NOTKA!
______________________________
-Jak tam, podekscytowana? – Justin po drugiej stronie ekranu laptopa siedział i zajadał popcorn.
Ten człowiek cały czas je.
-Raczej zdenerwowana – mruknęłam, skupiając się na malowaniu swoich paznokci.
Dziś jest wielki bankiet z okazji premiery reklamy. To moje pierwsze takie publiczne wystąpienie. Prasa, paparazzi, wielkie szychy. Jak teraz tak o tym wszystkim myślałam, to nie mogłam tego przyjąć do wiadomości. To była zbyt piękna rzecz żeby przytrafiła się komuś takiemu jak ja. Nie byłam jakąś szczęściarą w życiu, więc po prostu się dziwiłam, że Bóg postanowił się do mnie uśmiechnąć i również sprawić uśmiech na mojej twarzy. Może i byłam zdenerwowana i to bardzo zdenerwowana, ale również się ekscytowałam tym wszystkim. Pobyć, choć na chwilę w wielkim świecie show biznesu musi być świetnym przeżyciem i już się nie mogę doczekać żeby przekonać się o tym na własnej skórze. Nigdy jakoś nie ciągnęło mnie do bycia celebrytką. Owszem chciałam zabłysnąć w branży modelingu, ale żeby być kimś takim jak Britney Spears czy Brad Pitt to nie chciałam. Jestem zbyt słabą osobą psychicznie na posrane życie gwiazdy. Jednak być przez jeden wieczór gwiazdą będzie wręcz boskie.
-Będzie dobrze – posłał mi zachęcający uśmiech.
-Ta chyba dla ciebie, to nie twój ojciec Cię nienawidzi – mruknęłam ironicznie.
-Będziemy trzymać się od niego z daleka, a po drugie to twój wielki dzień.
-Nasz wielki dzień – uśmiechnęłam się do niego lekko.
Co do tego, co jest pomiędzy nami to sami nie wiemy. Jest jak było, czyli jesteśmy tylko kumplami. Na jak długo? Tego nie wiemy. Może z czasem wszystko się samo rozwiąże. Dobre pytanie to czy ja chcę żeby coś się rozwinęło? To, co się wtedy wydarzyło w pokoju u Justina cały czas odtwarza mi się w głowie w kółko i w kółko, jakby mały nieistniejący odtwarzacz myśli w mojej głowię się zepsuł. Dosłownie nie mogłam odgonić od siebie każdej poszczególnej minuty z tamtej wieczoru. Przed oczami mam jego załamaną twarz i jego piękne czekoladowe oczy przepełnione smutkiem i bólem. W uszach odbijają mi się jego słodkie słowa, ale też jego zraniony głos pełny desperacji. Na swoim ciele czuję jego wielkie dłonie pewnie zaciśnięte na moich kościstych biodrach. A na swoich ustach czuję jego miękkie wargi, które desperacko pragnęły, aby moje współpracowały razem z jego. Czułam desperacje w jego ruchach i dotyku. Widziałam desperacje w jego słowach i w oczach. Był zdesperowany rozumiecie to? Chciał być przez kogoś kochanym i tym kimś miałam być ja.
-W co się ubierasz? – spytał z iskierkami radości w oczach.
Wyglądał jakby się tym ekscytował.
-A co ty taki podekscytowany? – zaśmiałam się cicho, kończąc malować ostatni paznokieć oraz odganiając moje myśli na bok.
-No co uwielbiam twoje outfity! – zaśmiał się, wpychając sobie całą dłoń popcornu do buzi.
-Jesteś chyba jedynym facetem na tej ziemi, który tak bardzo interesuje się ubiorem – zeskoczyłam z łóżka i podeszłam do toaletki po odżywkę do paznokci i przy okazji zgarnęłam telefon.
-No to chyba dobrze – poruszał cwaniacko brwiami jak to miał w zwyczaju.
Usiadłam z powrotem przed laptopem i zabrałam się za malowanie paznokci odżywką.
-Może i tak – wzruszyłam ramionami – no i co do mojego dzisiejszego ubioru to sam zobaczysz, taka niespodzianka – spojrzałam na niego, robiąc z ust dzióbek.
-Właśnie, o której mam po ciebie przyjechać? – spytał, stukając coś tam w telefonie.
-A, o której mamy być na miejscu?
-Bankiet zaczyna się o 20, ale musimy być na 19 i jeszcze musimy pojechać do mojej mamy żeby zmienić auta, czyli najlepiej by było jakbyś była gotowa jakoś na 18.20, Pasuje? – podniósł na mnie wzrok, oczekując odpowiedzi.
Zerknęłam na godzinę. Dochodziła 15.30. Okej, czyli mam godzinę do przyjścia Ellen i Emily.
-Będę punktualnie gotowa proszę pana – zaśmiałam się i skończyłam już majsterkować przy paznokciach.
-Boże jak sobie pomyślę o mojej mamie strojącej mnie w garnitur to odechciewa mi się żyć – jęknął, chowając twarz w poduszkę.
-Biedny Justinek – zachichotałam.
Justin w garniturze? To może być niezły widok.
-To się nazywa wsparcie – parsknął i się zaśmiał, siadając.
-Tak tak też Cię kocham – mruknęłam, pisząc wiadomość do dziewczyn.
-Pierwsze słyszę – powiedział z udawanym zaskoczeniem w głosie.
-Bardzo śmieszne – wystawiłam mu język – dobra ja będę lecieć, bo czeka na mnie długi prysznic – mruknęłam rozmarzając się.
-W takim razie ja też zmykam i życzę Ci miłej kąpieli, albo możesz mnie wziąć ze sobą – zaśmiał się.
-W snach Bieber – cmoknęłam ustami.
-Życzysz mi takich miłych snów? Aww kochana jesteś.
-Nie wierzę w ciebie człowieku – zaśmiałam się i zamknęłam laptopa, rzucając go na poduszki.
Wstałam z łóżka, zgarnęłam ręcznik i telefon i poszłam do łazienki.
Żałowałam, że nie mogę się wykąpać w wielkiej wannie Justina. Definitywnie muszę mamę namówić na remont łazienki. Mam już dość kąpania się w tak małej kabinie prysznicowej. Ja się tu ledwo obrócić mogę. Nie potrafiłabym zliczyć ile razy zajebałam głowę o ścianę.
Weszłam do znienawidzonej łazienki i zrzuciłam z siebie szorty i koszulkę, wrzucając je do kosza na pranie. Rozpuściłam jeszcze włosy i weszłam szybko pod prysznic.
Może i małe to coś, ale i tak uwielbiam siedzieć pod prysznicem godzinami. Tu mi się najlepiej myśli i w sumie tu się najbardziej relaksuje. Mogłabym być rybą. Rybą? Serio Cailin? Zaczynam gadać głupoty, co oznacza, że zaczynam się bardziej denerwować.
Po długimi prysznicu pełnym przemyśleń i bezsensownym gadaniem do samej siebie, wyszłam z łazienki. Zawiązałam sznurek od puchatego szlafroka i wycierałam włosy ręcznikiem żeby je jakoś osuszyć. Weszłam do pokoju i zgarnęłam telefon z łóżka, odczytując wiadomość od dziewczyny. Było piętnaście po 16 więc został mi kwadrans do ich przyjścia.
Obie są strasznie punktualne. Nigdy na to nie narzekam, ale dziś mogłyby się spóźnić.
Ogarnęłam w miarę bałagan w pokoju i zabrałam się za przygotowywanie potrzebnych rzeczy do „zrobienia” mnie na przyjęcie. Wyjęłam moją kreacje z pokrowca i położyłam ją ostrożnie na łóżku.
Prezent urodzinowy od mamy. Kupiła mi elegancką sukienkę na wypadek takiego bankietu, na który się dzisiaj wybieram. Pamiętam jak narzekałam, że nigdy mi się nie przyda. A jednak się myliłam.
-We gonna party and bullshit and party and bullshit – usłyszałam na korytarzu dobrze mi znane głosy.
Zawsze wchodziły bez pukania, a ja zawsze zapomniałam zamykać drzwi. Po chwili w pokoju pojawiła się uśmiechnięta Emily z Ellen i z butelką szampana. One by tylko piły i imprezowały.
-Uznałyśmy, że musisz się rozluźnić, więc przynosimy dary – pisnęła Emily, machając mi butelką przed nosem.
-Jesteście nienormalne – zaśmiałam się.
-Będziesz wyglądać w tym jak milion dolarów – powiedziała Ellen, przyglądając się sukience – Justin oszaleje na twoim punkcie – mruknęła i obie się zaśmiały, posyłając sobie nawzajem jakieś tajemnicze spojrzenie.
-Ty się lepiej mną zajmij, a nie fantazjuj o moim ch.. – przełknęłam ciężko ślinę orientując się co chciałam powiedzieć – o Justinie, bo tego nie przeżyję – uśmiechnęłam się sztucznie i szybko usiadłam przy toaletce.
Czy ja właśnie miała zamiar nazwać Justina moim chłopakiem? Boże definitywnie potrzebuję się napić.
-Cailin Suzanne Russo czy ty byś nam chciała coś powiedzieć? – Emily krzyknęła i zaraz obie znalazły się za mną, wpatrując się we mnie w lustrze.
-Tak, że muszę się napić – powiedziałam i wyrwałam z ręki Emily otwartą butelkę drogiego szampana.
Pociągnęłam długiego łyka, rozkoszując się lekko gorzkawą cieczą. Stały tam i wpatrywały się we mnie wzrokiem myślisz-że-jesteśmy-takie-głupie. - Oh no dajcie spokój pomiędzy mną a Justinem nic nie ma. – krzyknęłam z obrzydzeniem w głosie i odstawiła butelkę na komodę.
-A ja ostatnio odebrałam to inaczej – Ellen zagwizdała robiąc jednoznaczną minę.
-To było tylko na potrzeby sesji – posłałam jej chamski uśmiech.
-John krzyknął cięcie a wy dalej chcieliście się na siebie rzucić i pieprzyć jak jakieś dzikie zwierzęta – zaśmiała się.
-Ellen! – krzyknęłam, patrząc się na nią z szeroko otwartymi oczami.
W sumie miała rację. Pamiętam, jakie wtedy się obudziło we mnie pożądanie. Serio, dosłownie obudziła się we mnie kocica, a może nawet lwica, która nigdy przenigdy nie wychodziła ze swojej jaskini. Jego prawie nagie ciało przyciśnięte do mojego prawie nagiego ciała wywołało u mnie uczucia, który nigdy nie odczuwałam. Krótko mówiąc, była napalona jak cholera. Chciałam go wyruchać tak ostro jak Edward Bellę przy okazji rozwalając przy tym to wielkie łoże hotelowe. Ten mężczyzna działał na mnie jak nikt inny. To nie świadczyło niczego dobrego.
-Czemu ja o niczym nie wiem? – oburzona Emily pisnęła, krzyżując ręce na piersi.
-Mówię ci wyglądali zajebiście razem, nagraliby dobrą seks taśmę – Ellen mruknęłam.
-Nie żeby coś, ale ja tu do cholery jestem – posłałam im sarkastyczne spojrzenie.
Moja napalona i niewyżyta strona dała o sobie znać słysząc słowa Ellen. W sumie to nie byłby głupi pomysł..O mój boże, co ja wygaduje?! To był by bardzo głupi pomysł! Czemu ja w ogóle o tym pomyślałam?
-No nie mów mi, że tak nie uważasz.
-Nie uważam tak i zabierz się za mnie w końcu, bo mamy mało czasu – odpowiedziałam szybko i spuściłam wzrok na swoje dłonie.
Emily rzuciła się na łóżko i odpaliła sobie laptopa. Ta kobieta nie wytrzyma dnia bez Internetu. A Ellen zabrała się za mnie. Dziewczyny gadały i wymieniały się różnymi plotkami. Ja co chwilę rzucałam tylko ciche „mhm” albo „tak tak”. Byłam zbyt pochłonięta obrazami, które miałam przed oczami. A mianowicie mnie i Justina w roli Edwarda i Belli pieprzących się w tej wyczekiwanej scenie przez fanów oraz mnie i Justina nagrywających ostrą seks taśmę. Matko boska czy ktoś mi może powiedzieć, czemu ja myślę o takich rzeczach? Nagle w lustrze zobaczyłam na swoich ramionach małego anioła wyglądającego jak ja małego diabła wyglądającego dosłownie tak jak ja. Ten szampan chyba stracił już swoją datę ważności. Potrząsnęłam głową, przymykając oczy żeby odrzucić od siebie ten obraz. Po chwili otworzyłam nie pewnie oczy i zobaczyłam, że na moich ramionach już nie ma żadnych mały elfów. Odstawiłam dzikie myśli o mnie i o Justinie na bok i zaczęłam myśleć o coraz to szybciej zbliżającym się bankiecie. Okej chyba jednak wolałam dzikie myśli. Bawiłam się nerwowo palcami, czując jak coraz bardziej się stresuję. Dziękowałam w duchu Ellen za to, że tak wolno wszystko dzisiaj robiła. Chciałam żeby ta godzina minęła jak najdłużej się da. Bałam się spotkania z ojcem Justina i kompletnie nie wiedziałam jak mam się zachowywać przed paparazzi i ogólnie przed wszystkimi. To wszystko było dla mnie takie przerażające a zarazem niesamowite. Bo jednak chyba każdy chciałby, chociaż przez jeden dzień być gwiazdą, nie mam racji? Jesteś tylko ty i wszyscy, którzy cię podziwiają i zazdroszczą wszystkiego. To może być naprawdę genialne uczucie.
-Gotowa – usłyszałam podekscytowany głos Ellen.
Po chwili obok niej pojawiła się Emily, żeby zobaczyć efekt końcowy. Podniosłam wzrok i przyglądnęłam się dokładnie swojemu odbiciu w lustrze. Włosy miałam dokładnie pofalowane, puszczone trochę na plecy i trochę na oba ramiona. Natomiast makijaż miałam biało-złoty, a usta były pomalowane na ciemne bordo. Uśmiechnęłam się lekko, zadowolona z tego, że wyglądam naprawdę dobrze.
-Przysięgam, że gdybym była lesbijką to byłabyś moja – zaśmiała się Ellen, na co obie z Emily jej zawtórowałyśmy.
-Uznam to za komplement – przymrużyłam oczy, marszcząc brwi.
-Wyglądasz pięknie – uśmiechnęła się szeroko Emily.
-Czas na sukienkę – klasnęłam w dłonie i wstałam, podchodząc do lóżka.
-Pomóc ci jakoś? – spytała Ellen, siadając na skraju łóżka.
-Nie, nie trzeba chyba nie jest aż taka skomplikowana w zakładaniu – zaśmiałam się, ściągając sukienkę z wieszaka.
Zrzuciłam z siebie szlafrok, zostając w samych stringach.
-Boże oddaj ciało i cycki! – usłyszałam jęk Emily, na co cicho się zaśmiałam.
Ostrożnie włożyłam sukienkę, a Ellen zapięła mi zamek. Założyłam jeszcze dopasowane szpilki i stanęłam przed lustrem.
Sukienka była cudna i idealnie na mnie leżała. Była śnieżno biała z przeróżnymi złotymi i srebrnymi wzorkami, które tak naprawdę zasłaniały oryginalny biały kolor i tworzyły taką przeplatankę kolorów, białego, złotego i srebrnego. Fason był dość klasyczny, bez ramiączek mocno opinająca się na piersiach i również je eksponująca. Z przodu była prze kolana, spod jednej warstwy wyłaniał się pofalowany biały tiul. Natomiast z tyłu ciągnęła się trochę po podłodze, również z drugą warstwą pofalowanego tiulu. Na nogach miała złote sandałki na obcasach uzupełniające całą kreację.
-Dwa słowa, ja pierdole – Ellen stanęła za mną, wpatrując się w moje odbicie.
Zachichotałam cicho.
-Jeszcze biżuteria – mruknęłam i podeszłam do toaletki, wyciągając z szuflady przygotowane błyskotki.
Szyje postanowiłam pozostawić pustą. Na jeden nadgarstek założyłam dwie złote bransolety, na drugi skromne złote łańcuszki, a do uszu włożyłam złote koła.
-Teraz to wyglądasz jak pięć milionów dolarów – zaśmiała się Emily.
Oby Justinowi się spodobało. W sumie, co mnie to obchodzi?
*
Przeglądnąłem się ostatni raz w lustrze.
Mama się tym razem nieźle postarała żebym wyglądał dobrze, nawet bardzo dobrze. Ubrała mnie w mój odświętny garnitur od Armaniego. Był z czarnego materiału, który miał lekki połysk. Do tego biała koszula i satynowy czarny krawat. No i oczywiście jakieś tam czarne eleganckie buty. Wyglądałem całkiem dobrze. Kogo jak chcę oszukać. Wszyscy oszaleją na moim punkcie.
Poprawiłem jeszcze szybko włosy, układając je w delikatny nieład. Założyłem jeden ze swoich złotych zegarków, zgarnąłem telefon i kluczyki od samochodu i wyszedłem z pokoju. Przy drzwiach zatrzymała mnie jeszcze mama dając mi buziaka w policzek i zmierzyła mnie wzrokiem z wielkim uśmiechem na twarzy. Zauważyłem nawet łzy w jej oczach. Aż strach pomyśleć, co będzie przed studniówką.
-Mamo no nie płacz – zaśmiałem się, tuląc jej małą sylwetkę do siebie.
-Już leci do swojej kobiety – zaśmiała się cicho, przeczesując moje włosy jak to miała w zwyczaju.
Posłałem jej jeszcze szeroki uśmiech, a następnie wyszedłem drzwiami do garażu i wsiadłem do swojego auta.
Wracając do swoich myśli. Kompletnie zapomniałem o studniówce. Chyba jest za tydzień jak nie za kilka dni. Ciekawe czy Cailin pójdzie. Z tego, co zauważyłem to nie jest za bardzo fanką takich przyjęć. Mam nadzieję, że moje podejrzenia nie są błędne. Bo jeżeli będą to znając ją będzie mnie błagać o to, żebym z nią poszedł i będzie mnie przekonywać, że będziemy się świetnie bawić. Nie umiałbym jej pewnie odmówić i bum znowu stałbym przed płaczącą mamą.
Podjechałem pod dom blondynki. Wysiadłem z samochodu i oparłem się o maskę. Było piętnaście po 18, więc Cailin powinna zaraz zejść. Jak na zawołanie, na schodkach przed domem pojawiła się blondynka. Zamknęła drzwi na klucz i odwróciła się, zatrzymując swój wzrok na mnie.
Wyglądała cudownie. Sukienka w jasnym odcieniu idealnie pasowała do jej oliwkowej karnacji. Połyskujące złote i srebrne dodatki na sukience jak i na niej dodawały jeszcze lepszego efektu. Ciemny i odważny kolor szminki sprawiał wrażenie, że jej usta były o wiele większe i pełniejsze. Krótki przód sukienki ukazywał jej zgrabne nogi, na których miała dość wysokie sandałki na szpilkach. Wyglądała pięknie i niewinnie, a zarazem cholernie seksownie. W sumie dla facetów to kobieta zawsze wygląda seksownie. Nawet gdyby była z potarganymi włosami w jakimś starym potarganym dresie to dalej by była dla mnie seksowna. Włosy mogłyby świadczyć o tym, że właśnie się obudziła po długiej i dzikiej nocy ze mną w roli głównej. Natomiast potargany dres w sumie o tym samym, a dokładniej o tym, że nie mogłem się doczekać żeby ujrzeć ją całą nagą i zerwałem z niej materiały jak dzikie zwierze. Podsumowując wyglądała cudnie. Nie no cudnie to za lekkie słowo, ale pięknie to też za mało powiedziane. Dobra nie ważne Justin skup się na swojej kobiecie.
Uśmiechnęła się lekko i ruszyła w moją stronę. Odkleiłem się od maski i podszedłem do niej.
-Hej – powiedziała cicho, uśmiechając się niewinnie.
-Dobry wieczór – odpowiedziałem jak dżentelmen, biorąc jej dłoń i całując ją lekko.
-Zawstydza mnie pan – zatrzepotała rzęsami, chichocząc.
Była taka słodka no i seksowna. Widzicie? Mówiłem, że my faceci we wszystkim widzimy seks. Taka nasza natura. Ale mogę się założyć, że blondynka nie jest gorsza i aktualnie ma jakieś dzikie fantazje ze mną, a dokładniej z nami. Musicie to przyznać, że wyglądam bosko.
-Wyglądasz pięknie – powiedziałem, muskając delikatnie jej policzek opuszkami palców.
-Dziękuję – uśmiechnęła się szeroko, ukazując szereg swoich śnieżno białych zębów.
Tak kobieta jest perfekcyjna w każdym calu.
-To ja powinienem dziękować, że towarzyszy mi taka wspaniała kobieta – uniosłem kącik ust do góry, uśmiechając się zadziornie.
-Myślałeś kiedyś o szkole aktorskiej? – zaśmiała się idąc do samochodu. Otworzyła drzwi i spojrzała na mnie – bo strasznie dobrze ci idzie – dodała i wsiadła do środka.
-Gdybyś tylko wiedziała, że to nie gra – mruknąłem pod nosem.
Podszedłem do auta i wsiadłem na miejsce kierowcy.
Justin wjechał na parking podziemny, jednego z biurowców w Atlancie. Zaparkował na wolnym miejscu i zgasił silnik.
-Gotowa? – spojrzał na mnie, odpinając pas.
-Teraz albo nigdy – mruknęłam.
Wzięłam głęboki wdech i wysiadłam z auta. Justin naśladując mnie, również wysiadł i już zaraz stanął u mojego boku. Objął mnie delikatnie w talii, przyciskając do swojego boku.
-Justin! – z windy wybiegł Jaxon z Jazzy, a zaraz za nimi wyszła Pattie u boku swojego męża.
Zacisnęłam niekontrolowanie dłoń na ręce Justina.
Nie byłam gotowa na spotkanie z jego ojcem. Cholera nie byłam gotowa na spotkanie z jego całą rodziną. Nie będę umiała spojrzeć jego rodzicom w oczy. Czułam wstyd do samej siebie za to, że poznali całą prawdę o mnie. Zaraz w pierwszy dzień w ich domu mam napad głodu narkotykowego, tylko ja mam takie szczęście w życiu. Wyczuwamy ironię kochani. Wtedy, gdy Jeremy, ojciec Justina, mi pomógł widziałam w jego oczach, że się zawiódł? A może raczej, że był zły, że jakaś ćpunka była pod jego dachem. No, ale czego ja się mogłam spodziewać? Tego, że powiedzą, że nic się nie stało, że to przecież normalne w tym wieku, że mi pomogą, albo to zleją? Żyję chyba iluzją. Takie coś nigdy by nie miało miejsca. Żaden zdrowo myślący człowiek, nie zachował by się tak jak przed chwilą sobie wyobrażałam. Narkomania to zła rzecz. Ludzie nie popierają złych rzeczy, no chyba, że źli ludzie, a nie wydaję mi się, że rodzice Justina to źli ludzie. To wszystkie było takie pogmatwane. Czemu nie mogę być normalną i zdrową nastolatką? Czemu muszę być bezmyślną, puszczalską ćpunką, która wypiera się jakichkolwiek uczuć do człowieka, który zmienił jej życie? Czemu ja zawsze muszę mieć pod górkę?
-Hej dzieciaki – uśmiechnęłam się, gdy maluchy przytuliły się do moich nóg.
Jaxon był ubrany w garnitur, a na szyi miał zawiązaną muszkę. Wyglądał przesłodko. Natomiast Jazzy wyglądała jak prawdziwa księżniczka. Ubrana była w miętową sukienkę z wielką czarną kokardą w pasie.
-Ślicznie razem wyglądacie – dziewczynka popatrzyła się na nas swoimi wielkimi oczami.
-A ty za to wyglądasz jak prawdziwa księżniczka – złapałam ją za rączkę.
Uśmiechnęła się słodko, rumieniąc się.
-Co ja takiego zrobiłem, że Bóg obdarzył mnie takim pięknymi kobietami, to ja nie wiem – Justin się zaśmiał, gdy podeszli do nas jego rodzice.
Wyglądaliśmy jak jedna wielka rodzina. Szkoda, że ja tu nie pasowałam. Och nie użalaj się nad sobą kretynko.
-Dzień dobry Pattie – uśmiechnęłam się do niej ciepło – dzień dobry Jeremy – dodałam już trochę niepewnie. Jakie było moje zdziwienie, gdy ojciec Justina nie raczył na mnie spojrzeć. Coraz częściej zaczynam ironizować, zauważyliście?
-Witaj Cailin – kobieta przytuliła mnie mocno, a następnie oglądnęła mnie od stóp do głów – wyglądasz cudownie – spojrzała na swojego syna z iskierkami radości w oczach.
-Pani też wygląda pięknie – odpowiedziałam, przyglądając się jej kreacji.
Krótka, obcisła, bordowa koktajlówka idealnie eksponowała kobiece walory Pattie. Włosy miała upięte w wysokiego koka, a po bokach zwisały swobodnie polokowane kosmyki włosów. Miała dość mocny makijaż, ale nie wyglądała jak dziwka z nocnego klubu. Wyglądała naprawdę pięknie. Była prawdziwą damą, kobietą z klasą i na dodatek każda kobieta po trójce dzieci pewnie zazdrości jej figury.
-Wszyscy wyglądamy pięknie! – krzyknął mały, śmiejąc się głupkowato.
-Oj mały mały – zaśmiał się Justin i poczochrał bratu idealnie ułożone włosy.
-Ej! – odepchnął dłoń Justina i od razu zaczął poprawiać włosy – tylko nie po włosach – uniósł groźnie palec na dwa razy większego od siebie brata.
-Uczy się od najlepszych – zaśmiałam się, posyłając Justinowi buziaka.
-Powinniśmy się już zbierać – Jeremy powiedział swoim niskim tonem.
Jego głos przyprawia mnie o ciarki.
-Justin wy pojedziecie z Clancy’m, a my z Angusem. Spotkamy się na miejscu.
Przytaknęliśmy z Justinem, a następnie chłopak pociągnął mnie w stronę czarnej limuzyny. Otworzył mi drzwi jak na prawdziwego dżentelmena przystało i wsiedliśmy do środka.
-Pierwszy raz jadę limuzyną – mruknęłam, rozglądając się po luksusowym wnętrzu pojazdu.
-Jeszcze dużo rzeczy przed tobą – mruknął, wpatrując się we mnie tajemniczym wzrokiem.
-Tak się zastanawiałam, czemu ten bankiet jest tutaj u nas w Atlancie, a nie na przykład w Nowym Jorku czy Los Angeles – wygładziłam sukienkę, przenosząc wzrok na Justina.
-Główna siedziba agencji rodziców jest tutaj w Atlancie i syn Calvina, który dostał biznes w spadku po ojcu, zgodził się, żeby rodzice przygotowali cały bankiet i żeby odbył się on tutaj – spojrzał na mnie, oczekując jakiejś reakcji, kiwnęłam tylko głową, żeby kontynuował – wiele osób znaczy szych uważało, że lepiej będzie urządzić go jednak w Nowym Jorku, ale mama nalegała, na Atlantę, ponieważ sama chciała wszystko przygotować i chciała żeby ten bankiet po prostu był jej dziełem – wzruszył ramionami i przeniósł wzrok na przyciemnianą szybę limuzyny.
-Będą jakieś sławne postacie? – spytałam, lekko przerażona odpowiedzią.
-Z tego, co mi wiadomo to mają być modele i modelki Calvina Kleina i na pewno jakieś kilka celebrytów też się zjawi. Wiesz, że gwiazdy pojawią się wszędzie, żeby tylko było o nich głośno – parsknął cicho śmiechem.
Widocznie nie przepadał za światem celebrytów i tym całym Hollywood.
-No to będzie gruba impreza – zaśmiałam się cicho.
Limuzyna się zatrzymała. Spojrzałam przez szybę i ujrzałam masę ludzi milion fleszów.
-Nie ma takiej opcji żebym ja tam wysiadła – powiedziałam przerażona, wciskając się w fotel.
To nie są zawody taneczne czy impreza szkolna gdzie nikt na ciebie nie zwraca uwagi. To jest do cholery impreza na światową skalę show biznesu. Rozumiecie, o co mi chodzi? Nie mogę popełnić żadnego, ale to żadnego błędu. Jedna wpadka i jestem pośmiewiskiem dookoła kuli ziemskiej i również jestem skreślona, jeżeli chodzi o moją przyszłość w całej tej branży.
-Cailin jesteś gwiazdą tego bankietu – Justin się zaśmiał, otwierając drzwi – a po drugie jesteś Cailin Russo – uniósł jedną brew, uśmiechając się cwaniacko. Wysiadł z limuzyny i podał mi dłoń. Wahałam się chwilę, wyciągając w jego kierunku dłoń, ale w ostatniej chwili ją cofnęłam – ej, bo paprazzi robią zdjęcia mojemu tyłkowi, pośpiesz się – zaśmiał się, łapiąc mnie za dłoń.
Rozluźniłam się pod jego dotykiem. Wysiadłam powoli i od razu przycisnęłam się do jego boku.
-Nie pozwól mi upaść błagam – wyszeptałam mu w policzek.
Trzymałam się kurczowo jego marynarki na boku.
-Nigdy – odpowiedział mi i ruszyliśmy w stronę wyjścia.
Uśmiechałam się do obiektywów, machałam ludziom i co chwilę szeptałam Justinowi coś w stylu „o mój boże”. Justin wyglądał jak prawdziwy profesjonalista. Ten człowiek to potrafi wszystko. Doszliśmy do wejścia i od razu pojawił się obok na John. Zapomniałam o tym idiocie. Moja praca to również on, więc nie mam innego wyjścia.
-Cailin, Justin ktoś chciałby was poznać – a tobie ktoś by chciał dać w mordę.
Uśmiechnęłam się do niego sztucznie, a Justin zabijał go tylko wzrokiem.
Ależ my go kochamy.
-To zaszczyt poznać nowe twarze mojej działalności – obok nas pojawił się dość przystojny mężczyzna.
Wyglądał na około 35 lat – jestem Matthew Klein, syn Calvina – posłał nam szeroki uśmiech. Ucałował moją dłoń, a z Justinem przywitał się po „męsku”.
-To raczej zaszczyt dla nas, że możemy współpracować razem z panem – uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Coś czuję świetlaną przyszłość dla naszej trójki – zaśmiał się i upił łyk szampana.
-Chodźcie na zdjęcia – powiedział John i zaprowadził nas dla miejsca przeznaczonego dla paprazzi.
Stanęłam pomiędzy Justinem i Matthew i zaczęliśmy uśmiechać się do aparatów. Kto by pomyślał, że niewinna blondynka z małej wsi w stanie Tennessee, skończy jako fotomodelka jednej z najbardziej prestiżowych firm. Życie jest naprawdę nieprzewidywalne. Gdyby ktoś mi jakieś dwa czy trzy lata temu powiedział, że będę twarzą Calvina Kleina to prawdopodobnie bym go wyśmiała. Jako piętnastolatka byłam pochłonięta światem show biznesu i byłam na bieżąco z każdą wielką galą czy imprezą. Pamiętam jak siedziałam i oglądałam wszystkie wywiady z czerwonych dywanów czy zdjęcia perfekcyjnie wystrojonych cele brytów. A teraz ja byłam na miejscu tych wszystkich ludzi. Życie coraz bardziej mnie zaskakuje. Jednak to było naprawdę wspaniałe uczucie w końcu czuć się spełnioną. Byłam z siebie dumna, że się nigdy nie poddałam i pracowałam najciężej jak potrafiłam. Powiem wam, że to naprawdę niesamowite, gdy na coś sobie zapracujesz, a nie dostaniesz tak od tak.
Co chwilę słyszałam jak paprazzi krzyczą moje imię, albo zadają jakieś pytania, które za Chiny nie mogłam zrozumieć.
-Myślę, że wystarczy – powiedział Matthew i weszliśmy zaraz za nim do budynku – życzę wam miłej zabawy, spotkamy się jeszcze tuż przed pokazem – posłał nam szybki uśmiech i zniknął.
-No i zostaliśmy sami – zaśmiałam się, klaszcząc delikatnie w dłonie.
Rozglądałam się po wnętrzu wielkiej sali. Wyglądała na przeznaczoną do takiego typu imprez. Dominowała tu biel i szklane przedmioty. Całe pomieszczenie było zaprojektowane bardzo oryginalnie i luksusowo. W sumie, czego tu się można było spodziewać jak nie miliona dolarów przeznaczonych na stworzenie tego wszystkiego. Podeszliśmy z Justinem do wielkie szwedzkiego stołu. Wziął jeden kieliszek szampana, a drugi podał mi.
-Czy ma Pan zamiar mnie upić i zaciągnąć do swojej ekskluzywnej limuzyny w szczytnych celach? – mruknęłam z lekkim brytyjskim akcentem, upijając łyk alkoholu.
-Panno Russo, co siedzi Pani w tej głowie – zagadnął z nutką zdziwienia w głosie, również upijając łyk ze swojego kieliszka.
-Nie wiem, czego mam się po Panie spodziewać – zaśmiałam się niewinnie i skinęłam głową na Justina.
-Sugeruje Pani, że jestem nieprzewidywalny w naszej relacji? – uniósł brew, stukając delikatnie swoim kieliszkiem o mój.
-Może tak, może nie – mruknęłam tajemniczo i odstawiłam kieliszek na stół.
Przybliżyłam się żeby sięgnąć po kilka winogron. Justin wykorzystał okazję i położył delikatnie dłoń na moim biodrze, a usta przybliżył do mojego policzka.
-Gdyby Pani uważała, że jestem nieprzewidywalny to nie zbliżałaby się panienka do mnie, ponieważ w każdej chwili mógłby zrobić to – szepnął i pocałował delikatnie kącik moich ust.
-Sprawdzałam cię – mruknęłam mu do ucha i odeszłam z uśmiechem na twarzy.
*
Bankiet mijał w bardzo przyjemnej atmosferze. Chodziliśmy z Cailin od jednego szefa czegoś tam do drugiej szefowej czegoś tam. I tak w kółko i w kółko. Widać było, że blondynkę to fascynowało. Miała okazje poznać mnóstwo ważnych i popularnych osób z branży, w jakiej widzi siebie samą w przyszłości. Mieć takie dobre pierwsze wystąpienie jak ona to naprawdę szczęście. Im lepszy pierwszy krok tym lepsza dalsza droga. Mama nie odstępowała nas na krok. Przedstawiała nas coraz to większym szychom. Cailin nawet nawiązała nowe przyjaźnie z modelkami, które miały okazję pracować dla Calvina Kleina. Dobrze się bawiła i cieszyło mnie to. Zasługuje na to wszystko. Natomiast tata siedział cały czas w kątach, popijając szampana lub jakieś drinki, a dzieciaki po 30 minutach imprezy usnęły na sofie.
-Panie i panowie chciałbym prosić o chwilę ciszy – Matthew stanął na małej scence z mikrofonem w ręce. Za nim zwisał wielki ekran, gotowy już na projekcje reklamy – każdy z was dobrze wie, z jakich powodów spotykamy się dzisiaj w tej niezwykłej stolicy stanu Georgia. Przed nami premierowy pokaz najnowszej produkcji mojej działalności. Ten wieczór jest dość ważny dla dwóch szczególnych osób, a mianowicie nowych twarzy marki Calvin Klein. Cailin Russo i Justina Bimber! – Pokazał na nas, uśmiechając się szeroko.
Cała sala zaczęła klaskać i gwizdać. Przytuliłem do siebie blondynkę i pocałowałem ją w skroń. Zaśmiała się cicho i podziękowała wszystkim skinieniem głowy.
-A teraz przyszedł czas na zaprezentowanie wam tego dzieła, zapraszam! – Matthews zszedł ze scenki i stanął obok nas.
Wszystkie światła zgasły a na wielkim ekranie pojawiły się pierwsze ujęcia.
Reklama ukazywała efekty ciężkiej pracy Cailin z ostatniego miesiąca. Sesje na plaży, w hotelu i tą z nami. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Na żywo to wyglądało bosko, a teraz wyglądało jeszcze lepiej. Reklama była naprawdę dobra. Cailin wyglądała jak bogini. Jej zmysłowe ruchy dodawały trochę niewinności do jej seksownej odsłony. Jej ciało idealnie eksponowało bieliznę od Calvina Kleina. Wszystko było po prostu wręcz idealne. Gdy nadszedł czas naszych scen, poczułem jak Cailin zaciska dłoń na moim boku. Uśmiechnąłem się zadziornie pod nosem. Czyżby twarda Cailin się podnieciła? Zaśmiałem się w duchu, dziękując za jakąś jej reakcje. Reklama skończyła się naszym namiętnym pocałunkiem. Na ekranie pojawiło się zdjęcie perfum, a w głośnikach rozbrzmiał kobiecy głos mówiący nazwę perfum.
-Można jeszcze raz? – ktoś krzyknął i wszyscy się zaśmiali.
Staliśmy z Cailin i Matthew, dziękując wszystkim za gratulacje. Kolejno podchodzili wszyscy mówiąc jak bardzo są zachwyceni i jakieś takie bzdury. To już zaczynało się robić nudne. Zauważyłem, że nawet blondynka zaczęła już wymuszać uśmiech. A tak się ekscytowała, że to taka frajda.
-Jestem z was taka dumna – mama przytuliła naszą dwójkę, uśmiechając się od ucha do ucha – wypadliście świetnie – dodała, gładząc swoją sukienkę.
-Właśnie i mamy dla was niespodziankę – jakaś kobieta stanęła obok mamy.
Spojrzały na siebie, a następnie na nas.
-Zaczynamy nowe zlecenie dla Elizabeth, czyli szefowej Diora – pokazała na kobietę stojącą u jej boku - która byłaby zaszczycona gdybyście z nią współpracowali – mama klasnęła podekscytowana w dłonie, patrząc na nas swoimi wielkim brązowymi oczami, czekając na naszą reakcję.
-Z tego, co słyszałam to na pewno ty Justin się ucieszysz z tej sesji –posłała mi cwaniacki uśmiech.
Rozbierana sesja? O matko Bóg mnie chyba kocha. Na samo wspomnienie naszej pierwszej sesji robiło mi się gorąco, a w spodniach ciasno. Więc postarajcie się sobie wyobrazić, co teraz się ze mną działo. Pamiętam jak zaraz po skończeniu kręcenia ujęć, do tej reklamy, co przed chwilą oglądnęliśmy, chciałem zerwać z niej tą bieliznę i wziąć na każdy możliwy sposób oraz doprowadzić do najlepszych orgazmów jej życia. Jasne cholera to, co się będzie dziać na tej sesji przejdzie chyba do historii.
-Więc, co to za projekt? – Cailin spytała z ekscytacją w głosie.
-Również reklama perfum, ale już trochę bardziej intymna – Elizabeth mruknęła, zakładając zagubiony kosmyk włosów za swoje ucho.
-Rozbierana sesja? – spytałem, nie mogąc się doczekać aż to usłyszę.
-Dokładnie tak – kobieta odpowiedziała mi z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Przepraszam chyba nie dosłyszałam – Cailin spojrzała na nas wielkimi oczami, drapiąc się nerwowo po skroni – rozbierana sesja z Justinem? – spytała jąkając się.
-To będzie twój kolejny wielki krok do tej branży – mama potarła dłonią ramię Cailin, dodając jej otuchy.
-Więc, kiedy zaczynamy? – uśmiechnęła się sztucznie, posyłając mi krótkie spojrzenie.
Może i było krótkie, ale widziałem w nim złość. Coś czuję, że wyląduje na dywaniku u dyrektora.
Stałem na wielkim balkonie, zaciągając się mocno papierosem. Przyglądałem się panoramie miasta. Było już po 22 więc, w Atlancie aktualnie dominowało milion świateł. Widok był zniewalający. W sumie jak w prawie każdym amerykańskim dużym mieście. Czasami życie w wielkim mieście przytłaczało. Zero spokoju, cały czas się coś dzieje, hałas i ta sama monotonność każdego dnia. Chciałbym mieć takie miejsce gdzie mógłbym wyskoczyć na kilka dni i kompletnie się odciąć do tego tętniącego życiem miasta. Chyba muszę pomyśleć nad jakimś domkiem na odludziu. Tak to doskonały pomysł.
-A ty dalej zatruwasz się tym świństwem – usłyszałem obok dobrze mi znajomy chrypkowaty głos.
Odwróciłem głowę w bok, gasząc niedopałek papierosa.
-Nicki? – spytałem ze zdziwieniem i radością w głosie.
-Nie, biały Obama – zaśmiała się i rzuciła mi się w ramiona.
Przytuliłem ją mocno.
-Kopę lat Drew – poczochrała mi włosy, uśmiechając się szeroko.
Była jedyną osobą, która mówiła do mnie Drew. Jest to moje drugie imię, a na moje nieszczęście Nicki ma słabość do tego imienia no i jakoś tak wyszło.
-Co robisz w Atlancie? – spytałem, opierając się o barierkę.
-Matthew mnie zaprosił na premierę – również oparła się łokciem o barierkę, przyglądając mi się dokładnie.
-Kiedy wracasz do nas na stałe?
Nicki pracowała u mojej mamy, jako asystentka, a na planie, jako stylistka. Zawsze pomiędzy nam było coś, czego oboje nie umieliśmy rozszyfrować. Czy się kochaliśmy? Nie. Traktowałem ją jak taką moją przyjaciółkę i starszą siostrę w jednym. Ale uwielbialiśmy spędzać ze sobą czas. Chodziliśmy od klubu do klubu, bawiąc się na całego. W końcu to się stało naszą monotonnością i po prostu nam się znudziło. Znalazła miłość swojego życia i wyjechała i koniec historii.
-Jestem od wczoraj – mruknęła. Uśmiech jej do razu zszedł z twarzy.
-Coś się stało? – spytałem, łapiąc ją delikatnie za dłoń.
-Drake okazał się pomyłką – zaśmiała się bez humoru.
-Musisz napotkać na swojej drodze wiele dupków żeby w końcu znaleźć porządnego faceta – ścisnąłem jej dłoń, dodając jej otuchy – a po drugie jesteś wspaniałą dziewczyną, prędzej czy później znajdziesz kogoś – uśmiechnąłem się do niej ciepło.
-I chyba nawet już znalazłam – mruknęła i przybliżyła się do mnie.
Zdesperowana i załamana rzucona kobieta. Chyba jednak Bóg mnie nie kocha.
-Nicki – powiedziałem, powstrzymując ją od przyklejenia się do mnie.
-Justin nie pamiętasz naszych wspólnych imprez? Tych beztroskich lat? – położyła dłoń na moim karku.
-Nicki to jest już przeszłość, oboje zdecydowaliśmy ruszyć dalej i zostawić przeszłość za nami – powiedziałem, odsuwając ją od siebie.
-Przyjaciele? – uśmiechnęła się blado, zakładając nerwowo kosmyk włosów za ucho.
-Przyjaciele – uśmiechnąłem się szeroko i przytuliłem jej mała sylwetkę do swojego torsu.
*
Jeszcze chyba nigdy nie nagadałam się tak dużo w ciągu jednego dnia, a co dopiero wieczoru. Nie miałam ani chwili spokoju. Co chwile znajdywała się jakaś osoba, która chciała zamienić ze mną kilka słów. Usłyszałam już dziś milion komplementów i gratulacji, że po prostu miałam dość miłych słów. No, ale pomijając te kilka rzeczy to wieczór był naprawdę udany. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam tak szczerze uśmiechnięta. Okej, co jakiś czas już się sztucznie uśmiechałam, ale to tylko, dlatego, że miałam po prostu niektórych dość. Moja cierpliwość ma swoje granice, ale i tak długo wytrzymałam, jeżeli mam być szczera. Myślałam, że po godzinie wysiądę i powiem „pierdole to, chcę spać”. Tego bym się po sobie spodziewała, ale udało mi się wytrzymać i być twardą. Zmęczona i obolała przez wysokie buty, siedziałam na sofie, gdzie spał Jazzy i Jaxon. Jeszcze chwila i sama bym się obok nich położyła, ale na szczęście lunie nieszczęście sama nie wiem, pojawiła się Pattie rozbudzając mnie trochę swoją wysoką tonacją głosu.
-Cailin my się już zbieramy, bo jak widzisz dzieciaki śpią jak zabite – zaśmiała się Pattie, biorąc Jaxona na ręce, a Jazzy budząc, żeby sama poszła.
-Ja też właśnie idę szukać Justina i się zbieramy – wstałam, zgarniając swoją torebkę.
-Do zobaczenia jutro na sesji – pocałowała mnie w policzek i zniknęła z dzieciakami w tłumie ludzi.
Wyszłam z kabiny, podchodząc do blatu z umywalkami. Ta łazienka jest większa niż całe moje mieszkanie. No bez jaj. Gdzie tu sprawiedliwość? Położyłam torebkę obok umywalki i umyłam dokładnie ręce. Poprawiłam szybko włosy i musnęłam usta szminką. Wzięłam torebkę i skierowałam się do drzwi. Niedane mi było wyjść, bo ktoś otworzył energicznie drzwi, którymi dostałam w głowę.
-O matko Cailin przepraszam – do środka wturlał się kompletnie pijany John.
Nie ma to jak upić się w pracy. Bardzo zawodowo. Złapałam się za bolące czoło. Jak będę miała guza, albo siniaka to zabije tego gnoja.
-John jesteś zalany w trupa – powiedziałam, poirytowana jego stanem i złapałam za klamkę od drzwi.
-Muszę cie przeprosić słodziutka – przycisnął mnie do drzwi i przybliżył się do mnie – zraniłem cię – mówił załamanym głosem.
Język mu się plątał i śmierdziało od niego alkoholem.
-Jak chcesz mnie przeprosić to mnie puść – syknęłam, wyrywając się.
-Ale ja chcę ciebie Cailin, czemu nie mogę cie mieć? – spojrzał na mnie smutno.
-Bo ja nie chcę ciebie – odepchnęłam go – łapy precz.
-Ale skarbie nie pamiętasz jak ci wtedy było dobrze? – przycisnął mnie przodem do drzwi i unieruchomił mi ręce, przyciskając je do moich pleców – nie pamiętasz, więc musimy ci przypomnieć – mruknął mi do ucha.
-John jesteś pijany, nie wiesz, co robisz – powiedziałam wyraźnie, chcąc jakoś przemówić mu do rozsądku – proszę cie puść mnie – dodałam drżącym głosem.
Zrobił to. Puścił mnie. Wykorzystując chwilę, złapałam za klamkę. Już miałam otwierać drzwi, gdy poczułam mocne szarpnięcie, a po chwili czyjeś usta na swoich. Pijany mężczyzna naparł na mnie całym ciałem, unieruchamiając mnie.
_____________________________
Mam dla was kilka ogłoszeń parafialnych.
Więc po pierwsze chciałabym się zgłosić do pewnego czytelnika, który pod ostatni rozdziałem zostawił całkiem interesujący komentarz, cytuję "Po chuj wy każecie komentować? Co wam to da?". Drogi człowieku postaram Ci się wytłumaczyć to jakąś mądrą metaforą. A mianowicie to jest tak jakby jakaś gwiazda, na przykład piosenkarka lub piosenkarz miał zagrać koncert dla dziesięciu osób na hali gdzie powinno być 30 tysięcy osób. Komentarze pokazują, że wam się podoba, że chcecie dalej czytać. Ja to piszę dla was, ale również dla siebie. Piszę rozdziały z wielką przyjemnością, ponieważ mogę się przenieść w świat gdzie wszystko jest tak jak ja chcę. To takie głębokie co nie.
Po drugie od następnego rozdziału przestajemy informować. Wydaje nam się, że zaglądanie tu co jakiś czas nie sprawi wam żadnego problemu. Po prostu dodajcie sobie naszego bloga do zakładek i po sprawie. Rozdziały będą się pojawiać różnie, ale na pewno do końca wakacji będą często. Jak się zacznie szkoła to nie martwcie się, że będą rzadko bo tak się nie stanie. Śledźcie nasze twittery i aska i wszystko będziecie wiedzieć.
No i ostatnia rzecz to dziękujemy ślicznie za 15 tysięcy wyświetleń. Jako, że to jest nasz pierwszy blog i nie jesteśmy za bardzo znane w tej "branży" to i tak uważam, że idzie nam całkiem dobrze *skromność*
Do następnego xx
60 komentarzy - nowy rozdział!
60 komentarzy - nowy rozdział!
Kolejny świetny rozdział aw macie wielki talent, proszę dawajcie info o nowych rozdziałach bo to wszystko ulatwialo
OdpowiedzUsuńZajebioza czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńGENIALNY! tylko kurde niech on jej nie gwałci i to jeszcze w tym miejscu! mam nadzieje ze Justin ją uratuje fdghdfsghs
OdpowiedzUsuńPs. Możesz usunąć to żeby nie można było wpisywać kodu za każdym razem jak pisze się komentarz?
usunięte :)
UsuńWow! Fajny rozdział;) Juz nie mogę się doczekać tej rozbieranej sesji! Haha;D Olciak zbok! Hahaga;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Jezu świetny i nie moge się doczekać kolejnego, mam nadzieję, że będzie bardzo szybko <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział */* Rozbierana sesja z Justinem i Cailin :DMam nadzieję ,że szyybko pojawi się to 60 komentarzy *-*
OdpowiedzUsuńNaprawdę super rozdział i szkoda, że już nie będziecie informowały, ale no trudno :)
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest tak cudowne. Kocham was i bardzo dziękuję!
OdpowiedzUsuńBoże Boże Boże zakochalam sie awww *.* mam nadzieje ze Justin wejdzie w porę :) z niecierpliwoscia czekam do nn <3
OdpowiedzUsuńŚwietny jest ;) mam nadzieje ze nic jej John nie zrobi :P do nexta :)
OdpowiedzUsuńCzekam! :)
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńswietny rozdzial jexu *-* @impolishollg
OdpowiedzUsuńJest idealne!!!!!
OdpowiedzUsuńNawiązując do waszych ,,ogłoszeń" to zgadzam się z tamtą czytelniczką. Bo tak naprawdę to co robicie obecnie to jest szantaż. 60 komentarzy - nowy rozdział. Nigdy jeszcze się nie spotkałam z takim opowiadanie gdzie TRZEBA komentować aby był nowy rozdział. Co prawda autorki PROSIŁY o komentarze, ale to uważam za kompletne przegięcie aby posuwać się do szantażu. Rozumiem że was to ,,motywuje" i w ogóle ale nie wystarczy wam jak na przykład skomentuje to 40 osób i dodajecie kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńBo inni teraz muszą czekać dłuuugi czas zanim ktoś to skomentuje i dojdzie do oczekiwanych 60 po czym i tak trzeba kilka dni poczekać aż dodać ów rozdział, więc jaka to logika? Twój przykład był całkowicie pozbawiony sensu bo jeśli artysta jest dobry i ma już wyrobioną opinie oraz odpowiedni ,,staż" to przyjdzie to 30 tysięcy osób a jeśli jest początkujący to powinien się cieszyć z tych 10, bo równie dobrze nikt nie mógł przyjść. Uważam Twoje zachowanie za bardzo egoistyczne i pozbawione całkowitego sensu. Pozdrawiam! (To jest moje zdanie, nie czuj się urażona) ;)
W 100% zgadzam się z tym komentarzem.Sama lepiej bym tego nie ujęła.
UsuńJa również sie zgadzam z tobą :)
UsuńJa także popieram ;>
UsuńPoważnie? A ja spotkałam się z dość dużą ilością autorek które tak właśnie robią. I nie sądzę że można nazwać to szantażem. Dziewczyny poświęcają masę czasu na pisanie tego ff więc kto z tego korzysta (czyta to) powinien chociaż minimalnie się za to odwdzięczyć- najlepiej w postaci komentarza :)
UsuńI najwyraźniej nie zrozumiałaś co autorka chciała przekazać przykładem z artystą xD Chodziło jej o to że jeśli np. Słucha go 30 tysięcy osób, to czemu na koncercie jest tylko 10? Nieważne czy artysta jest doświadczony czy początkujący ;D
Do autorek: Kocham was! Kocham, Kocham! Nie wiem czemu, ale jak skończyłam czytać ten rozdział to zaczęłam się śmiać, bo uświadomiłam sobie że i do Justina i do Cailin przybłąkała się jakaś przylepa ;) Ciekawa jestem czy wątek Nicki jakoś się rozwinie czy raczej nie...
Jeszcze raz: kocham bardzo mocno <3
Szczerze to myślałam, że Callin zobaczy Justina z tą dziewczyną i sie wśieknie albo coś. Takiego zakończenia sie nie spodziewałam, ale jest świetne. Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńŚwietny :*
OdpowiedzUsuńOMG JEST NIESAMOWITY <3 mam nadzieje ze szybko pojawi sie te 60 komentarzy i dodacie kolejny rozdzial <3
OdpowiedzUsuńGenialne! Niech ten John da jej spokój!!!!! Kocham!! <3 Prawie cały czas się śmiałam genialne <3 :*
OdpowiedzUsuńSUPER !!!!! CZEKAM NA NEXT !!!! :-)
OdpowiedzUsuńGenialne, cudowne, zajebiste. Końcówka rozwala! Czekam nn
OdpowiedzUsuńKocham to ff i ten rozdział <3 - @thisswaggirl_JB
OdpowiedzUsuńWow
OdpowiedzUsuńKocham, zajebiste ( cenzurka) świetne czekam na nn :p
OdpowiedzUsuńŚWIETNY ROZDZIAŁ JD9MC93M903MC490M serio hahahahah <3 Boże, niech Cailin i Justin w końcu się spikną, bo nie wytrzymuję, no.. I o jezu, ten John.. Grr.
OdpowiedzUsuńCzekam na nn!
I zapraszam do siebie na nn - labrer.blogspot.com
Omg, ciekawe jak zareaguje na to Justin, nie mogę się doczekać no
OdpowiedzUsuńGenjalny;))))
OdpowiedzUsuńNiech tylko ją zgwałci to Justin mu nogi z dupy powyrywa xd
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać następnego.Piszecie super...Kocham was i tego bloga :*
OdpowiedzUsuńŚwietne:) boskie:) cudowne:)
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie:*
Kochma to opowiadanie ! Kckc czekam na nowy <3
OdpowiedzUsuńcudne!
OdpowiedzUsuńZajebisty *-*
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział :)
OdpowiedzUsuńFantastyczny rozdział <3
OdpowiedzUsuńomg ale sie dzieje ♥
OdpowiedzUsuńMega:)
OdpowiedzUsuńŚwietny jest :)
OdpowiedzUsuńOMG zabrakło mi normalnie dechu w piersiach xd nie wiem co powiedzieć po prostu zajebiste <3
OdpowiedzUsuńSuperrrrrrr !!!! Miło się to czyta :-) oby tak dalej ;-)
OdpowiedzUsuńFajny rozdzial <3 Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze piszesz <3 + świetny rozdzial <3
UsuńOMG!!!Czekam na nn <3<3<3
OdpowiedzUsuńSwietny :*
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga!
Super:) jeszcze tylko 9 komentarzy :* czekam z niecierpliwością
OdpowiedzUsuńświetne ff,czekam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńKocham ten blog */*
OdpowiedzUsuńJuż nie lubię tej Nicki xD Naprawdę nie wiem dlaczego, ale jej nie cierpię.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział <3 I to nie jest takie zwykłe 'super' <---- to super znaczy, że rozdział jest zajebisty, ale nie chciałam przeklinać :c:
Uwielbiam was, dziewczyny <3
♡
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńOby ktoś jej pomógł, błagam :(
OdpowiedzUsuńNiech ona w końcu da szanse Justinowi :)
OdpowiedzUsuńKocham to ff <3
OdpowiedzUsuńJesteście świetne ;*
OdpowiedzUsuńJest juz 60 <3 to kiedy dajecie rozdzial ? :D
OdpowiedzUsuńwreszcie przeczytalam suuuuper rozdzial i chce juz nowy! <3
OdpowiedzUsuńJest juz 64 kom
OdpowiedzUsuń47 yr old Systems Administrator II Perry Rand, hailing from Frontier enjoys watching movies like Defendor and Photography. Took a trip to Yin Xu and drives a Ferrari 250 GT SWB "Competition" Berlinetta Speciale. moja ocena znajduje sie tutaj
OdpowiedzUsuń