie mając ani trochę ochoty na bezsensowną kłótnie z nim w roli głównej.

- Masz się przestać z nią spotykać, słyszysz? – powiedział stanowczym głosem.

- Bo mnie obchodzi to co mi karzesz – parsknąłem śmiechem, wkładając dłonie do kieszeni dresów.

- Trochę szacunku do ojca – warknął.

- Bo co? Bo mnie uderzysz? Spoko to nie nowość, mamy też się możesz o to spytać.

Czułem narastającą złość. 
Jakim prawem w ogóle on się tak zachowuje. Czy mu już do reszty odwaliło? Jak można być aż tak okrutnym i nieczułym. Cailin jest na takim samym miejscu na jakim on był kilka lat temu. On powinien być pierwszym, który poleci do blondynki i będzie jej pomagał za każdym razem. Tylko on dokładnie wie co ona czuje. On jest jej jedynym skutecznym ratunkiem. On. On. On. A co on zamiast tego wszystkiego robi? Oczernia ją i miesza z błotem. Wyzywa i robi z niej najgorszą. 
Brzydzę się nim.

- Co ty myślisz, że co ty wyrabiasz gówniarzu? – podszedł do mnie, łapiąc za koszulkę. Przycisnął mnie do ściany, napinając się cały.

- Nie jestem już żadnym gówniarzem i nie pozwolę żebyś jeszcze kiedykolwiek potraktował swoją rodzinę jak nic niewartego śmiecia – odwarknąłem, odpychając go od siebie.

- Masz z nią skończyć, rozumiesz? Nie możesz się w to wpakować! Nie możesz skończyć jak ja! – krzyknął, przyciskając mnie znowu do ściany, lecz tym razem był delikatniejszy. Tak jakby ktoś go przełączył z trybu „chcę cię rozerwać na strzępy, zbić na kwaśne jabłko, a później zabić” na „teraz chcę cię tylko zbić na kwaśne jabłko”. Położył dłonie na moich policzkach i spojrzał mi głęboko w oczy – nie możesz skończyć tak jak ja, musisz się opiekować mamą i dzieciakami – wyszeptał dokładnie każde słowo. Patrzyłem się na niego zdezorientowany. Broda mu się zaczęła trząść, a w oczach zabłyszczały łzy. Ścisnął mocniej moje policzki, a następnie wtulił się we mnie cicho szlochając. 
Czyli o to w tym wszystkim chodziło.
***
Pustka. 
To właśnie zawładnęło moim ciałem, moją duszą. Kompletna pustka wypełniona bólem. 
Nie czułam nic oprócz bólu. Z sekundy na sekundę cierpiałam bardziej. Wykańczałam się coraz bardziej. Wszystko się kumulowało, każda myśli, każdy problem, każde złe zdarzenie. Zbierało się w jedną całość i zabijało mnie bardziej i bardziej. 
Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam. Chciałam płakać, więc płakałam. Cierpiałam, a nie chciałam. Powtarzałam sobie w kółko jak mantrę, że jest dobrze, że będzie dobrze, że to tylko chwilowe. Mówiłam to i płakałam, siedząc bezczynnie na łóżku kolejną godzinę. Byłam załamana. Zrobiłabym wszystko żeby cofnąć wydarzenia z przed ostatnich trzech dni. Płakałam na wspomnienie, każdej minuty z tego co się działo w szpitalu. Nie robiłam nic prócz wylewania kolejnych łez. Tak naprawdę nie wiedziałam co mogłam innego robić. Nic. Pustka. Nie jadłam, nie piłam, nie wychodziłam z pokoju, siedziałam w ciemnościach. Dopóki Emily nie zaszczyciła mnie swoją obecnością dzisiejszego popołudnia. Nie widziałyśmy się od studniówki, bo poprosiłam Justina żeby jej napisał by nie odwiedzała mnie w szpitalu. Nie chciałam żeby mnie widziała w takim stanie w jakim byłam. To nie był przyjemny widok. 
Byłam jej wdzięczna, że chcę mi pomóc, ale miałam ochotę ją wyszarpać za włosy i wyrzucić z tego mieszkania. Wcisnęła we mnie jakieś jedzenie, napoiła i wprowadziła znowu jasność do mojego pokoju.
Jak tu mam ją lubić jak działa mi na nerwach. Jaką przyjaciółką bym była gdybym powiedziała jej w twarz żeby się ode mnie odczepiła i zostawiła w spokoju, bo jej starania i tak niczego nie zmienią. Co w sumie było prawdą. To, że przyjdzie i będzie się starać przywrócić mi normalny tryb życia nie zmieni tego co się dzieje we mnie. Tam głęboko w środku gdzie się rozgrywa największy horror mojego życia. Jej działania były zbędne.

- Jak się czujesz? – spytała, siedząc za mną i plotąc mi warkocza.

- Lepiej, dziękuję – a co innego miałam niby odpowiedzieć.

- Może chcesz gdzieś wyjść lub się przejść? – starała się być jak najbardziej radosna i przekonywująca żeby chodź odrobinę mi poprawić humor. Byłam jej naprawdę wdzięczna nawet jeżeli to wszystko było nieskuteczne.

- Nie czuję się jeszcze na siłach, dalej jestem osłabiona i lekarz kazał mi odpoczywać najwięcej jak się da – mruknęłam w odpowiedzi, bawiąc się nerwowo swoimi palcami.

- Cailin porozmawiaj ze mną, proszę cię – jej głos diametralnie się zmienił. Wiedziałam, że w końcu nastąpi ten moment, ale nie wiedziałam, że to będzie akurat dziś, teraz. Nie byłam chyba jeszcze gotowa. Cholera, ja definitywnie nie byłam jeszcze gotowa.

- Emily, proszę cię – zacisnęłam mocno dłonie w pięści.

Naprawdę uważałam Emily za bliską mi osobę. Kochałam ją jak siostrę. Doceniałam wszystko co dla mnie zrobiła. Jaka zawsze dla mnie była. Jaką dobrą przyjaciółką była i jest. Nie miałam na to wywalone. Po prostu nie umiałam jej traktować tak dobrze jak ona mnie. Nie wiem czemu. Starałam się zawsze być tak fajną kumpelą jak ona, ale nie umiałam jej dać tego czego oczekuje przyjaciółka od drugiej przyjaciółki. Nie umiałam być dla niej oparciem. Nie umiałam jej powiedzieć mądrej i podbudowującej na duchu gatki. Nie byłam dobra w pocieszaniu czy byciu ramieniem do wypłakania się. Byłam kiepskim materiałem na kumpele, a co dopiero przyjaciółkę. Nigdy nie wiedziałam co robie źle, gdzie popełniam błąd. Później po prostu zrozumiałam, że taka moja natura. Wywnioskowałam, że jestem typem samotnika myślącego tylko o sobie i nieumiejącego poradzić sobie kontaktami z innymi ludźmi.

- Cailin ja tak dłużej nie dam rady – poczułam jak materac się zapada, a następnie unosi gdy Emily wstała i opuściła moje łóżko. Nie odwracałam się nawet w jej stronę. Nie umiałabym jej spojrzeć w oczy – nie będę dłużej udawać, że mnie nie rusza brak zainteresowania moją osobą z twojej strony. Po prostu powiedz mi, że nie chcesz być ze mną przyjaciółką, jeżeli kiedykolwiek nimi byłyśmy, i daj mi spokój tym samym oszczędzając mi smutku.

- To nie twoja wina – wyszeptałam, spuszczając głowę w dół.

- Zresztą co ja się będę produkować jak ty nawet nie raczysz na mnie spojrzeć. Nigdy cie nie obchodziło co u mnie. Nigdy mnie nie pocieszałaś, ani nie wspierałaś, gdzie ja zawsze byłam przy tobie i żyły sobie wypruwała jak potrzebowałaś pomocy. Dziękuję, że tak mi się odwdzięczasz, naprawdę ci dziękuję. Jesteś kurwa niemożliwa – usłyszałam jak głos jej się załamuje, a ja sama zaczynam płakać jak głupia. 

Już widzicie do czego zmierzałam. 

Nie umiem kochać, nie umiem. Szatynka wyszła z mojego pokoju trzaskając drzwiami. Zerwałam się, zbyt gwałtownie ponieważ poczułam zawroty głowy, z łóżka i jak najszybciej poszłam za nią.

- Emily zaczekaj! – zawołałam ją zachrypniętym głosem. 

Weszłam do holu orientując się, że dziewczyny tam nie ma. Spojrzałam w lewo do salonu, widząc mamę siedzącą przy laptopie, a Emily stojącą zaraz obok niej. 
Widzę, że dwie osoby nienawidzące mnie z całego serca postanowiły założyć grupę o nazwie „nienawidzimy Cailin”.

- O mój boże! – usłyszałam histeryczny głos mojej matki, a następnie wzrok Emily skierowany na mnie. 

Zmierzyła mnie wzrokiem od dołu do góry, patrząc się na mnie z obrzydzeniem i rozczarowaniem? Pokręciła głową, następnie szybkim krokiem wyszła z hukiem z mieszkanie, uprzednie zgarniając jeszcze swoją kurtkę. 

Co się właśnie do cholery stało? 

Podeszłam niepewnym krokiem do miejsca gdzie siedziała mama i spojrzałam na ekran laptopa. 
To co zobaczyłam rozbiło moje życie jeszcze na większe kawałeczki, tworząc już niewyobrażająco wielki burdel.
__________________________________
Jest nowy! Z kilkuminutowym opóźnieniem, przepraszamy! 
Dzisiaj trochę krócej, ale zawarłam w rozdziale wszystko to co chciałam, więc jestem zadowolona. Kilka spraw się rozwiązało i dołączyła nowa, jak myślicie co dziewczyny zobaczyły na laptopie? Kochani nie karzcie nam się milion razy tłumaczyć, czemu rozdziały nie są częściej dodawane. Naprawdę staram się pisać jak najczęściej i w każdej możliwej chwili. Pamiętajcie, że też jestem człowiekiem i też chodzę do szkoły oraz mam obowiązki jak i życie prywatne no i problemy. Staram się żeby rozdziały nie pojawiały się dłużej niż po dwóch tygodniach, naprawdę.

Jeśli chcecie być informowani piszcie w komentarzach nazwy swojego tt,a pytania piszcie na asku :)
Do następnego! xx

19 komentarzy:

  1. Świetny!! Nie mogę się doczekać xo bedzie w laptopie omg

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże najlepszy na świecie.. Czekam na nastepny z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje mi się, że ten cały fotograf dodał jakiś upokarzający film lub jakieś zdjęcia ;/ No albo ojciec Justina ;/
    Rozdział świetny, czekam na nowy <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko. Nawet nie wiecie jaki to jest zajebisty ff. Najlepszy jaki w zyciu czytałam ! Najlepsze jest to ze w drugim czy trzecim rozdziale nie pieprza sie jak w ff które czytałam. Justin tutaj byl takim idiota na poczatku ale dla niej sie zmienił i go jest w nim najlepsze. Chciałabym poznać kogoś takiego jak Justin. Ten ff jest najlepszy jaki w zyciu czytałam. Przepraszam ze nie komentuje wszystkich rozdziałów ale tak juz mam ze czytam a potem komentuje ostatni dodany. NAJLEPSZY FF NA ŚWIECIE!! Czekam na ciąg dalszy :) - @cutejustinsmile

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział. Ni mogę doczekać się następnego <3 / @peseleczga

    OdpowiedzUsuń
  6. wydaje mi się, że ten manager wypuścił filmik jak się z nim przespała... ale rozdział świetny ogólnie <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mam pojecia co mogłoby być na tym laptopie ale jestem ciekawa, czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział ;* i ogolnie ciekawa historia ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. OMFG dwa zakończenia i obydwa takie, że ASJVAJVFJDVSJCSJ

    OdpowiedzUsuń
  10. omg omg omg czy coś wyciekło do internetu? czy może jakieś groźby? fdfjkadskfahdsk czekam z niecierpliwością na następny, buziaki @asvpcyrxs

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawe co tam było. Czekam na nn xxx

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciekawe co tam zovaczyła...

    OdpowiedzUsuń
  13. swietny moge byc informiwana @MCCANSGANG

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział! Ciekawe co Cailin zobaczyła w laptopie.
    Uwielbiam to jak Justin troszczy się o Cailin. Jest słodki jejku
    Z niecierpliwością czekam na następny. :) xx
    Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach? Byłabym wdzięczna. :) /@bizzlessmile

    OdpowiedzUsuń
  15. czekam z niecierpliwoscia na nastepne rozdzialy, poprzedni to byla miazga i ten tez

    OdpowiedzUsuń
  16. Prosimy o dodanie linku/buttonu naszego spisu na bloga. Z góry dziękujemy :)
    [http://spisff.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
  17. BOSKI ! CZEKAM NA NEXT ! @lidiabizzle

    OdpowiedzUsuń