Wszystko działo się tak szybko. Ręce Johna były na całym moim ciele, a szczególnie pod warstwami sukienki. Szarpałam się. Odpychałam go. Wszystko na marne. Może i był pijany, ale nie wystarczająco żeby nogi się pod nim uginały. Całował mnie, znaczy nie wiem czy wpychanie języka do buzi i lizanie prawie całej twarzy można nazwać całowaniem. Cholerny zboczeniec.
- Umówmy się tak kochanie. – ściskał moje pośladki pod materiałem sukienki. Dziękowałam sobie, że moja kreacja nie musiała wliczać stringów lub braku bielizny.
- John puść mnie proszę. – szepnęłam, chowając twarz za włosami. Czułam jak pierwsze słone łzy wypływają spod moich powiek.
- Zerwiesz kontakt z Justinem albo wszyscy twoi bliscy dowiedzą się o tym, jaką jesteś puszczalską szmatą – parsknął śmiechem i wziął w dłonie moją twarz. Zacisnęłam mocno szczękę i patrzyłam się na niego z obrzydzeniem w oczach – Masz jeszcze trzecią opcje – mruknął z cwaniackim uśmiechem na tej swojej przystojnej twarzy. Co, jak co, ale kuźwa był przystojny.
- Jaką? – wyrwałam swoją twarz z jego uścisku i wcisnęłam się bardziej w ścianę z nadzieją, że mnie jakoś pochłonie i uratuję od tego psychola.
- Powtórzymy naszą noc sprzed laty. – zaczął sunąc opuszkiem palca po moim nagim dekolcie.
- Jesteś chory! – krzyknęłam, wybuchając płaczem.
- Wtedy krzyczałaś inne słowa skarbie – zaśmiał się jakby był z siebie dumny.
Nie wiem kurwa z czego. Z głupoty? Podsumowując, żeby nikt się nie dowiedział o tym durnym incydencie z przeszłości, muszę się przestać spotykać z Justinem, co jest kompletnie nie wykonalne. Lecz żeby sekret nie wyszedł na jaw i żebym dalej mogła się spotykać z Justinem musiałabym się przespać z Johnem. Czwartą opcją jest ucieczka i wołanie o pomoc. Jakiś telefon do przyjaciela jest? Kolokwialnie mówiąc, jestem w czarnej dupie. Nie dam mu się znowu. Nie pozwolę żeby mnie dotknął, żeby znowu zrobił ze mnie szmatę.
- Dlaczego to robisz? – spytałam drżącym głosem, ocierając łzy z policzków – Czemu nie możesz dać mi spokoju? Co ja takiego zrobiłam, że się nade mną znęcasz? – wybuchłam jeszcze większym płaczem.
Stałam tam i wyglądałam jak mała dziewczynka, która zgubiła się w centrum handlowym.
- Bo Cię kocham Cailin i chcę żebyś była moja – znowu przycisnął swoje ciało do mojego.
Musnął opuszkami palców moje policzki. On mnie kocha? O co w tym wszystkim chodzi?
- John jak ty sobie to wszystko wyobrażałeś huh? Lub jak ty to sobie wszystko wyobrażasz? – odsunęłam go delikatnie, żeby znowu się nie rozzłościł czy coś.
Wiecie, co w tej sytuacji było najśmieszniejsze? Za tymi cholernymi drzwiami, do których zostałam już dziś przyciśnięta milion razy, cały czas odbywa się bankiet. Pełno bawiących się ludzi, a ja tu zaraz padnę ofiarą gwałtu. A jeszcze lepsze w tym wszystkim było to, że akurat nikomu się nie chciało teraz iść do tej zasranej łazienki! To się nazywa szczęście. Proszę wyczujcie tą ironię.
- No, więc pójdziemy tam do kabiny, będziemy się nawzajem rozbierać i pożerać się wzrokiem, a później no to już ci chyba nie muszę wyjaśniać, co później – poruszał cwaniacko brwiami i się zaśmiał.
- Nie chodziło mi o to głąbie – zmarszczyłam czoło, widząc, jakim jest durniem.
- Przedstawię ci całą sytuację jeszcze raz – odszedł ode mnie i zaczął chodzić po wielkiej łazience – Po pierwsze ja nie chcę żebyś spotykała się z tym gnojkiem, ponieważ ty jesteś moja – zaczął wyliczać na palcach po kolei powody – Po drugie ty nie chcesz żeby twój brudny sekret wyszedł na jaw – uniósł trzeciego palca – A po trzecie twoimi jedynym wyjściem jest seks ze mną – wzruszył ramionami.
Jeżeli powiedziałabym, że nienawidzę tego człowieka to by to było za mało powiedziane. Mam nadzieję, że jest coś silniejszego niż nienawiść, bo to właśnie czuję do niego. Jak można być tak okrutnym? Ja nawet nie jestem pełnoletnia do cholery! Mogę go posądzić o gwałt, ale on wtedy by mnie wydał, że sama mu wlazłam do łóżka jak miałam 16 lat. Chociaż co za człowiek o zdrowym umyśle uwierzy temu idiocie, że taka niewinna nastolatka jak ja mogłam mu, brzydko mówiąc, dać dupy? Można powiedzieć, że mam przewagę i powinnam to jakoś wykorzystać. Lecz z drugiej strony, jeżeli poleciałabym z tym całym gównem na policje to zrobiłoby się z tego wszystkiego niezłe show. Mam na myśli, że mama i ogólnie wszyscy by się dowiedzieli o tym, jaką szmatą jestem. Moje życie stało by się jednym wielkim reality show, w którym główna rola przypadłaby mnie. Rozważający wszystko jeszcze raz dalej nie doszłam do ostatecznej decyzji. Boże, jakie to jest śmieszne, nigdy bym nie pomyślała, że będę musiała podejmować takie durne decyzje w swoim życiu. Nie wiem czy się śmiać czy płakać. Kogo ja oszukuje do cholery?! Byłam aktualnie na skraju załamania nerwowego. Temu natomiast uśmieszek z twarzy nie schodził. Chętnie urwałabym mu jaja i wcisnęła do tej uśmiechniętej buźki.
- Miejmy to już za sobą – mruknęłam, podejmując zbyt pochopnie decyzję.
Podeszłam do niego i mocno wpiłam się w jego usta. Zrobię wszystko żeby mój sekret był bezpieczny i zrobię wszystko żeby zatrzymać przy sobie Justina.
Wyszłam z łazienki, ostatni raz poprawiając i wygładzając materiał sukienki. Włosy przyprowadziłam do porządku w łazience, a jakichkolwiek śladów po płakaniu się pozbyłam. W sumie nie wiem, po co, skoro łzy leciały mi niezależnie od tego jak bardzo starałam się je powstrzymać. Nie wierze, że znowu posunęłam się do czegoś takiego tylko żeby zawalczyć o swoje dobro. Jak nisko jeszcze mogę upaść? Czułam się jak bezwartościowa szmata. Znowu. Myślałam, że po tamtym razie będzie wszystko super i wszystko się ułoży? Boże jak mogłam być taka głupia. Teraz muszę płacić za błędy z przeszłości. Tylko jak długo mam to robić? Jak długo mam być traktowana jak śmieć? Jak długo będę za to wszystko karana? Byłam już na skraju załamania. Przez głowę przeszłą mi nawet myśl zrezygnowania z pracy w agencji. Po prostu rzucenia tego wszystkiego i uwolnienia się od Johna i demonów z przeszłości. To wszystko mnie przytłaczało, a raczej zabijało. Tak dosłownie zabijało. Czułam się okropnie fizycznie i psychicznie. John postanowił uprawiać dziki seks w bardzo mało przestrzennej kabinie łazienkowej. Nie powstrzymywał się przed niczym, po prostu traktował mnie jak swoją dziwkę, tym samym krzywdząc mnie fizycznie, a przede wszystkim psychicznie. Podbrzusze i moja strefa kobieca niemiłosiernie mnie bolały, a na ciele miałam zadrapania i siniaki od jego mosiężnego uścisku. Ten człowiek powoli mnie zabijał. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że aktualnie jestem ofiarą powolnej śmierci, która jest niewyobrażalnie bolesna. Przeciskałam się przez ludzi ze spuszczoną głową. Nikt nie może zobaczyć, że płaczę. Nie jestem na szkolnej imprezie tylko na przyjęciu na światową skalę show biznesu i na dodatek jestem główną sensacją tego przyjęcia. Już widzę jak by wszędzie huczało na mój temat. Byłabym nie pierwszy stronach gazet z nagłówkiem, że Justin mnie zdradza czy Bóg wie, co innego. Nie wydaje mi się, że to by pomogło w mojej dalszej karierze, jeżeli taka owa będzie. Wracając do Justina, gdzie on do cholery jest? Rozglądałam się dyskretnie we wszystkie strony, szukając bruneta. Modliłam się żeby na mojej twarzy nie było jakiś drastycznych skutków przez mój płacz. Na głównej sali nie było po nim śladu. W łazience go też na pewno nie było, no chyba, że na moje szczęście właśnie do nie poszedł. Szkoda, że odrobinę za późno. Więc został mi jeszcze wielki balkon. Wzięłam głęboki wdech i wydech, a następnie udałam się w stronę wyjścia na taras, gdzie znajdowała się większa część imprezowiczów. Co się dziwić, jak jest z niego idealny widok na całą oświetloną panoramę miasta.
- Justin – szepnęłam pod nosem, widząc go przy barierce.
Stał z jakąś dziewczyną. Gadali i śmiali się cały czas, popijając drinki. Czy byłam zazdrosna? Oczywiście, że nie wiem. Pomiędzy nami nic nie ma, więc nie powinnam być. Lecz jednak poczułam dziwne uczucie, które zawsze mi towarzyszyło na zawodach, gdy ktoś był lepszy ode mnie. Okej, czyli jednak byłam zazdrosna. Zrobiłam niepewny krok w ich kierunku, ale od razu się wycofałam. Może nie powinnam mu psuć humoru? Tak definitywnie nie powinnam mu go psuć jak i wieczoru. Wykorzystując to, że mnie nie widział wróciłam do środka i udałam się w stronę głównego wyjścia. Nie żegnając się z żadną zapoznaną przeze mnie dziś osobą, wyszłam na zewnątrz. Rozglądałam się za limuzyną, którą przyjechaliśmy tutaj z Justinem. Łatwo było ją znaleźć w tłumie innych limuzyn, ponieważ miała pozłacane elementy. Wyglądało to wieśniacko, ale kto co lubi. Ignorując blaski fleszy i natarczywych paprazzi, poszłam w kierunku poszukiwanej limuzyny. Clancy, jak zapamiętałam, stał oparty o maskę i palił papierosa.
- Dobry wieczór – uśmiechnęłam się lekko w jego stronę. Ściskałam nerwowo kopertówkę w dłoniach.
- Witaj Cailin coś się stało? – posłał mi szeroki uśmiech.
Wyglądał na sympatycznego. Dałabym mu około czterdziestu lat no może troszkę więcej. Długie jak na mężczyznę włosy upięte miał w niskiego kucyka, który idealnie się mieścił pod czapką. Na twarzy za to miał siwy wąsik i dość sporo zmarszczek. Jednak w oku miał ten błysk typowy dla flirciarzy i kobieciarzy. Zaśmiałam się cicho w duchu z mojej opinii.
- Mógłby mnie pan zawieść do domu, a później wrócić tu po Justina? – spytałam niepewnie.
Wiem, że jest szoferem i wożenie dla niego ludzi to codzienny zawód, ale jednak on nie był moim szoferem, więc najprościej na świecie mógłby mi po prostu odmówić. Więc miałam powody do tego by czuć się nieswojo.
- Nie wracacie razem? – spytał marszcząc czoło i tym samym powodując więcej zmarszczek na swojej twarzy. Zgasił niedopałek papierosa, wrzucając go do kosza.
- Mała zmiana planów – uśmiechnęłam się nerwowo. Co on się tak wypytywał? Nie mógł po prostu powiedzieć tak lub nie?
- W takim razie wsiadaj – zaśmiał się cicho i podszedł ze mną do tylnich drzwi, które po chwili mi otworzył.
Wsiadłam do środka i ostatni raz spojrzałam na budynek, w którym dalej był Justin. Przymknęłam oczy, pozwalając kilku słonym łzom spłynąć po moich policzkach. Clancy usiadł na swoim miejscu, a następnie odjechaliśmy. Niczym kopciuszek uciekający swoją karetą.
*
Leżałem bezczynnie, wpatrując się w nudny biały sufit. Może gdyby miał jakiś kolorowy wzorek lub szlaczek to byłby ciekawy. Mógłbym leżeć i główkować, czemu jest zawijas w tą stronę a nie w tamtą, albo wymyślać jakieś przenośnie lub metafory. Boże Bieber, o czym ty myślisz? Nie mogłem spać od wschodu słońca. Czyli jakoś od piątej rano. Za jakie grzechy muszę mieć pokój po stronie wschodniej. Z przyjęcia wróciłem przed północą. Na dodatek zostałem bezczelnie wystawiony przez Cailin. Clancy powiedział, że przyszła do niego i poprosiła żeby ją odwiózł. Mówił, że wyglądała marnie, tak jakby się coś stało. Później natomiast dostałem od niej wiadomość z przeprosinami i wymówką, że strasznie źle się poczuła, a mnie nie mogła znaleźć, więc pojechała do domu. Tak czy siak będzie się musiała dzisiaj spowiadać na dywaniku. Co do wczorajszego wieczoru. Spędziliśmy z Nicki czas jak dawniej. Śmiejąc się, gadając i pijąc alkohol. Alkoholowi kumple z nas. Jeżeli mam być szczery to zaskoczyła mnie tym, że się do mnie przystawiała. Zawsze stawialiśmy tylko na przyjaźń, chociaż, że pomiędzy nami było coś więcej. Oczywiście, że wylądowaliśmy kilka albo nawet kilkanaście razy w łóżku. To były takie przyjacielskie przysługi. Nie przeszkadzały nam takie układy. Jak się bawić to się bawić, prawda? Przykro mi było z powodu jej i Drake’a. pamiętam jak była w nim szaleńczo zakochana. Jak cały czas o nim gadała. Jaka była szczęśliwa. Naprawdę myślałem, że to wypali, bo byli naprawdę świetną parą. Jak widać miłość to przereklamowana suka. Nie byłem typem takiego przyjaciela, który byłby właśnie w drodze skopać tyłek temu dupkowi. Nicki zawsze była twardą dziewczyną, taką chłopczycą. Umiała o siebie zadbać i mogę się założyć, że zajęła się już porządnie Drake’iem. Oczywiście nie mam na myśli tego, że go porwała i torturowała, a później zabiła. Nic z tych rzeczy. Pewnie go jakoś upokorzyła, albo dała w twarz, albo coś takiego. Babskie pomysły. Mam nadzieję, że facet wiec, co stracił. Sięgnąłem po telefon i spojrzałam na godzinę. Dochodziła godzina ósma. Przeleżałem trzy godziny po prostu myśląc i nie zasnąłem z nudy? Co ze mną nie tak? Wygramoliłem się z wygodnego łóżka i leniwmy krokiem poszedłem do łazienki. Zrzuciłem z siebie bokserki i wskoczyłem szybko pod prysznic. Po szybkim, ale orzeźwiającym prysznicu, zrobiłem poranną toaletę. Wiecie te wszystkie duperele, jak umycie zębów, ogolenie się, ułożenie włosów. Owinięty ręcznikiem w pasie wróciłem do pokoju i od razu skierowałem się w stronę garderoby. Pamiętam jak Cailin się nią zachwycała, widziałem wtedy w jej oczach te iskierki zazdrości. Na dworze było dziś upalnie, więc zdecydowałem się na dżinsy z małym krokiem, zwykła biała koszulkę na ramiączkach idealnie dopasowana do mojej postury i vansy w kolorowe wzorki. Włożyłem na siebie nową parę bokserek, a następnie wybrane ubrania. Wyjąłem z jednej gablotki złoty zegarek i zapiąłem go na lewym nadgarstku. Przejrzałem się w lustrze, rozczochrując jeszcze bardziej nieład we włosach. Wróciłem do pokoju, zagarnąłem z półki telefon, klucze i portfel, a następnie wyszedłem, zbiegając po schodach na dół.
Podjechałem pod dobrze mi już znany hotel i wysiadłem z samochodu. Nie jechałem dziś po blondynkę, ponieważ napisała mi, że zabrała się z Ellen i jest już od 8 na planie. Nie widziałem w tym sensu, bo zamiast się wyspać, to jechała tak niepotrzebnie wcześnie. Tak i powiedziałeś to ty, który nie śpi od 5 rano. Zaśmiałem się sam z siebie i wszedłem do hotelu. Skinąłem recepcjonistce głową na przywitanie i udałem się do windy, która akurat podjechała. Szybko wsiadłem i wcisnąłem guzik z właściwym numerkiem piętra. Byłem podekscytowany. No dobra podekscytowany to mało powiedziane. Już nie mogłem się doczekać. Czułem się jak małe dziecko przed otwieraniem prezentów w Boże Narodzenie. A moim prezentem będzie naga niewinna Cailin. O matulu ja nie wiem jak ja to przeżyje. To będzie nasza najbardziej intymna chwila. To będzie nasza najlepsza chwila. Zachowywałem się mniej więcej jak napalony gówniarz podekscytowany tym, że zaraz pierwszy raz oglądnie film porno. Zaśmiałem się pod nosem ze swojej głupoty. Wysiadłem z windy, gdy zatrzymała się na dobrym piętrze i udałem się do właściwego pokoju. W pomieszczeniu był jak zwykle harmider. Każdy zajmował się swoimi obowiązkami i swoim sprzętem. Ignorując Johna, wszedłem do garderoby gdzie była Cailin z Ellen i Bellą. Blondynka siedziała na kanapie, odziana tylko w satynowy czarny szlafroczek. Dziewczyny przygotowywały wszystkie potrzebne rzeczy do zrobienia jej i mnie. Cailin w ogóle nie zareagowała, gdy wszedłem do pomieszczenia. Siedziała po turecku, oparta łokciem o oparcie sofy. Patrzyła pustym wzrokiem na jakiś punkt na podłodze.
- Co z nią? - spytałem cicho dziewczyn, witając się z nimi całusem w policzek.
- Nie wiemy właśnie, jest taka odkąd przyjechałyśmy – odpowiedziała Ellen, patrząc na
Belle, a następnie na mnie.
- Starałyście się z nią porozmawiać? – spytałem, przyglądając się cały czas Cailin.
To było nie w jej stylu. Owszem miała czasami złe dni, ale zawsze starała się zatuszować swoje emocje i po prostu zakładała swoją ulubioną maskę mówiącą „jestem twardą suką, która nie mam uczuć”. Daleko ci do takiej maleńka. Siedziała na tej sofie kompletnie nie kontaktując. Wyglądała jakby spała z otwartymi oczami, albo była martwa tylko, że z otwartymi oczami. Tak wiem to dziwne, ale to naprawdę tak wyglądało! Wpatrywałem się w nią chwilę. Dosłownie wypalałem swoim wzrokiem dziury w jej ciele. Rozbierałem ją wzrokiem. Musiało to wyglądać komicznie, bo usłyszałam cichy chichot dziewczyn, ale to nie w tym rzecz. Najnormalniej na świecie Cailin by teraz zaczęła się mnie czepiać i rzucać na mnie, że tak się na nią patrzę, a było wręcz przeciwnie! Ona nawet nie drgnęła. Zamrugała kilka razy i oblizała swoje spierzchnięte i popękane usta.
- Tak – mruknęła Ellen.
- Mówiła, że źle spała i się po prostu źle czuje – dokończyła Bella, wzruszając ramionami.
- Zostawcie nas na chwilę, postaram się coś od niej wyciągnąć.
- Okej – mruknęły obie, posyłając mi lekkie uśmiechy. Podszedłem do sofy i powoli na niej usiadłem. Położyłem delikatnie dłoń na nagim kolanie dziewczyny.
- O Justin, hej – mruknęła, uśmiechając się lekko – kiedy przyszedłeś? – dodała, zakładając włosy za ucho.
- Jakieś 5 minut temu – odpowiedziałem.
Przyglądałem się jej dokładnie. Wyglądała marnie, tak jak Clancy mówił. Była blada, miała sińce pod oczami, nos czerwony, a oczy opuchnięte i czerwone.
- Ou – zmarszczyła czoło, oblizując nerwowo wargi – zamyśliłam się i dlatego cię nie widziałam, przepraszam – uśmiechnęła się blado i spuściła wzrok.
- Cailin wszystko w porządku? – spytałem, gładząc delikatnie jej skórę na udzie.
- Tak tak, czemu pytasz? – odparła szybko, przeczesując włosy ręką. Ewidentnie się denerwowała lub czymś zamartwiała.
- Nie wyglądasz za dobrze i się dziwnie zachowujesz – mruknąłem, nie spuszczając wzroku z jej twarzy.
- Zacznijcie się przygotowywać, bo chcemy zacząć punkt dziesiąta – do garderoby wszedł John, informując nas. Cailin momentalnie się cała napięła.
Coś mi tu nie grało. Nie czekając na naszą reakcje wyszedł, a dziewczyna po prostu się rozpłakała.
- Hej, Cailin co się dzieję? – od razu wziąłem ją w swoje ramiona, przytulając mocno do siebie.
- To tak boli - szepnęła z bólem w głosie, płacząc coraz bardziej.
- Co on Ci zrobił? – od razu się cały napiąłem. Przysięgam, że jeżeli ten sukinsyn położył na niej łapy lub zrobił cokolwiek innego to nie ręczę za siebie.
- Nie chcemy wam przerywać, ale musimy zacząć was przygotowywać – Bella niepewnie powiedziała, stając z Ellen w drzwiach garderoby.
- Jest okej – blondynka się ode mnie odsunęła, ocierając szybko policzki. Pociągnęła nosem i uśmiechnęła się do dziewczyn.
Wymigała się od wyjaśnień. Albo bała się mi powiedzieć albo nie chciała o tym mówić. Coś się stało i to coś poważnego.
- No to siadajcie – uśmiechnęła się lekko Ellen, stając przy jednej z toaletek. Bella zaraz podeszłą do drugiej.
*
Tym razem zlecenie było dość intymne i kontrowersyjne. Jednym słowem, odważne. Blondynka z załamanej i zapłakanej dziewczyna zmieniła się w kuszącą i emanującą seksem kobietę. Ciemny i mocny makijaż dodawał jej dzikości, natomiast pofalowane swobodnie opadające włosy dodawały jej odrobinę niewinności, którą kobieta również kusiła. Mężczyźni uwielbiają niewinne cnotki. Jednak to brunet tym razem odgrywał rolę niewinnego, który padł ofiarą pożądania do kobiety. Na dodatek do tego wszystkiego, oboje byli całkiem nadzy. Cała koncepcja idealnie pasowała do perfum, które będą reklamować, „Desire”* od Dior.
- Dobra ustawiać się na miejsca! – krzyknął reżyser. Brązowooki i zielonooka stanęli pod ścianą.
Sceneria była zrobiona w stylu jednego z pokoi mieszczących się w najtańszym burdelu. Czarne poobdzierane ściany. Dwie stare lampki na ścianie. Podarte i brudne zasłony oraz stara i zniszczona kanapa. W tym cała ta kontrowersja. Cailin miała być prostą dziwką, a Justin niewinnym facetem pragnącym zrobić coś wybiegające poza jego codzienność.
- Gotowa? – chłopak szepnął do swojej towarzyszki, patrząc na nią łagodnym wzrokiem.
Pomijając tonę makijażu, widział w jej oczach ból, jej cierpienie, które go zabijało. Przytaknęła niepewnie głową.
- Kamera! Światła! Akcja! – krzyknął John i wszystko poszło w ruch.
Dziewczyna przycisnęła swojego towarzysz do ściany. Od pasa w dół ich ciała przylegały do siebie. Natomiast od pasa w górę, wszystko było na widoku. Cailin patrzyła na Justina kuszącym wzrokiem, w którym kryło się również pożądanie.
Miała mieć przewagę nad chłopakiem. Ona miała dominować.
Brunet patrzył się na swoją kusicielkę, wzrokiem przepełnionym pragnieniem, podnieceniem i podekscytowaniem.
Czy ich emocje i uczucia to była tylko gra? Czy może naprawdę oboje odczuwali pragnienie? Ich nagie ciała się stykały. Mieli ze sobą kontakt intymny. To nie było już takie zwykłe pozowanie. Kontakt fizyczny zawsze wzmacnia uczucia. Jak bardzo wzmocni ich uczucia i podejście do tego wszystkiego?
Jasnowłosa przygryzła seksownie wargę i przejechała opuszkiem palca po torsie swojego partnera. Ciemnowłosy nie spuszczał wzroku z kobiety. Był nią oszołomiony. Dla niego to wszystko nie było grą aktorską. On zachowywał się normalnie. Jakby byli tutaj sami i jakby to nie było żadne zlecenie. Czuł prawdziwe pożądanie, prawdziwe uczucia.
Cailin stanęła na palcach i zaczęła muskać linię szczęki chłopaka. Justin przymrużył oczy, a następnie zwinnym ruchem odwrócił blondynkę tyłem do siebie. Jego ręka od razu powędrowała na jej kobiecość, okrywając ją. To już nie było zwykłe zlecenie. Może dla wszystkich dokoła, dla całej ekipy to tak, ale dla tej dwójki definitywnie nie. Blondynka położyła dłoń na karku bruneta i przycisnęła swoje ciało do jego, wyginając się w lekki łuk, ukazując swoje okrągłe piersi i sterczące sutki. Brązowooki zwiedzał drobne ciało dziewczyny swoimi wielkimi dłońmi. Zielonooka zacisnęła delikatnie nogi żeby zakryć swoją partię intymną. Jasnowłosa czując, że powoli zaczyna się poddawać w roli jak i w rzeczywistości swojemu partnerowi postanowiła z powrotem przejąć pałeczkę. Odwróciła się i splotła ich ręce razem, a następnie przycisnęła do obdartej i zimnej ściany. Unieruchomiła ciałem, ciało Justina. Został uwięziony pod jej urokiem. Trąciła swoimi ustami jego, drocząc się z nim. Pocałować? Czy może jednak nie? Puściła jego jedną dłoń i zaczęła sunąć paznokciem od nadgarstka po całej ręce aż do ramienia. Wzięła delikatnie w zęby jego wargę. Chłopak robił, co w jego mocy żeby nie pęknąć i nie rzucić się na swoją kusicielkę. Rozkoszował się jej każdym dotykiem, czynem i spojrzeniem. Ile by dał za to żeby blondynka nie traktowała tego, jako zwykłe zlecenie i wcielanie się w przydzielone im role. Czy brunet miał rację? Czy Cailin traktowała to tak jak uznał? Justin nie mogąc się powstrzymać, zjechał wolną dłonią po boku dziewczyny, a następnie pewnie ścisnął jej jędrny pośladek.
- Cięcie! – krzyknął reżyser i od razu podszedł do kamerzystów. Ellen podała Cailin i Justinowi, szlafroki żeby mogli okryć swoje nagie ciała.
*
Nie chciałam tu być. Widziałam cały czas wzrok Johna, czułam go na sobie. Czułam się źle. Czułam się tak cholernie źle, że w ogóle nie kontaktowałam, co robiłam, a dokładniej, co robiliśmy podczas kręcenia. Cały czas miałam przed oczami wczorajsze zdarzenie. W uszach dudniły mi jego ohydne słowa i jęki. Natomiast na ciele czułam jego ręce i pocałunki. Kręciło mi się w głowie i było mi na dobrze na myśl o tym wszystkim. Chciałam się zwinąć w mały kłębek i płakać do końca swojego marnego życia.
- Justin ja tu nie wytrzymam.. – szepnęłam w stronę Justina, przykładając dłoń do ust żebym powstrzymać płacz.
- Co się dzieje? – położył dłonie na moich ramionach i spojrzał mi prosto w oczy.
- Nie dam rady. – zignorowałam jego pytanie. Wyrwałam się i pobiegłam w stronę garderoby.
- Ej Cailin gdzie ty się wybierasz? Nie skończyliśmy jeszcze kręcić – powiedział zdezorientowany John i złapał mnie za nadgarstek tym samym uniemożliwiając mi iście dalej.
- Źle się czuję, nie dam rady dziś – szepnęłam, czując pierwsze łzy spływające po moich policzkach. Przyciągnął mnie do swojego ciała. Poczułam jak całe śniadanie podchodzi mi do gardła.
- Nie rób scen kochanie – szepnął mi do ucha i położył dłoń na moim pośladku. Kompletnie go nie obchodziło to, że cała ekipa przyglądała się całej sytuacji.
- Puszczaj mnie – wyrwałam się, odsuwając od niego.
- Anderson, co ty odpierdalasz? – Justin podszedł do naszej dwójki – daj dziewczynie święty spokój – dodał i odepchnął Johna do tyłu.
- Znowu zaczynasz zgrywać bohatera? – parsknął śmiechem, krzyżując ręce na piersi.
- Jakbyś nie pamiętał to ostatnio dostałeś tak, że się podnieść nie mogłeś, więc ja tobie radzę nie zaczynać – dawał nacisk na każde słowo. Patrzył na niego z pogardą i obrzydzeniem.
- Mieliśmy umowę cukiereczku – tym razem zwrócił się do mnie i posłał mi sztuczny uśmiech.
- Oszukałeś mnie! – krzyknęłam, czując jak zaraz wybuchnę płaczem jak nie wpadnę w histerię.
- Jesteś taka naiwna – zaśmiał się, kręcą z niedowierzenia głową.
- O czym on mówi? – Justin spojrzał na mnie.
Nie umiałam wyczytać nic z jego twarzy. Żadnej reakcji, emocji. Ignorując go pobiegłam do garderoby, a następnie do łazienki. Wybuchłam głośnym płaczem. Opadłam nad toaletą, a następnie zwymiotowałam całą zawartość mojego żołądka. Łzy mieszały się z moimi wymiocinami. Oszukał mnie. Tak perfidnie mnie oszukał, a ja mu się dałam. Boże jestem taką nawiną i głupią idiotką, a no i na dodatek puszczalską szmatą. Nigdy bym nie pomyślała o tym, że John może się stać taki w stosunku, co do mnie. Jest już dla mnie nikim, kompletnym zerem. Teraz wszystkim wszystko wygada. Justin się ode mnie odwróci, Pattie mnie wywali z agencji, a mama z domu. Wszyscy będą mieli mnie za nic nie wartą szmatę. Będę dla wszystkich zupełnym zerem. Takim jakim John stał się dla mnie. Niesamowite jak wszystko może się spieprzyć w przeciągu 24 godziny. Wczoraj przeżywałam najpiękniejszy wieczór w swoim życiu, najpiękniejszy dzień. Spełniało się jedno z moich marzeń. Byłam szczęśliwa. Wystarczył moment by jedna osoba weszła ze swoimi brudnymi buciorami do mojego życia i zostawiła po sobie ślady. Miałam ochotę zabić Johna. Uznajcie mnie za jakąś psychiczną wariatkę, ale naprawdę miałam ochotę zrobić wszystko żeby ten dupek zapłacił za wszystko, co mi zrobił. Łaknęłam zemsty. Chciałam się postawić i pokazać, że nie jestem żadną marionetką. Chciałam go zmieszać z błotem, zrobić z jego życia piekło, tak jak on to zrobił ze mną i z moim życiem.
- Cailin? – usłyszałam głos Justina i pukanie do drzwi. Kaszlnęłam czując, że już nic nie wydostanie się z wnętrzności mojego ciała. Otarłam usta i spuściłam wodę.
- Tak? – spytałam drżącym głosem. Justin uchylił drzwi, od razu patrząc na mnie.
Zapomniałam zamknąć na klucz? Idiotka. Nic nie powiedział. Po prostu wszedł i usiadł obok mnie, przyciskając do swojej piersi.
- Koniec nagrań na dziś – powiedział bez emocji. Słysząc jego ton od razu się odsunęłam i spojrzałam na niego.
- Proszę Cię nie lituj się nade mną – szepnęłam, zaciskając mocno usta.
- O czym ty mówisz? – spytał zdezorientowany – nie lituję się nad tobą, po prostu się martwię i jestem wkurwiony na tego chuja, który nawymyślał takie rzeczy – przeczesał nerwowo włosy. Czyli on nic nie wiedział? Co oznacz, że John nic nie powiedział.
- Po prostu zabierz mnie do domu – szepnęłam, chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim łóżku i ponownie wybuchnąć płaczem. Justin nic nie odpowiadając, wstał, a następnie pomógł mi. Po całej przepłakanej nocy uwierzcie, że ledwo się trzymałam na nogach.
- Cailin wyglądasz strasznie – szepnął, biorąc w dłonie moją twarz.
- Uwierz, że tak samo się czuję – uśmiechnęłam się blado, pociągając nosem.
- Chodź tu – westchnął i przycisnął mnie do swojego boku, oplatając ramieniem. Wyszliśmy z łazienki i od razu skierowaliśmy się w stronę garderoby.
- Proszę proszę, biedna mała Cailin – usłyszałam za sobą głos, który już zdążyłam znienawidzić. John opierał się bokiem o ścianę, mając skrzyżowane ręce na piersi.
- Anderson jeżeli się od niej nie odczepisz przysięgam, że wylądujesz w kostnicy – warknął Justin, odwracając się zaraz za mną.
- Tak tak – machnął ręką na Justina, kompletnie go ignorując – Cailin skarbie może wtajemniczymy twojego chłoptasia w twój sekret huh? – zapytał. Brzmiało to raczej jak pytanie retoryczne. Bo to było pytanie retoryczne debilko.
- John proszę – szepnęłam, patrząc się na niego błagalnie.
- Nie możesz chyba mieć tajemnic przed swoim chłopakiem – powiedział udając oburzenie, a następnie się zaśmiał.
- Kurwa John daj jej spokój, po pierwsze nie jesteśmy razem, a po drugie jak nie chce mówić to niech nie mówi – wtrącił się Justin widocznie poirytowany całym zajściem.
- Przygotuj popcorn to będzie niezłe show – powiedział cicho w stronę Justin tak jakby nie chciał żebym ja usłyszała. Boże on jest głąbem czy głąbem?
- Dlaczego ty mi to robisz? – spytałam cicho. Mój podbródek drżał, a ja powstrzymywałam się od płaczu. Znowu.
- Potrzebuję rozrywki w życiu – powiedział jak gdyby nigdy nic.
- Co przepraszam bardzo? – zrobiłam wielkie oczy.
Rozrywki? Czy on sobie ze mnie żartuje? Niszczy mi życie równocześnie niszcząc mnie, bo ma za mało rozrywki w życiu? Czy on jest normalny? Ten człowiek jest psychiczny. On powinien być odizolowany od ludzi. Powinien gnić za kratkami lub w szpitalu psychiatrycznym.
- To, co słyszałaś, a po drugie zawsze byłaś moja i tak ma już zostać – spojrzał na mnie ze złością w oczach.
- Czy ktoś i do cholery wytłumaczy, o co w tym wszystkim chodzi? – krzyknął Justin.
- Twoja panienka dała mi dupy, żeby dostać się do tej branży – westchnął, a następnie przewrócił oczami.
To było niesamowite, z jaką łatwością przeszło mu to przez gardło. Powiedział to mniej więcej tak jakby zamawiał jedzenie McDonald’s . Zacisnęłam mocno oczy, słysząc słowa Johna. Odwróciłam głowę w bok, a dłonie odruchowo zacisnęły się w pięści.
- Cailin? – usłyszałam cichy głos chłopaka.
- Nienawidzę cię! – krzyknęłam w stronę Johna i podeszłam do niego dając mu siarczystego policzka – po co ci to było? Po co?
Byłam zła. Cholera nie ja nie była zła, ja byłam wściekła. Wszystkie emocje się we mnie potęgowały. Od smutku po chęć zamordowania tego kawałka gówna. Nie umiem ująć w słowach jak cholernie nienawidziłam tego człowieka, jak nim gardziłam. Nie było słów, które mogłyby opisać moje uczucia do niego.
- Ponieważ gdy wszyscy cię kopnął w dupę jak się dowiedzą o tobie prawdy zostanę ci tylko ja, który taką ciebie akceptuje – rozmasował sobie policzek, a następnie uśmiechnął się cwaniacko.
- Zapomnij – warknęłam i znowu moja dłoń spotkała się z jego policzkiem – powiedz wszystkim całą prawdę, nie obchodzi mnie to – pociągnęłam nosem, unosząc dumnie głowę.
- Idealnie – klasnął w dłonie, zadowolony.
- Ale zapamiętaj sobie to, że nigdy nie będę twoja, nigdy – dałam nacisk na ostatnie słowo i ostatni raz dałam mu w twarz.
Odwróciłam się i spotkałam wzrok Justina. Już chciałam do niego podejść, gdy poczułam jak John przygważdża mnie do ściany. Co on ma z tym ciągłym przyciskaniem mnie do ściany lub drzwi?!
- Będziesz mnie błagać na kolanach, żebyś była moja – syknął mi w twarz.
- Prędzej się zabiję – odpowiedziałam.
Justin odciągnął ode mnie Johna i dał mu porządnie w twarz. Bez zastanowienia rzuciłam się mu w ramiona. Zauważyłam jeszcze, że John się podnosi i bez słowa odchodzi. Nie obchodziło mnie aktualnie to czy się mną brzydzi lub czy czuję do mnie nienawiść. Potrzebowałam być w jego ramionach, bo tylko tu się czułam bezpieczna. Tylko on mi dawał poczucie bezpieczeństwa, bliskości, miłości. Sprawiał, że czułam się potrzebna. Wspierał mnie, pomagał mi. Okazywał uczucia, których potrzebowałam względem mnie, których nikt nigdy nie raczył mi okazywać. Szczególnie mam tu na myśli moją mamę. Może i miałyśmy dobry kontakt, dogadywałyśmy się, ale nigdy nie czułam tej bliskości, miłości. Tego mi właśnie brakowało, tego od zawsze potrzebowałam.
- Przepraszam Cię za wszystko – szepnęłam, gdy odsunęłam się od chłopaka – za moje kłamstwa, za samą siebie i za to, że musiałeś być świadkiem tego wszystkiego – głos mi drżał i co chwilę się jąkałam.
- Hej Cailin spokojnie – wziął w dłonie moją twarz i ścierał kolejno to spływające łzy po policzkach.
- Nie jestem taka jak ci się wydaje Justin, nie jestem żadnym pieprzonym ideałem, przejrzyj w końcu na oczy – położyłam dłonie na jego nadgarstkach i delikatnie zdjęłam jego ręce z mojej twarzy.
- Przestań tak mówić, za dużo od siebie wymagasz – zmarszczył brwi, będąc oburzony moimi słowami i podejściem – mówisz tak jakbyś uważała się za jakiegoś robota, który nie może popełnić żadnego błędu. Cailin ile razy mam ci powtarzać, że jesteś tylko człowiekiem? Możemy popełniać błędy, a raczej musimy. Na błędach się również uczymy. Ty w końcu przejrzyj na oczy i zrozum to, że nie jesteś żadnym człowiekiem na baterie.
- Mam rozumieć, że nie zmieniłeś o mnie zdania po tym, co powiedział John? – spytałam cicho, niepewnie podnosząc na niego wzrok.
- Nie – uśmiechnął się lekko – to był dawno, a poza tym byłaś młoda i głupia – zaśmiał się cicho i musnął opuszkami palców mój policzek.
- Dziękuję Ci za wszystko Justin – szepnęłam, spuszczając głowę w dół – za to, że się tak o mnie troszczysz, że się mną opiekujesz, że mnie wspierasz – pociągnęłam nosem, uśmiechając się delikatnie przez łzy – to naprawdę wiele dla mnie znaczy – dodałam i podniosłam znowu na niego wzrok. Posłał mi szeroki uśmiech i pocałował delikatnie w czoło.
- W sumie to dziwne, że musiałaś się z nim przespać żeby dostać tą robotę, jesteś genialna w tym, co robisz – powiedział zdziwiony i się zaśmiał – bardzo bardzo genialna – dodał rozmarzonym głosem, robią miny jakby właśnie ktoś mu sprawiał dużo przyjemności. Boże fuu. No, ale widać, że sesja mu się podobała.
- O boże przestań! – pisnęłam, zakrywając czerwoną twarz dłońmi.
Niby było dobrze. Justin nie ma mnie za puszczalską szmatę tylko głupią i młodą nastolatkę. Co mnie zdziwiło, ponieważ pamiętam jak ja go od razu oceniłam po jednym małym incydencie, a on wręcz przeciwnie, wszystko zrozumiał i zaakceptował prawdę. Czułam się z tym źle, że ja byłam dla niego taka okropna, a on pozwala mi się wypłakać w jego ramię bez względu na to, o czym się przed chwilą dowiedział. On jest naprawdę wspaniałym człowiekiem, co muszę zacząć dostrzegać częściej i również mu to uświadamiać. Zasługuje na dobro w życiu, na same dobre rzeczy, do których ja niestety się nie nadaję. Natomiast John prawdopodobnie planuję już zemstę dla mnie oraz opracowuje zrujnowanie całego mojego życia i całej mnie. Czy mnie to obchodzi? Nie za bardzo. Po tym, co Justin dziś pokazał i jak się zachował, ufam mu i wiem, że mam w nim wsparcie oraz ochronę. Jeżeli Justin zaakceptował to wszystko to może inni, którzy się dowiedzą też tak postąpią.
- Potrzebuję alkoholu – przetarł swoją twarz dłońmi, a następnie przytulił mnie do swojego boku i ruszył w stronę garderoby.
- Co powiesz na mały wypad do jakiegoś baru dziś wieczorem? Tylko ty i ja huh? – spojrzałam na niego z zachęcającym uśmiechem na twarzy.
- Nie wpuszczą się małolato – wystawił język w moją stronę.
- O to, to się nie martw – mruknęłam.
- Napisz mi tylko gdzie i o której – pocałował mnie w głowę. Zgarnął swoje rzeczy i ubrany wyszedł z pomieszczenia.
Desire - z angielskiego, pożądanie
- Umówmy się tak kochanie. – ściskał moje pośladki pod materiałem sukienki. Dziękowałam sobie, że moja kreacja nie musiała wliczać stringów lub braku bielizny.
- John puść mnie proszę. – szepnęłam, chowając twarz za włosami. Czułam jak pierwsze słone łzy wypływają spod moich powiek.
- Zerwiesz kontakt z Justinem albo wszyscy twoi bliscy dowiedzą się o tym, jaką jesteś puszczalską szmatą – parsknął śmiechem i wziął w dłonie moją twarz. Zacisnęłam mocno szczękę i patrzyłam się na niego z obrzydzeniem w oczach – Masz jeszcze trzecią opcje – mruknął z cwaniackim uśmiechem na tej swojej przystojnej twarzy. Co, jak co, ale kuźwa był przystojny.
- Jaką? – wyrwałam swoją twarz z jego uścisku i wcisnęłam się bardziej w ścianę z nadzieją, że mnie jakoś pochłonie i uratuję od tego psychola.
- Powtórzymy naszą noc sprzed laty. – zaczął sunąc opuszkiem palca po moim nagim dekolcie.
- Jesteś chory! – krzyknęłam, wybuchając płaczem.
- Wtedy krzyczałaś inne słowa skarbie – zaśmiał się jakby był z siebie dumny.
Nie wiem kurwa z czego. Z głupoty? Podsumowując, żeby nikt się nie dowiedział o tym durnym incydencie z przeszłości, muszę się przestać spotykać z Justinem, co jest kompletnie nie wykonalne. Lecz żeby sekret nie wyszedł na jaw i żebym dalej mogła się spotykać z Justinem musiałabym się przespać z Johnem. Czwartą opcją jest ucieczka i wołanie o pomoc. Jakiś telefon do przyjaciela jest? Kolokwialnie mówiąc, jestem w czarnej dupie. Nie dam mu się znowu. Nie pozwolę żeby mnie dotknął, żeby znowu zrobił ze mnie szmatę.
- Dlaczego to robisz? – spytałam drżącym głosem, ocierając łzy z policzków – Czemu nie możesz dać mi spokoju? Co ja takiego zrobiłam, że się nade mną znęcasz? – wybuchłam jeszcze większym płaczem.
Stałam tam i wyglądałam jak mała dziewczynka, która zgubiła się w centrum handlowym.
- Bo Cię kocham Cailin i chcę żebyś była moja – znowu przycisnął swoje ciało do mojego.
Musnął opuszkami palców moje policzki. On mnie kocha? O co w tym wszystkim chodzi?
- John jak ty sobie to wszystko wyobrażałeś huh? Lub jak ty to sobie wszystko wyobrażasz? – odsunęłam go delikatnie, żeby znowu się nie rozzłościł czy coś.
Wiecie, co w tej sytuacji było najśmieszniejsze? Za tymi cholernymi drzwiami, do których zostałam już dziś przyciśnięta milion razy, cały czas odbywa się bankiet. Pełno bawiących się ludzi, a ja tu zaraz padnę ofiarą gwałtu. A jeszcze lepsze w tym wszystkim było to, że akurat nikomu się nie chciało teraz iść do tej zasranej łazienki! To się nazywa szczęście. Proszę wyczujcie tą ironię.
- No, więc pójdziemy tam do kabiny, będziemy się nawzajem rozbierać i pożerać się wzrokiem, a później no to już ci chyba nie muszę wyjaśniać, co później – poruszał cwaniacko brwiami i się zaśmiał.
- Nie chodziło mi o to głąbie – zmarszczyłam czoło, widząc, jakim jest durniem.
- Przedstawię ci całą sytuację jeszcze raz – odszedł ode mnie i zaczął chodzić po wielkiej łazience – Po pierwsze ja nie chcę żebyś spotykała się z tym gnojkiem, ponieważ ty jesteś moja – zaczął wyliczać na palcach po kolei powody – Po drugie ty nie chcesz żeby twój brudny sekret wyszedł na jaw – uniósł trzeciego palca – A po trzecie twoimi jedynym wyjściem jest seks ze mną – wzruszył ramionami.
Jeżeli powiedziałabym, że nienawidzę tego człowieka to by to było za mało powiedziane. Mam nadzieję, że jest coś silniejszego niż nienawiść, bo to właśnie czuję do niego. Jak można być tak okrutnym? Ja nawet nie jestem pełnoletnia do cholery! Mogę go posądzić o gwałt, ale on wtedy by mnie wydał, że sama mu wlazłam do łóżka jak miałam 16 lat. Chociaż co za człowiek o zdrowym umyśle uwierzy temu idiocie, że taka niewinna nastolatka jak ja mogłam mu, brzydko mówiąc, dać dupy? Można powiedzieć, że mam przewagę i powinnam to jakoś wykorzystać. Lecz z drugiej strony, jeżeli poleciałabym z tym całym gównem na policje to zrobiłoby się z tego wszystkiego niezłe show. Mam na myśli, że mama i ogólnie wszyscy by się dowiedzieli o tym, jaką szmatą jestem. Moje życie stało by się jednym wielkim reality show, w którym główna rola przypadłaby mnie. Rozważający wszystko jeszcze raz dalej nie doszłam do ostatecznej decyzji. Boże, jakie to jest śmieszne, nigdy bym nie pomyślała, że będę musiała podejmować takie durne decyzje w swoim życiu. Nie wiem czy się śmiać czy płakać. Kogo ja oszukuje do cholery?! Byłam aktualnie na skraju załamania nerwowego. Temu natomiast uśmieszek z twarzy nie schodził. Chętnie urwałabym mu jaja i wcisnęła do tej uśmiechniętej buźki.
- Miejmy to już za sobą – mruknęłam, podejmując zbyt pochopnie decyzję.
Podeszłam do niego i mocno wpiłam się w jego usta. Zrobię wszystko żeby mój sekret był bezpieczny i zrobię wszystko żeby zatrzymać przy sobie Justina.
Wyszłam z łazienki, ostatni raz poprawiając i wygładzając materiał sukienki. Włosy przyprowadziłam do porządku w łazience, a jakichkolwiek śladów po płakaniu się pozbyłam. W sumie nie wiem, po co, skoro łzy leciały mi niezależnie od tego jak bardzo starałam się je powstrzymać. Nie wierze, że znowu posunęłam się do czegoś takiego tylko żeby zawalczyć o swoje dobro. Jak nisko jeszcze mogę upaść? Czułam się jak bezwartościowa szmata. Znowu. Myślałam, że po tamtym razie będzie wszystko super i wszystko się ułoży? Boże jak mogłam być taka głupia. Teraz muszę płacić za błędy z przeszłości. Tylko jak długo mam to robić? Jak długo mam być traktowana jak śmieć? Jak długo będę za to wszystko karana? Byłam już na skraju załamania. Przez głowę przeszłą mi nawet myśl zrezygnowania z pracy w agencji. Po prostu rzucenia tego wszystkiego i uwolnienia się od Johna i demonów z przeszłości. To wszystko mnie przytłaczało, a raczej zabijało. Tak dosłownie zabijało. Czułam się okropnie fizycznie i psychicznie. John postanowił uprawiać dziki seks w bardzo mało przestrzennej kabinie łazienkowej. Nie powstrzymywał się przed niczym, po prostu traktował mnie jak swoją dziwkę, tym samym krzywdząc mnie fizycznie, a przede wszystkim psychicznie. Podbrzusze i moja strefa kobieca niemiłosiernie mnie bolały, a na ciele miałam zadrapania i siniaki od jego mosiężnego uścisku. Ten człowiek powoli mnie zabijał. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że aktualnie jestem ofiarą powolnej śmierci, która jest niewyobrażalnie bolesna. Przeciskałam się przez ludzi ze spuszczoną głową. Nikt nie może zobaczyć, że płaczę. Nie jestem na szkolnej imprezie tylko na przyjęciu na światową skalę show biznesu i na dodatek jestem główną sensacją tego przyjęcia. Już widzę jak by wszędzie huczało na mój temat. Byłabym nie pierwszy stronach gazet z nagłówkiem, że Justin mnie zdradza czy Bóg wie, co innego. Nie wydaje mi się, że to by pomogło w mojej dalszej karierze, jeżeli taka owa będzie. Wracając do Justina, gdzie on do cholery jest? Rozglądałam się dyskretnie we wszystkie strony, szukając bruneta. Modliłam się żeby na mojej twarzy nie było jakiś drastycznych skutków przez mój płacz. Na głównej sali nie było po nim śladu. W łazience go też na pewno nie było, no chyba, że na moje szczęście właśnie do nie poszedł. Szkoda, że odrobinę za późno. Więc został mi jeszcze wielki balkon. Wzięłam głęboki wdech i wydech, a następnie udałam się w stronę wyjścia na taras, gdzie znajdowała się większa część imprezowiczów. Co się dziwić, jak jest z niego idealny widok na całą oświetloną panoramę miasta.
- Justin – szepnęłam pod nosem, widząc go przy barierce.
Stał z jakąś dziewczyną. Gadali i śmiali się cały czas, popijając drinki. Czy byłam zazdrosna? Oczywiście, że nie wiem. Pomiędzy nami nic nie ma, więc nie powinnam być. Lecz jednak poczułam dziwne uczucie, które zawsze mi towarzyszyło na zawodach, gdy ktoś był lepszy ode mnie. Okej, czyli jednak byłam zazdrosna. Zrobiłam niepewny krok w ich kierunku, ale od razu się wycofałam. Może nie powinnam mu psuć humoru? Tak definitywnie nie powinnam mu go psuć jak i wieczoru. Wykorzystując to, że mnie nie widział wróciłam do środka i udałam się w stronę głównego wyjścia. Nie żegnając się z żadną zapoznaną przeze mnie dziś osobą, wyszłam na zewnątrz. Rozglądałam się za limuzyną, którą przyjechaliśmy tutaj z Justinem. Łatwo było ją znaleźć w tłumie innych limuzyn, ponieważ miała pozłacane elementy. Wyglądało to wieśniacko, ale kto co lubi. Ignorując blaski fleszy i natarczywych paprazzi, poszłam w kierunku poszukiwanej limuzyny. Clancy, jak zapamiętałam, stał oparty o maskę i palił papierosa.
- Dobry wieczór – uśmiechnęłam się lekko w jego stronę. Ściskałam nerwowo kopertówkę w dłoniach.
- Witaj Cailin coś się stało? – posłał mi szeroki uśmiech.
Wyglądał na sympatycznego. Dałabym mu około czterdziestu lat no może troszkę więcej. Długie jak na mężczyznę włosy upięte miał w niskiego kucyka, który idealnie się mieścił pod czapką. Na twarzy za to miał siwy wąsik i dość sporo zmarszczek. Jednak w oku miał ten błysk typowy dla flirciarzy i kobieciarzy. Zaśmiałam się cicho w duchu z mojej opinii.
- Mógłby mnie pan zawieść do domu, a później wrócić tu po Justina? – spytałam niepewnie.
Wiem, że jest szoferem i wożenie dla niego ludzi to codzienny zawód, ale jednak on nie był moim szoferem, więc najprościej na świecie mógłby mi po prostu odmówić. Więc miałam powody do tego by czuć się nieswojo.
- Nie wracacie razem? – spytał marszcząc czoło i tym samym powodując więcej zmarszczek na swojej twarzy. Zgasił niedopałek papierosa, wrzucając go do kosza.
- Mała zmiana planów – uśmiechnęłam się nerwowo. Co on się tak wypytywał? Nie mógł po prostu powiedzieć tak lub nie?
- W takim razie wsiadaj – zaśmiał się cicho i podszedł ze mną do tylnich drzwi, które po chwili mi otworzył.
Wsiadłam do środka i ostatni raz spojrzałam na budynek, w którym dalej był Justin. Przymknęłam oczy, pozwalając kilku słonym łzom spłynąć po moich policzkach. Clancy usiadł na swoim miejscu, a następnie odjechaliśmy. Niczym kopciuszek uciekający swoją karetą.
*
Leżałem bezczynnie, wpatrując się w nudny biały sufit. Może gdyby miał jakiś kolorowy wzorek lub szlaczek to byłby ciekawy. Mógłbym leżeć i główkować, czemu jest zawijas w tą stronę a nie w tamtą, albo wymyślać jakieś przenośnie lub metafory. Boże Bieber, o czym ty myślisz? Nie mogłem spać od wschodu słońca. Czyli jakoś od piątej rano. Za jakie grzechy muszę mieć pokój po stronie wschodniej. Z przyjęcia wróciłem przed północą. Na dodatek zostałem bezczelnie wystawiony przez Cailin. Clancy powiedział, że przyszła do niego i poprosiła żeby ją odwiózł. Mówił, że wyglądała marnie, tak jakby się coś stało. Później natomiast dostałem od niej wiadomość z przeprosinami i wymówką, że strasznie źle się poczuła, a mnie nie mogła znaleźć, więc pojechała do domu. Tak czy siak będzie się musiała dzisiaj spowiadać na dywaniku. Co do wczorajszego wieczoru. Spędziliśmy z Nicki czas jak dawniej. Śmiejąc się, gadając i pijąc alkohol. Alkoholowi kumple z nas. Jeżeli mam być szczery to zaskoczyła mnie tym, że się do mnie przystawiała. Zawsze stawialiśmy tylko na przyjaźń, chociaż, że pomiędzy nami było coś więcej. Oczywiście, że wylądowaliśmy kilka albo nawet kilkanaście razy w łóżku. To były takie przyjacielskie przysługi. Nie przeszkadzały nam takie układy. Jak się bawić to się bawić, prawda? Przykro mi było z powodu jej i Drake’a. pamiętam jak była w nim szaleńczo zakochana. Jak cały czas o nim gadała. Jaka była szczęśliwa. Naprawdę myślałem, że to wypali, bo byli naprawdę świetną parą. Jak widać miłość to przereklamowana suka. Nie byłem typem takiego przyjaciela, który byłby właśnie w drodze skopać tyłek temu dupkowi. Nicki zawsze była twardą dziewczyną, taką chłopczycą. Umiała o siebie zadbać i mogę się założyć, że zajęła się już porządnie Drake’iem. Oczywiście nie mam na myśli tego, że go porwała i torturowała, a później zabiła. Nic z tych rzeczy. Pewnie go jakoś upokorzyła, albo dała w twarz, albo coś takiego. Babskie pomysły. Mam nadzieję, że facet wiec, co stracił. Sięgnąłem po telefon i spojrzałam na godzinę. Dochodziła godzina ósma. Przeleżałem trzy godziny po prostu myśląc i nie zasnąłem z nudy? Co ze mną nie tak? Wygramoliłem się z wygodnego łóżka i leniwmy krokiem poszedłem do łazienki. Zrzuciłem z siebie bokserki i wskoczyłem szybko pod prysznic. Po szybkim, ale orzeźwiającym prysznicu, zrobiłem poranną toaletę. Wiecie te wszystkie duperele, jak umycie zębów, ogolenie się, ułożenie włosów. Owinięty ręcznikiem w pasie wróciłem do pokoju i od razu skierowałem się w stronę garderoby. Pamiętam jak Cailin się nią zachwycała, widziałem wtedy w jej oczach te iskierki zazdrości. Na dworze było dziś upalnie, więc zdecydowałem się na dżinsy z małym krokiem, zwykła biała koszulkę na ramiączkach idealnie dopasowana do mojej postury i vansy w kolorowe wzorki. Włożyłem na siebie nową parę bokserek, a następnie wybrane ubrania. Wyjąłem z jednej gablotki złoty zegarek i zapiąłem go na lewym nadgarstku. Przejrzałem się w lustrze, rozczochrując jeszcze bardziej nieład we włosach. Wróciłem do pokoju, zagarnąłem z półki telefon, klucze i portfel, a następnie wyszedłem, zbiegając po schodach na dół.
Podjechałem pod dobrze mi już znany hotel i wysiadłem z samochodu. Nie jechałem dziś po blondynkę, ponieważ napisała mi, że zabrała się z Ellen i jest już od 8 na planie. Nie widziałem w tym sensu, bo zamiast się wyspać, to jechała tak niepotrzebnie wcześnie. Tak i powiedziałeś to ty, który nie śpi od 5 rano. Zaśmiałem się sam z siebie i wszedłem do hotelu. Skinąłem recepcjonistce głową na przywitanie i udałem się do windy, która akurat podjechała. Szybko wsiadłem i wcisnąłem guzik z właściwym numerkiem piętra. Byłem podekscytowany. No dobra podekscytowany to mało powiedziane. Już nie mogłem się doczekać. Czułem się jak małe dziecko przed otwieraniem prezentów w Boże Narodzenie. A moim prezentem będzie naga niewinna Cailin. O matulu ja nie wiem jak ja to przeżyje. To będzie nasza najbardziej intymna chwila. To będzie nasza najlepsza chwila. Zachowywałem się mniej więcej jak napalony gówniarz podekscytowany tym, że zaraz pierwszy raz oglądnie film porno. Zaśmiałem się pod nosem ze swojej głupoty. Wysiadłem z windy, gdy zatrzymała się na dobrym piętrze i udałem się do właściwego pokoju. W pomieszczeniu był jak zwykle harmider. Każdy zajmował się swoimi obowiązkami i swoim sprzętem. Ignorując Johna, wszedłem do garderoby gdzie była Cailin z Ellen i Bellą. Blondynka siedziała na kanapie, odziana tylko w satynowy czarny szlafroczek. Dziewczyny przygotowywały wszystkie potrzebne rzeczy do zrobienia jej i mnie. Cailin w ogóle nie zareagowała, gdy wszedłem do pomieszczenia. Siedziała po turecku, oparta łokciem o oparcie sofy. Patrzyła pustym wzrokiem na jakiś punkt na podłodze.
- Co z nią? - spytałem cicho dziewczyn, witając się z nimi całusem w policzek.
- Nie wiemy właśnie, jest taka odkąd przyjechałyśmy – odpowiedziała Ellen, patrząc na
Belle, a następnie na mnie.
- Starałyście się z nią porozmawiać? – spytałem, przyglądając się cały czas Cailin.
To było nie w jej stylu. Owszem miała czasami złe dni, ale zawsze starała się zatuszować swoje emocje i po prostu zakładała swoją ulubioną maskę mówiącą „jestem twardą suką, która nie mam uczuć”. Daleko ci do takiej maleńka. Siedziała na tej sofie kompletnie nie kontaktując. Wyglądała jakby spała z otwartymi oczami, albo była martwa tylko, że z otwartymi oczami. Tak wiem to dziwne, ale to naprawdę tak wyglądało! Wpatrywałem się w nią chwilę. Dosłownie wypalałem swoim wzrokiem dziury w jej ciele. Rozbierałem ją wzrokiem. Musiało to wyglądać komicznie, bo usłyszałam cichy chichot dziewczyn, ale to nie w tym rzecz. Najnormalniej na świecie Cailin by teraz zaczęła się mnie czepiać i rzucać na mnie, że tak się na nią patrzę, a było wręcz przeciwnie! Ona nawet nie drgnęła. Zamrugała kilka razy i oblizała swoje spierzchnięte i popękane usta.
- Tak – mruknęła Ellen.
- Mówiła, że źle spała i się po prostu źle czuje – dokończyła Bella, wzruszając ramionami.
- Zostawcie nas na chwilę, postaram się coś od niej wyciągnąć.
- Okej – mruknęły obie, posyłając mi lekkie uśmiechy. Podszedłem do sofy i powoli na niej usiadłem. Położyłem delikatnie dłoń na nagim kolanie dziewczyny.
- O Justin, hej – mruknęła, uśmiechając się lekko – kiedy przyszedłeś? – dodała, zakładając włosy za ucho.
- Jakieś 5 minut temu – odpowiedziałem.
Przyglądałem się jej dokładnie. Wyglądała marnie, tak jak Clancy mówił. Była blada, miała sińce pod oczami, nos czerwony, a oczy opuchnięte i czerwone.
- Ou – zmarszczyła czoło, oblizując nerwowo wargi – zamyśliłam się i dlatego cię nie widziałam, przepraszam – uśmiechnęła się blado i spuściła wzrok.
- Cailin wszystko w porządku? – spytałem, gładząc delikatnie jej skórę na udzie.
- Tak tak, czemu pytasz? – odparła szybko, przeczesując włosy ręką. Ewidentnie się denerwowała lub czymś zamartwiała.
- Nie wyglądasz za dobrze i się dziwnie zachowujesz – mruknąłem, nie spuszczając wzroku z jej twarzy.
- Zacznijcie się przygotowywać, bo chcemy zacząć punkt dziesiąta – do garderoby wszedł John, informując nas. Cailin momentalnie się cała napięła.
Coś mi tu nie grało. Nie czekając na naszą reakcje wyszedł, a dziewczyna po prostu się rozpłakała.
- Hej, Cailin co się dzieję? – od razu wziąłem ją w swoje ramiona, przytulając mocno do siebie.
- To tak boli - szepnęła z bólem w głosie, płacząc coraz bardziej.
- Co on Ci zrobił? – od razu się cały napiąłem. Przysięgam, że jeżeli ten sukinsyn położył na niej łapy lub zrobił cokolwiek innego to nie ręczę za siebie.
- Nie chcemy wam przerywać, ale musimy zacząć was przygotowywać – Bella niepewnie powiedziała, stając z Ellen w drzwiach garderoby.
- Jest okej – blondynka się ode mnie odsunęła, ocierając szybko policzki. Pociągnęła nosem i uśmiechnęła się do dziewczyn.
Wymigała się od wyjaśnień. Albo bała się mi powiedzieć albo nie chciała o tym mówić. Coś się stało i to coś poważnego.
- No to siadajcie – uśmiechnęła się lekko Ellen, stając przy jednej z toaletek. Bella zaraz podeszłą do drugiej.
*
Tym razem zlecenie było dość intymne i kontrowersyjne. Jednym słowem, odważne. Blondynka z załamanej i zapłakanej dziewczyna zmieniła się w kuszącą i emanującą seksem kobietę. Ciemny i mocny makijaż dodawał jej dzikości, natomiast pofalowane swobodnie opadające włosy dodawały jej odrobinę niewinności, którą kobieta również kusiła. Mężczyźni uwielbiają niewinne cnotki. Jednak to brunet tym razem odgrywał rolę niewinnego, który padł ofiarą pożądania do kobiety. Na dodatek do tego wszystkiego, oboje byli całkiem nadzy. Cała koncepcja idealnie pasowała do perfum, które będą reklamować, „Desire”* od Dior.
- Dobra ustawiać się na miejsca! – krzyknął reżyser. Brązowooki i zielonooka stanęli pod ścianą.
Sceneria była zrobiona w stylu jednego z pokoi mieszczących się w najtańszym burdelu. Czarne poobdzierane ściany. Dwie stare lampki na ścianie. Podarte i brudne zasłony oraz stara i zniszczona kanapa. W tym cała ta kontrowersja. Cailin miała być prostą dziwką, a Justin niewinnym facetem pragnącym zrobić coś wybiegające poza jego codzienność.
- Gotowa? – chłopak szepnął do swojej towarzyszki, patrząc na nią łagodnym wzrokiem.
Pomijając tonę makijażu, widział w jej oczach ból, jej cierpienie, które go zabijało. Przytaknęła niepewnie głową.
- Kamera! Światła! Akcja! – krzyknął John i wszystko poszło w ruch.
Dziewczyna przycisnęła swojego towarzysz do ściany. Od pasa w dół ich ciała przylegały do siebie. Natomiast od pasa w górę, wszystko było na widoku. Cailin patrzyła na Justina kuszącym wzrokiem, w którym kryło się również pożądanie.
Miała mieć przewagę nad chłopakiem. Ona miała dominować.
Brunet patrzył się na swoją kusicielkę, wzrokiem przepełnionym pragnieniem, podnieceniem i podekscytowaniem.
Czy ich emocje i uczucia to była tylko gra? Czy może naprawdę oboje odczuwali pragnienie? Ich nagie ciała się stykały. Mieli ze sobą kontakt intymny. To nie było już takie zwykłe pozowanie. Kontakt fizyczny zawsze wzmacnia uczucia. Jak bardzo wzmocni ich uczucia i podejście do tego wszystkiego?
Jasnowłosa przygryzła seksownie wargę i przejechała opuszkiem palca po torsie swojego partnera. Ciemnowłosy nie spuszczał wzroku z kobiety. Był nią oszołomiony. Dla niego to wszystko nie było grą aktorską. On zachowywał się normalnie. Jakby byli tutaj sami i jakby to nie było żadne zlecenie. Czuł prawdziwe pożądanie, prawdziwe uczucia.
Cailin stanęła na palcach i zaczęła muskać linię szczęki chłopaka. Justin przymrużył oczy, a następnie zwinnym ruchem odwrócił blondynkę tyłem do siebie. Jego ręka od razu powędrowała na jej kobiecość, okrywając ją. To już nie było zwykłe zlecenie. Może dla wszystkich dokoła, dla całej ekipy to tak, ale dla tej dwójki definitywnie nie. Blondynka położyła dłoń na karku bruneta i przycisnęła swoje ciało do jego, wyginając się w lekki łuk, ukazując swoje okrągłe piersi i sterczące sutki. Brązowooki zwiedzał drobne ciało dziewczyny swoimi wielkimi dłońmi. Zielonooka zacisnęła delikatnie nogi żeby zakryć swoją partię intymną. Jasnowłosa czując, że powoli zaczyna się poddawać w roli jak i w rzeczywistości swojemu partnerowi postanowiła z powrotem przejąć pałeczkę. Odwróciła się i splotła ich ręce razem, a następnie przycisnęła do obdartej i zimnej ściany. Unieruchomiła ciałem, ciało Justina. Został uwięziony pod jej urokiem. Trąciła swoimi ustami jego, drocząc się z nim. Pocałować? Czy może jednak nie? Puściła jego jedną dłoń i zaczęła sunąć paznokciem od nadgarstka po całej ręce aż do ramienia. Wzięła delikatnie w zęby jego wargę. Chłopak robił, co w jego mocy żeby nie pęknąć i nie rzucić się na swoją kusicielkę. Rozkoszował się jej każdym dotykiem, czynem i spojrzeniem. Ile by dał za to żeby blondynka nie traktowała tego, jako zwykłe zlecenie i wcielanie się w przydzielone im role. Czy brunet miał rację? Czy Cailin traktowała to tak jak uznał? Justin nie mogąc się powstrzymać, zjechał wolną dłonią po boku dziewczyny, a następnie pewnie ścisnął jej jędrny pośladek.
- Cięcie! – krzyknął reżyser i od razu podszedł do kamerzystów. Ellen podała Cailin i Justinowi, szlafroki żeby mogli okryć swoje nagie ciała.
*
Nie chciałam tu być. Widziałam cały czas wzrok Johna, czułam go na sobie. Czułam się źle. Czułam się tak cholernie źle, że w ogóle nie kontaktowałam, co robiłam, a dokładniej, co robiliśmy podczas kręcenia. Cały czas miałam przed oczami wczorajsze zdarzenie. W uszach dudniły mi jego ohydne słowa i jęki. Natomiast na ciele czułam jego ręce i pocałunki. Kręciło mi się w głowie i było mi na dobrze na myśl o tym wszystkim. Chciałam się zwinąć w mały kłębek i płakać do końca swojego marnego życia.
- Justin ja tu nie wytrzymam.. – szepnęłam w stronę Justina, przykładając dłoń do ust żebym powstrzymać płacz.
- Co się dzieje? – położył dłonie na moich ramionach i spojrzał mi prosto w oczy.
- Nie dam rady. – zignorowałam jego pytanie. Wyrwałam się i pobiegłam w stronę garderoby.
- Ej Cailin gdzie ty się wybierasz? Nie skończyliśmy jeszcze kręcić – powiedział zdezorientowany John i złapał mnie za nadgarstek tym samym uniemożliwiając mi iście dalej.
- Źle się czuję, nie dam rady dziś – szepnęłam, czując pierwsze łzy spływające po moich policzkach. Przyciągnął mnie do swojego ciała. Poczułam jak całe śniadanie podchodzi mi do gardła.
- Nie rób scen kochanie – szepnął mi do ucha i położył dłoń na moim pośladku. Kompletnie go nie obchodziło to, że cała ekipa przyglądała się całej sytuacji.
- Puszczaj mnie – wyrwałam się, odsuwając od niego.
- Anderson, co ty odpierdalasz? – Justin podszedł do naszej dwójki – daj dziewczynie święty spokój – dodał i odepchnął Johna do tyłu.
- Znowu zaczynasz zgrywać bohatera? – parsknął śmiechem, krzyżując ręce na piersi.
- Jakbyś nie pamiętał to ostatnio dostałeś tak, że się podnieść nie mogłeś, więc ja tobie radzę nie zaczynać – dawał nacisk na każde słowo. Patrzył na niego z pogardą i obrzydzeniem.
- Mieliśmy umowę cukiereczku – tym razem zwrócił się do mnie i posłał mi sztuczny uśmiech.
- Oszukałeś mnie! – krzyknęłam, czując jak zaraz wybuchnę płaczem jak nie wpadnę w histerię.
- Jesteś taka naiwna – zaśmiał się, kręcą z niedowierzenia głową.
- O czym on mówi? – Justin spojrzał na mnie.
Nie umiałam wyczytać nic z jego twarzy. Żadnej reakcji, emocji. Ignorując go pobiegłam do garderoby, a następnie do łazienki. Wybuchłam głośnym płaczem. Opadłam nad toaletą, a następnie zwymiotowałam całą zawartość mojego żołądka. Łzy mieszały się z moimi wymiocinami. Oszukał mnie. Tak perfidnie mnie oszukał, a ja mu się dałam. Boże jestem taką nawiną i głupią idiotką, a no i na dodatek puszczalską szmatą. Nigdy bym nie pomyślała o tym, że John może się stać taki w stosunku, co do mnie. Jest już dla mnie nikim, kompletnym zerem. Teraz wszystkim wszystko wygada. Justin się ode mnie odwróci, Pattie mnie wywali z agencji, a mama z domu. Wszyscy będą mieli mnie za nic nie wartą szmatę. Będę dla wszystkich zupełnym zerem. Takim jakim John stał się dla mnie. Niesamowite jak wszystko może się spieprzyć w przeciągu 24 godziny. Wczoraj przeżywałam najpiękniejszy wieczór w swoim życiu, najpiękniejszy dzień. Spełniało się jedno z moich marzeń. Byłam szczęśliwa. Wystarczył moment by jedna osoba weszła ze swoimi brudnymi buciorami do mojego życia i zostawiła po sobie ślady. Miałam ochotę zabić Johna. Uznajcie mnie za jakąś psychiczną wariatkę, ale naprawdę miałam ochotę zrobić wszystko żeby ten dupek zapłacił za wszystko, co mi zrobił. Łaknęłam zemsty. Chciałam się postawić i pokazać, że nie jestem żadną marionetką. Chciałam go zmieszać z błotem, zrobić z jego życia piekło, tak jak on to zrobił ze mną i z moim życiem.
- Cailin? – usłyszałam głos Justina i pukanie do drzwi. Kaszlnęłam czując, że już nic nie wydostanie się z wnętrzności mojego ciała. Otarłam usta i spuściłam wodę.
- Tak? – spytałam drżącym głosem. Justin uchylił drzwi, od razu patrząc na mnie.
Zapomniałam zamknąć na klucz? Idiotka. Nic nie powiedział. Po prostu wszedł i usiadł obok mnie, przyciskając do swojej piersi.
- Koniec nagrań na dziś – powiedział bez emocji. Słysząc jego ton od razu się odsunęłam i spojrzałam na niego.
- Proszę Cię nie lituj się nade mną – szepnęłam, zaciskając mocno usta.
- O czym ty mówisz? – spytał zdezorientowany – nie lituję się nad tobą, po prostu się martwię i jestem wkurwiony na tego chuja, który nawymyślał takie rzeczy – przeczesał nerwowo włosy. Czyli on nic nie wiedział? Co oznacz, że John nic nie powiedział.
- Po prostu zabierz mnie do domu – szepnęłam, chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim łóżku i ponownie wybuchnąć płaczem. Justin nic nie odpowiadając, wstał, a następnie pomógł mi. Po całej przepłakanej nocy uwierzcie, że ledwo się trzymałam na nogach.
- Cailin wyglądasz strasznie – szepnął, biorąc w dłonie moją twarz.
- Uwierz, że tak samo się czuję – uśmiechnęłam się blado, pociągając nosem.
- Chodź tu – westchnął i przycisnął mnie do swojego boku, oplatając ramieniem. Wyszliśmy z łazienki i od razu skierowaliśmy się w stronę garderoby.
- Proszę proszę, biedna mała Cailin – usłyszałam za sobą głos, który już zdążyłam znienawidzić. John opierał się bokiem o ścianę, mając skrzyżowane ręce na piersi.
- Anderson jeżeli się od niej nie odczepisz przysięgam, że wylądujesz w kostnicy – warknął Justin, odwracając się zaraz za mną.
- Tak tak – machnął ręką na Justina, kompletnie go ignorując – Cailin skarbie może wtajemniczymy twojego chłoptasia w twój sekret huh? – zapytał. Brzmiało to raczej jak pytanie retoryczne. Bo to było pytanie retoryczne debilko.
- John proszę – szepnęłam, patrząc się na niego błagalnie.
- Nie możesz chyba mieć tajemnic przed swoim chłopakiem – powiedział udając oburzenie, a następnie się zaśmiał.
- Kurwa John daj jej spokój, po pierwsze nie jesteśmy razem, a po drugie jak nie chce mówić to niech nie mówi – wtrącił się Justin widocznie poirytowany całym zajściem.
- Przygotuj popcorn to będzie niezłe show – powiedział cicho w stronę Justin tak jakby nie chciał żebym ja usłyszała. Boże on jest głąbem czy głąbem?
- Dlaczego ty mi to robisz? – spytałam cicho. Mój podbródek drżał, a ja powstrzymywałam się od płaczu. Znowu.
- Potrzebuję rozrywki w życiu – powiedział jak gdyby nigdy nic.
- Co przepraszam bardzo? – zrobiłam wielkie oczy.
Rozrywki? Czy on sobie ze mnie żartuje? Niszczy mi życie równocześnie niszcząc mnie, bo ma za mało rozrywki w życiu? Czy on jest normalny? Ten człowiek jest psychiczny. On powinien być odizolowany od ludzi. Powinien gnić za kratkami lub w szpitalu psychiatrycznym.
- To, co słyszałaś, a po drugie zawsze byłaś moja i tak ma już zostać – spojrzał na mnie ze złością w oczach.
- Czy ktoś i do cholery wytłumaczy, o co w tym wszystkim chodzi? – krzyknął Justin.
- Twoja panienka dała mi dupy, żeby dostać się do tej branży – westchnął, a następnie przewrócił oczami.
To było niesamowite, z jaką łatwością przeszło mu to przez gardło. Powiedział to mniej więcej tak jakby zamawiał jedzenie McDonald’s . Zacisnęłam mocno oczy, słysząc słowa Johna. Odwróciłam głowę w bok, a dłonie odruchowo zacisnęły się w pięści.
- Cailin? – usłyszałam cichy głos chłopaka.
- Nienawidzę cię! – krzyknęłam w stronę Johna i podeszłam do niego dając mu siarczystego policzka – po co ci to było? Po co?
Byłam zła. Cholera nie ja nie była zła, ja byłam wściekła. Wszystkie emocje się we mnie potęgowały. Od smutku po chęć zamordowania tego kawałka gówna. Nie umiem ująć w słowach jak cholernie nienawidziłam tego człowieka, jak nim gardziłam. Nie było słów, które mogłyby opisać moje uczucia do niego.
- Ponieważ gdy wszyscy cię kopnął w dupę jak się dowiedzą o tobie prawdy zostanę ci tylko ja, który taką ciebie akceptuje – rozmasował sobie policzek, a następnie uśmiechnął się cwaniacko.
- Zapomnij – warknęłam i znowu moja dłoń spotkała się z jego policzkiem – powiedz wszystkim całą prawdę, nie obchodzi mnie to – pociągnęłam nosem, unosząc dumnie głowę.
- Idealnie – klasnął w dłonie, zadowolony.
- Ale zapamiętaj sobie to, że nigdy nie będę twoja, nigdy – dałam nacisk na ostatnie słowo i ostatni raz dałam mu w twarz.
Odwróciłam się i spotkałam wzrok Justina. Już chciałam do niego podejść, gdy poczułam jak John przygważdża mnie do ściany. Co on ma z tym ciągłym przyciskaniem mnie do ściany lub drzwi?!
- Będziesz mnie błagać na kolanach, żebyś była moja – syknął mi w twarz.
- Prędzej się zabiję – odpowiedziałam.
Justin odciągnął ode mnie Johna i dał mu porządnie w twarz. Bez zastanowienia rzuciłam się mu w ramiona. Zauważyłam jeszcze, że John się podnosi i bez słowa odchodzi. Nie obchodziło mnie aktualnie to czy się mną brzydzi lub czy czuję do mnie nienawiść. Potrzebowałam być w jego ramionach, bo tylko tu się czułam bezpieczna. Tylko on mi dawał poczucie bezpieczeństwa, bliskości, miłości. Sprawiał, że czułam się potrzebna. Wspierał mnie, pomagał mi. Okazywał uczucia, których potrzebowałam względem mnie, których nikt nigdy nie raczył mi okazywać. Szczególnie mam tu na myśli moją mamę. Może i miałyśmy dobry kontakt, dogadywałyśmy się, ale nigdy nie czułam tej bliskości, miłości. Tego mi właśnie brakowało, tego od zawsze potrzebowałam.
- Przepraszam Cię za wszystko – szepnęłam, gdy odsunęłam się od chłopaka – za moje kłamstwa, za samą siebie i za to, że musiałeś być świadkiem tego wszystkiego – głos mi drżał i co chwilę się jąkałam.
- Hej Cailin spokojnie – wziął w dłonie moją twarz i ścierał kolejno to spływające łzy po policzkach.
- Nie jestem taka jak ci się wydaje Justin, nie jestem żadnym pieprzonym ideałem, przejrzyj w końcu na oczy – położyłam dłonie na jego nadgarstkach i delikatnie zdjęłam jego ręce z mojej twarzy.
- Przestań tak mówić, za dużo od siebie wymagasz – zmarszczył brwi, będąc oburzony moimi słowami i podejściem – mówisz tak jakbyś uważała się za jakiegoś robota, który nie może popełnić żadnego błędu. Cailin ile razy mam ci powtarzać, że jesteś tylko człowiekiem? Możemy popełniać błędy, a raczej musimy. Na błędach się również uczymy. Ty w końcu przejrzyj na oczy i zrozum to, że nie jesteś żadnym człowiekiem na baterie.
- Mam rozumieć, że nie zmieniłeś o mnie zdania po tym, co powiedział John? – spytałam cicho, niepewnie podnosząc na niego wzrok.
- Nie – uśmiechnął się lekko – to był dawno, a poza tym byłaś młoda i głupia – zaśmiał się cicho i musnął opuszkami palców mój policzek.
- Dziękuję Ci za wszystko Justin – szepnęłam, spuszczając głowę w dół – za to, że się tak o mnie troszczysz, że się mną opiekujesz, że mnie wspierasz – pociągnęłam nosem, uśmiechając się delikatnie przez łzy – to naprawdę wiele dla mnie znaczy – dodałam i podniosłam znowu na niego wzrok. Posłał mi szeroki uśmiech i pocałował delikatnie w czoło.
- W sumie to dziwne, że musiałaś się z nim przespać żeby dostać tą robotę, jesteś genialna w tym, co robisz – powiedział zdziwiony i się zaśmiał – bardzo bardzo genialna – dodał rozmarzonym głosem, robią miny jakby właśnie ktoś mu sprawiał dużo przyjemności. Boże fuu. No, ale widać, że sesja mu się podobała.
- O boże przestań! – pisnęłam, zakrywając czerwoną twarz dłońmi.
Niby było dobrze. Justin nie ma mnie za puszczalską szmatę tylko głupią i młodą nastolatkę. Co mnie zdziwiło, ponieważ pamiętam jak ja go od razu oceniłam po jednym małym incydencie, a on wręcz przeciwnie, wszystko zrozumiał i zaakceptował prawdę. Czułam się z tym źle, że ja byłam dla niego taka okropna, a on pozwala mi się wypłakać w jego ramię bez względu na to, o czym się przed chwilą dowiedział. On jest naprawdę wspaniałym człowiekiem, co muszę zacząć dostrzegać częściej i również mu to uświadamiać. Zasługuje na dobro w życiu, na same dobre rzeczy, do których ja niestety się nie nadaję. Natomiast John prawdopodobnie planuję już zemstę dla mnie oraz opracowuje zrujnowanie całego mojego życia i całej mnie. Czy mnie to obchodzi? Nie za bardzo. Po tym, co Justin dziś pokazał i jak się zachował, ufam mu i wiem, że mam w nim wsparcie oraz ochronę. Jeżeli Justin zaakceptował to wszystko to może inni, którzy się dowiedzą też tak postąpią.
- Potrzebuję alkoholu – przetarł swoją twarz dłońmi, a następnie przytulił mnie do swojego boku i ruszył w stronę garderoby.
- Co powiesz na mały wypad do jakiegoś baru dziś wieczorem? Tylko ty i ja huh? – spojrzałam na niego z zachęcającym uśmiechem na twarzy.
- Nie wpuszczą się małolato – wystawił język w moją stronę.
- O to, to się nie martw – mruknęłam.
- Napisz mi tylko gdzie i o której – pocałował mnie w głowę. Zgarnął swoje rzeczy i ubrany wyszedł z pomieszczenia.
Desire - z angielskiego, pożądanie
______________________________
Zaskoczeni wydarzeniami czy raczej się spodziewaliście tego wszystkiego? ;)
Przepraszam, że dopiero dziś, ale dosłownie przed chwilą wróciłam z gór i od razu zabrałam się za dokończenie rozdziału.
Dziękujemy za komentarze i wyświetlenia.
Do następnego!
Rozdzial boski jack zawsze #muchlove !!!
OdpowiedzUsuńJeju co za emocje ;-; Czytając ten rozdział miałam przez cały czas łzy w oczach ...Jednym słowem jest niesamowity .Kocham ten blog :')
OdpowiedzUsuńNa miejscu Justina zabiłabym Johna :/
OdpowiedzUsuńJohn mnie wkurwił, naprawdę. Mam nadzieję, że to z nim coś zrobią, bo w koncu to on miał seks z nieletnią i w ogóle :D
OdpowiedzUsuńŚwietny tak ogolnie, taki emocjonujący rozdział!
Czekam na nn <3
SUPER !!!!
OdpowiedzUsuńCo za zwrot akcji. O mój Boże nie spodziewałam się takiego czegoś, boże bardzo fajnie i długie. A ten John nie sukinsyn ginie
OdpowiedzUsuńPopłakałam się, świetny rozdział, Justin jest tutaj jak anioł ❤ czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńperfperfperf kocham
OdpowiedzUsuńJezu świetny <3 Oby oni w końcu byli razem szczęśliwi <3
OdpowiedzUsuńyyy.. ja nie wiem co mam powiedzieć o tym rozdziale
OdpowiedzUsuńjsdngkhjsdbgn świetny rozdział
OdpowiedzUsuńjejuu ♥ Justin jest taki kochany i wgl aww
OdpowiedzUsuńnajlepiej będzie jak John umrze, ew
jeju genialny rozdział jeofjiofjiojfoijfdoi
OdpowiedzUsuńAwww *.* boski rozdzial normalnie zakochałam sie <3
OdpowiedzUsuńTotalnie się tego nie spodziewałam ale asdfghjkl *,* idealny /@thisswaggril_JB
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze :)
Świetny rozdział!!! Nie moge doczekac sie nastepnego!! Swietnie piszecie:*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) to jest moje ulubione ff kocham to jak piszesz <3 już nie moge doczekać się nastepnego rozdziału
OdpowiedzUsuńMoje ulubione ff */* Cudowny rozdział jak zawsze przecież.Jestem taka ciekawa co będzie w następnym ^.^
OdpowiedzUsuńwow *.*
OdpowiedzUsuńooooo stara:)!!!! ale rozdział:* Kocham Cie za to!
OdpowiedzUsuńŁoo! Ekstra!
OdpowiedzUsuńswietny!
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńAsdffhhklbavhe cudowny :)x
OdpowiedzUsuńgenialny
OdpowiedzUsuńkiedy następny?
OdpowiedzUsuńKocham ten blog!!!!!!<3
OdpowiedzUsuńJednym słowem:zajebisty xDCzekam na next :*
OdpowiedzUsuń