Na wstępie, chciałabym prosić byście czytali notki pod rozdziałami!
______________________________
-Cięcie! Mamy to! – krzyknął zadowolony John, a następnie wszyscy
zaczęli klaskać.
-Hej dzieciaki już po nagraniu możecie
przestać. – Ellen się zaśmiała, odciągając ode mnie Justina.
Przysięgam wam, że gdyby nie Ellen i
ogólnie wszyscy dookoła to bym się rzuciła na Justina i kochałabym się z nim na
każdym zasranym meblu w tym pokoju.
Poczułam jak Justin wstaje a następnie
schodzi z łóżka. Otrząsnęłam się, biorąc głęboki wdech i wydech. Okryłam się
szczelniej narzutką i w milczeniu wyminęłam wszystkich, idąc do garderoby.
Będąc już w garderobie szybkim krokiem udałam się do przebieralni. Zamknęłam
szybko za sobą drzwi i oparłam się o nie, oddychając głośno. Zaczęłam
analizować to, co się działo przez ostatnie dwie godziny.
Naprawdę nie wiem, jakim cudem ja jeszcze
żyję.
Przyłożyłam dłoń do szybko unoszącej się
klatki piersiowej i przymknęłam oczy. Przejechałam opuszkami palców po mojej
wardze i niekontrolowany uśmiech wkradł się na moja twarz.
Ten pocałunek to było coś niezwykłego. Ale
przecież pocałunek to pocałunek. Boże mam mętlik w głowie. Nie wiem, co o tym
myśleć. Przecież my jesteśmy tylko przyjaciółmi. Pomiędzy nami nie może być nic
więcej. Jednak najważniejsze było to, czy dla niego ten pocałunek miał jakieś
znaczenie?
-Cailin? – usłyszałam ciche pukanie i głos
Justina.
-Um zaraz wychodzę. – starałam się
powiedzieć normalnym głosem.
-Wszystko w porządku? – spytał zmartwiony.
-Tak tak tylko się przebieram. – odparłam
szybko.
Usłyszałam jeszcze ciche „okej” i jego kroki,
gdy prawdopodobnie odchodził. Zrzuciłam z siebie „ubranie robocze” i włożyłam
swoje ciuchy. Ogarniając wszystko, wyszłam z przebieralni i wróciłam do
garderoby. Do Justina.
W hotelu posiedzieliśmy jeszcze przez
godzinę, ponieważ John chciał ze mną uzgodnić kilka rzeczy i poinformować o
nadchodzących wydarzeniach. W czwartek ma się odbyć bankiet z okazji premiery
reklamy. Nie zdajecie sobie sprawy, jakiego szoku doznałam, gdy John mi
powiedział, że ta cała reklama jest dla Calvin’a Klein’a. Okazało się, że to
była druga niespodzianka Justina i to bardzo udana.
Droga do domu Justina minęła w kompletnej
ciszy.
Zastanawiałam się czy on też ma taki
mętlik w głowie jak ja. Czułam się teraz nieswojo w jego towarzystwie. Znaczy
nie to, że nieswojo tylko po prostu nie wiedziałam jak mam się zachowywać w
jego otoczeniu. Pozwoliłam na to żeby pocałunek, który nic nie znaczył zmienił
naszą relację. Musimy sobie to jak najszybciej wyjaśnić. Sama nie wiem czy dla
mnie ten pocałunek miał jakieś znaczenie. Ja po prostu nic nie wiem.
Justin wjechał na dobrze mi znany podjazd
i zaparkował samochód. Wysiedliśmy bez słowa i udaliśmy się w kierunku domu.
-Justin! – z domu wybiegła dwójka małych
dzieci rzucając się na prawdopodobnie starszego brata, bo jakoś nie słyszała o
tym żeby Justin był ojcem.
Dzieciaki pisnęły, a uśmiechy na ich
twarzy powiększyły się jeszcze bardziej.
-Hej dzieciaki. – kucnął i przytulił do
siebie ich małe sylwetki.
Wyglądali przesłodko.
-Justin, kto to? – mały chłopczyk spytał
trochę sepleniąc.
-To jest prawdziwa księżniczka. –
uśmiechnął się do nich szeroko, a następnie popatrzył się na mnie wzrokiem,
jakim się jeszcze nigdy na mnie nie patrzył.
O boże to wszystko zmierza w złym
kierunku.
-Hej maluchy. – pomachałam im, uśmiechając
się lekko.
Podbiegły do mnie i wzięły za ręce do
domu.
- Jestem Jazzy. – dziewczynka podała mi
rączkę, którą uścisnęłam.
-A ja Jaxon. – natomiast chłopczyk przybił
ze mną żółwika.
Jakie słodziaki.
-A ja jestem Cailin. – uśmiech nie
schodził mi z twarzy.
-O jesteście już. – w przedpokoju pojawiła
się Pattie – kolacja już na stole, chodźcie. – uśmiechnęła się ciepło.
-Dobry wieczór. – powiedziałam do niej i
do Mari.
-A my się chyba jeszcze nie znamy. – u
boku Pattie pojawił się dość sporych rozmiarów mężczyzna.
Podszedł do mnie i ujął moją dłoń, całując
lekko. Gdyby Justin tak się zachował za pierwszy razem to byłabym jego. Jestem
denną romantyczką.
-Cailin Russo. – uśmiechnęłam się, lekko
zawstydzona.
-Jeremy Bieber. – miał taki sam uśmiech
jak Justin, a raczej Justin miał taki sam jak on.
-O mój boże – przyłożyłam dłoń do ust –
ten Jeremy Bieber?
-Nie wiem, co dokładni masz na myśli. –
zaśmiał się.
-Współzałożyciel kampanii Calvin Klein? –
zrobiłam wielkie oczy nie dowierzając, że stoję przed tak wielką szychą.
- Tak to chyba ja.
Już wiem, po kim Justin jest taki
przystojny.
-Czemu mi nie powiedziałeś, że twój tata
to taka szycha? – spojrzałam oburzona na Justina śmiejąc się.
-Ups. – wzruszył ramionami, uśmiechając
się słodko.
-No, więc dziękuję za komplement. –
jeszcze raz ucałował moją dłonią, a następnie przywitał się z Justinem.
Zrobili jakieś dziwne, nawymyślane
przywitanie. Faceci i te ich pomysły.
-Chodźcie jeść. – uśmiechnął się do nas
lekko.
Wyminął naszą dwójkę i zniknął za rogiem.
-No, więc Cailin opowiedz nam coś o sobie.
– ojciec Justina gestem dłoni pokazał, żebym się nie krępowała.
Na mojej twarzy momentalnie pojawił się
czerwony odcień. Nienawidzę tych momentów gdzie muszę opowiadać o swoim
posranym życiu.
-Tato zawstydzasz ją. – zaśmiał się
Justin, nabijając na widelec kawałek kurczaka.
Oblałam się jeszcze większym
rumieńcem. Mężczyźni z tej rodziny za bardzo mnie onieśmielają.
-Nie no jest okej. – Zaśmiałam się cicho i
wzięłam łyk wody.
-Masz jakieś plany na przyszłość?
Wybierasz się do college?
O boże tylko nie takie pytania.
-Jeżeli mam być szczera to jakoś o tym nie
myślałam na razie. – Odpowiedziałam niepewnie.
-Ale przecież koniec roku już za miesiąc –
zmarszczył brwi, nie spuszczając ze mnie wzroku.
-No tak wiem, ale jestem osobą z trochę
napiętym grafikiem i po prostu nie mam, kiedy o tym myśleć.
Mam nadzieję, że nie zmieni przez to o
mnie zdania. Kogo ja oszukuję, oczywiście, że zmieni.
-Tato, Cailin jest fotomodelką w agencji
mamy i również jest tancerką. – Justin rzucił w stronę ojca, chcąc mi jakoś
ratować tyłek.
-Jako, że mama pracuje w szkole to nie ma
za dużo zarobków, więc ja też muszę zarabiać żebyśmy się jakoś utrzymały i
przez to pewnie nie pójdę do college’u tylko będę kontynuować pracę w agencji –
posłałam mu lekki uśmiech – i prawdopodobnie będę zmuszona również znaleźć
jakąś dorywczą pracę. – Wzruszyłam ramionami, wkładając do buzi widelec pełen
sałatki.
-Mamo ja też chcę być taką śliczną
księżniczką jak Cailin! – dziewczynka krzyknęła smutno do swojej rodzicielki.
-Jesteś jeszcze śliczniejszą. –
uśmiechnęłam się do niej szeroko.
Kątem oka zauważyłam jak Justin się lekko
uśmiecha.
-A będziesz moją księżniczką? – chłopczyk
poruszał zabawnie brwiami starając się chyba mnie poderwać.
Uczy się od brata.
-Ej młody nie podrywaj mi przyjaciółki! –
Justin spojrzał się na braciszka, kiwając groźne palcem.
-No wiesz, co Justin teraz to masz
konkurencję. – zaśmiałam się i przybiłam z chłopczykiem żółwika jak na
powitanie.
Pattie się zaśmiała, przyglądając naszej
wymianie zdań. Odłożyłam widelce na pusty na talerz i dopiłam wodę.
-Smakowało? – przy stole pojawiła się
uśmiechnięta Maria. Widocznie praca tutaj nie była dla niej jakimiś torturami
tylko wręcz przeciwnie. Widać było, że wykonuję swoje obowiązki z
przyjemnością.
-Było pyszne – jęknęłam z rozkoszy – chyba
przyjdę do Pani na jakieś lekcje gotowania – zaśmiałam się.
Wstałam od stołu i wzięłam swój talerz.
-Kochanie nie musisz, poradzę sobie sama.
– posłała mi ciepły uśmiech.
-Um dobrze. – odparłam lekko zmieszana.
Nie byłam przyzwyczajona do tego, że ktoś
mnie obsługuje.
-To my już pójdziemy na górę. -
Justin wstał od stołu i pocałował mamę w głowę.
-Cailin zostaje na noc? – Jeremy spojrzał
na mnie, po czym na swojego syna.
-Tak, a to jakiś problem? – Justin
zmarszczył brwi.
Widocznie był zdezorientowany zachowaniem
ojca.
- Jeremy.. – Pattie przykryła dłoń męża
swoją własną.
-Bawcie się dobrze. – zmusił się na
sztuczny uśmiech i wstał od stołu.
-Chyba mnie nie polubił – rzuciłam w
stronę chłopaka, wchodząc do dobrze znanego mi pokoju.
-Nie przejmuj się nim – podszedł do okna i
otworzył je, wpuszczając trochę świeżego powietrza do środka – jest specyficzną
osobą – odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął ciepło.
-Jakoś przeżyję – zaśmiałam się i usiadłam
na skraju łóżka, rzucając torbę na podłogę.
-Zmęczona? – wyjął paczkę papierosów z
kieszeni spodni i oparł się o framugę okna od zewnętrznej strony.
-Możesz mi powiedzieć jak wyobrażałeś
sobie tą nockę u Ciebie? – zignorowałam jego pytanie i wstałam, podchodząc do
niego. Bez pytania wyjęłam jednego papierosa i włożyłam pomiędzy wargi.
-Więc będziemy malować paznokcie, gadać o
chłopcach i oglądać Roberta Pattinsona w roli cholernie nieseksownego wampira –
spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Nie – zaśmiałam się.
-Masz rację, nie – pokręcił zdecydowanie
głową.
Odpalił papierosa, zaciągnął się i
wypuścił dym prosto przed siebie.
-Spontan? – naśladując chłopaka, odpaliłam
papierosa i mocno się zaciągnęłam.
-Dokładnie tak – mruknął, pochłonięty
totalnie papierosem.
-Skarbu szukasz czy co? – zaśmiałam się,
widząc jak wpatruję się w przedmiot pomiędzy jego palcami.
-To świństwo nas zabija – mruknął, biorąc
kolejnego bucha.
-I tak czy siak umrzemy – wzruszyłam
ramionami, patrząc się w bezchmurne niebo.
-Dobre podejście do życia – zaśmiał się.
Czułam jak mi się przygląda.
Wiedziałam, że prędzej czy później poruszy
temat sesji, a dokładniej pocałunku. Byłam na to gotowa psychicznie. Boże, kogo
ja chcę oszukać. Nie byłam na to gotowa i nie będę przez najbliższą wieczność.
Pomiędzy nami nie może być niczego z bardzo dużym naciskiem na niczego.
Wzięłam kolejnego bucha i wpatrywałam się
w wydychany przez siebie dym.
Czemu w życiu nie może być tak łatwo?
Czemu po prostu nie możemy wydmuchać swoich wszystkich problemów i zmartwień?
Czemu wszechświat komplikuję nam życia? Ma z tego ubaw czy coś? Jesteśmy dla
niego niezłym talk show czy jakąś denną operą mydlaną?
Chłopak zgasił niedopałek i wrzucił go do
popielniczki. Bez słowa odwrócił się na pięcie i wszedł do pokoju. Dopaliłam
szybko swojego, a następnie zgasiłam niedopałek i weszłam za nim do środka.
-Wszystko w porządku? – spytałam,
opierając się o ścianę zaraz przy wyjściu na taras, na którym przed chwilą
staliśmy.
Nic nie odpowiedział. Stał na środku
pokoju tyłem do mnie. Miał spuszczoną głowę, a dłonie zaciskał w pięści.
Podeszłam do niego i niepewnie położyłam dłoń na jego ramieniu.
-Justin? – spytałam cicho.
-Cailin mam jeden wielki mętlik w głowie –
w końcu coś powiedział.
W jego głosie słychać było niepewność.
-Co masz na myśli? – odsunęłam się od
niego i skrzyżowałam ręce na piersi.
-Nie udawaj głupiej Cailin – odwrócił się
i spojrzał na mnie z kpiną wymalowaną na twarzy.
-Nie udaję – przełknęłam ciężko ślinę i
odwróciłam głowę w bok.
Justin proszę Cię ty nie możesz się we
mnie zakochać.
-Kłamiesz – podszedł do mnie, na co ja od
razu zrobiła kilka kroków w tył.
-Justin, o co Ci chodzi? – podniosłam głos
i odwróciłam głowę w jego kierunku.
-Przestań ukrywać swoje uczucia, przestań
się ich wypierać! – również podniósł głos.
-Skąd wiesz, że ja w ogóle coś do ciebie
czuję? Czemu jesteś tego taki pewien? – uniosłam brwi, posyłając mu pytające
spojrzenie.
-Nie znam cię od dziś Cailin – ściszył
głos.
-Justin ty mnie w ogóle nie znasz,
zacznijmy od tego! – wplotłam rękę w swoje włosy, ciągnąc z nie lekko.
-Tak myślisz? – parsknął, podchodząc
bliżej.
-Nie wiesz o mnie nic, dosłownie nic –
dałam nacisk na każde słowo.
-Nic? – uniósł brwi i zrobił kolejny krok
w moją stronę – wiem, że masz dobry kontakt z mamą, że zawsze w soboty spędzasz
z nią cały poranek, że jesteś uzależniona od kawy – mówił z uczuciem w głosie –
że jesteś cholernie uparta i pracowita – zaśmiał się i odgarnął mi kosmyk
włosów za ucho – i pewna siebie – uśmiechnął się cwaniacko – uwielbiasz być
dobrze ubrana, przywiązujesz do tego dużą miarę – położył delikatnie dłoń na
moim boku – jesteś tajemnicza i pyskata i boisz się okazywać swoją prawdziwą
twarz przed innymi – musnął opuszkami palców mój policzek.
Jego słowa były takie szczere i prawdziwe.
Ja już samej siebie nie ogarniam.
-Justin.. – szepnęłam, chcąc się jakoś
uwolnić od jego uroku.
-Uwielbiam twój uśmiech i kocham słuchać
twojego śmiechu – przejechał kciukiem po mojej wardze.
Cailin zatrzymaj to.
-Justin proszę cię przestań – złapałam
jego dłoń i zdjęłam ją ze swojej twarzy – nic o mnie nie wiesz – szepnęłam i
odwróciłam głowę w bok, oblizując i przygryzając nerwowo wargi.
-To się przede mną otwórz – powiedział
łagodnie.
Czułam jego oddech na swoim policzku. Był
tak blisko.
Odwróciłam powoli głowę i stało się coś,
co nie powinno się stać. Poczułam jego miękkie usta na swoich. Położył dłonie
na moich bokach i przycisnął mocno moje ciało do swojego.
Stałam tam jak słup. Byłam sparaliżowana.
To było złe.
-Justin, nie – odepchnęłam go od siebie
delikatnie.
Odwróciłam się i odeszłam. Przetarłam
twarz rękoma, a następnie wplotłam dłonie w włosy.
Wybił mnie kompletnie tym pocałunkiem. Nie
spodziewałam się takiego obrotu akcji.
-Przestań udawać, że pocałunek na sesji
nic dla ciebie nie znaczył! Przestań udawać, przestań się kryć! – był zraniony,
więc zaczął się denerwować.
-To tylko praca Justin.. – szepnęłam,
krzyżując ręce na piersi.
-Kłamiesz – parsknął z niedowierzeniem –
ty cały czas kłamiesz – dodał.
-Pogódź się z tym, że nic do ciebie nie
czuję – zabolało mnie wypowiedzenie tych słów.
-Jesteś zasraną egoistką, myś.. – nie
dałam mu dokończyć.
-Co przepraszam bardzo? – odwróciłam się i
spojrzałam na niego z niedowierzeniem w oczach – Coś ty kurwa powiedział? – krzyknęłam
– To ty wymyślasz sobie jakieś błędne i fałszywe teorie!
-Spójrz mi prosto w oczy i powiedz, że nic
do mnie nie czujesz – powiedział już opanowany.
Wahałam się. Wiedziałam, że mi się to się
nie uda. Nie umiem kłamać ludziom prosto w oczy. Cailin właśnie
się przyznałaś, że coś do niego czujesz.
Życie to jeden wielki pieprzony labirynt.
-Zaprzeczasz sama sobie – powiedział zawiedziony.
-Gdybyś tylko wiedział Justin to byś
zrozumiał.
-To mi powiedz, powiedz mi o wszystkim do
cholery!
-Nie mogę! – krzyknęłam, czując jak zaraz
wybuchnę płaczem.
-Nie, nie możesz tylko po prostu nie
chcesz Cailin – zacisnęłam mocno oczy.
On miał racje. Miał pieprzoną racje.
-Czego się boisz? – spytał łagodnie.
-Odrzucenia Justin, tego się boję –
spojrzałam na niego.
Oczy miałam pełne łez, które coraz
bardziej nalegały na to żeby się wydostać.
-Boisz się, że się od ciebie odsunę, bo dowiem
się jakiegoś świństwa z twojej przeszłości?
Przytaknęłam głową, zagryzając mocno
wargę.
-Cailin sam nie jestem święty – pokazał na
siebie – ile razy mamy ci powtarzać, że jesteśmy tylko ludźmi, którzy non stop
popełniają błędy? – nie mogłam odczytać emocji, jakie kryły się na jego twarzy.
-Sugerujesz, że byś został i było by
wszystko pięknie i wspaniale?
-Tak właśnie to chciałem powiedzieć –
uśmiechnął się lekko.
-Każdy tak mówi Justin! Ludzie to zasrani
bezduszni kłamcy! – krzyknęłam.
W pewnym momencie poczułam ostry ból w
czaszce. Ból był nie do zniesienia. Jakby ktoś wbijał mi milion szpilek w
głowę, albo gorzej jak ktoś by palił moją czaszkę od środka.
Niekontrolowanie krzyknęłam, łapiąc się za
głowę. Opadłam na kolana, czując jak ból nie maleje tylko wzrasta. Zaczęłam
panikować i ciężko dyszeć. Przestraszyłam się.
-Cailin! – krzyknąłem i podbiegłem do
upadającej dziewczyny.
-Justin, co się dzieje? – ledwo
wyszeptała.
Skuliła się i wtuliła mocno w moje
ramiona.
-Tabletki – szepnąłem.
Momentalnie wybuchła płaczem.
-Justin wszystko w porządku? Usłyszeliśmy
jakieś krzyki..Matko boska Cailin, co się dzieje? – mama szybko kucnęła obok
nas, kładąc delikatnie dłoń na ramieniu dziewczyny.
-Mamo proszę Cię zawołaj tatę –
powiedziałem niepewnie, unikając jej wzroku.
Jeżeli ojciec się dowie o Cailin, to
blondynka będzie już u niego totalnie wkopana.
-Nie proszę nie – szepnęła.
Z jej ust znowu wydostał się głośny krzyk.
Zwijała się z bólu.
-Mamo idź szybko – powiedziałem trochę głośniej,
na co rodzicielka od razu wstała i wybiegła zszokowana z pokoju.
-Justin – zaszlochała, wtulając się w moją
klatkę piersiową.
-Chodź tu – wziąłem ja ostrożnie na ręce i
zaniosłem na łóżko. Usiadłem obok niej i złapałem ją za rękę – zaraz wszystko
minie – szepnąłem i odgarnąłem włosy z jej twarzy.
Była cała spocona i rozpalona. Co chwilę
zaciskała mocno moją dłoń, chcąc się jakoś pozbyć bólu. Łzy lały się
strumieniami po jej policzkach.
-Wszystko będzie dobrze – szeptałem cicho,
muskając jej dłoń.
Wygięła się z bólu, wciskając pięty w
materac. To wyglądało okropnie.
-Synu, co się dzieje? – ten jego poważny
ton, nie świadczy niczego dobrego.
Stanął obok łóżka i spojrzał na blondynkę.
Nikt nic nie musiał mówić. On sam dobrze wiedział, co się właśnie działo.
-Kochanie przynieś mokry ręcznik i
szklankę wody – powiedział do swojej żony.
Przesunąłem się, puszczając dłoń blondynki
i tym samym robiąc tacie miejsce. Usiadł obok Cailin i wziął delikatnie w
dłonie jej twarz.
-Pomóż jej błagam – szepnąłem, gryząc
nerwowo opuszek palca.
-Cailin hej musisz zrobić dla mnie kilka
rzeczy okej? – mówił powoli żeby dziewczyna zrozumiała. Ledwo przytaknęła
głową. – Postaraj się wziąć głęboki wdech i wydech – odgarnął jej mokre włosy z
czoła.
Mama wróciła do pokoju z ręcznikiem i
butelką wody. Bez słowa podała tacie ręcznik. Blondynka wzięła na tyle głęboki
wdech na ile było ją stać.
-A teraz wydech – tata powiedział
łagodnie.
Cailin niestety krzyknęła z bólu.
Zacisnąłem mocno oczy, nie mogąc na to patrzeć.
-Spróbuj jeszcze raz – przetarł jej twarz
mokrym ręcznikiem, dając jej trochę ulgi.
-Błagam nie, nie dam rady – wyszeptała, a
raczej wysapała.
Jej oddech był nienaturalnie szybki.
-Cailin spróbuj jeszcze raz i będzie po
wszystkim – powiedział stanowczo.
Przyglądałem się temu wszystkiemu i
dopiero teraz mnie olśniło. On ją prosił o to by się uspokoiła. Czyli w tym
tkwił problem. Ból był większy i dłuższy, ponieważ ludzie panikowali. Ból
pojawia się nagle. Ludzie się go nie spodziewają i po prostu zaczynają
panikować. Ale gdyby tak wytrzymać chwilę bólu w spokoju to, to minie szybciej.
Było w tym trochę logiki.
Cailin zacisnęła mocno oczy i wzięła
głęboki wdech, a następnie głęboki wydech. Jej oddech zaczął się uspokajać tak
samo jak ona sama.
Jestem geniuszem.
Tata przetarł jeszcze jej twarz
ręcznikiem, a następnie wstał.
-Dziękuję – również wstałem i przytuliłem
się do taty.
-Spróbuj ją uśpić, a później przyjdź do
mnie – powiedział bez emocji i wyszedł.
Mama zaraz za nim. Ta cała sytuacja ich
przytłoczyła. Patrząc na Cailin mama pewnie przypomniała sobie tatę z przed
kilku lat. A tata? Sam nie wiem, o czym mógł myśleć. Zgrywał twardego, to było
pewne.
Usiadłem z powrotem przy Cailin i pomogłem
jej się napić.
-Mówiłem, że wszystko będzie w porządku. –
pocałowałem delikatnie jej knykcie.
-Mam już totalnie przesrane u twojego taty
– zaśmiała się cicho.
Podniosła się powoli i usiadła, opierając
o ramę łóżka.
-Jakoś ci odbudujemy reputacje –
oczywiście, że tak się nie stanie. Cailin jest już skreślona u mojego taty – a
teraz chodź do spania – wstałem i podałem jej torbę, żeby mogła wyjąc pidżamę i
jakieś tam potrzebne jej rzeczy.
Siedziałem przy blondynce dopóki nie
pogrążyła się w głębokim śnie. Wyglądała tak niewinnie.
W mojej głowię roiło się od wydarzeń z
przed godziny. Dopiero podczas naszej kłótni, jeżeli mogę to nazwać kłótnią,
dostrzegłem prawdziwą Cailin. Zranioną i przestraszoną Cailin. Skrywała coś,
coś naprawdę wielkiego. Coś, czego się cholernie wstydziła i bała. Wiedziałem,
że jeżeli nie będę naciskać to może w końcu sama się przełamie i mi powie.
Wyszedłem w tym wszystkim na zdesperowanego idiotę, którego omiotła jakaś
dziewczyna. Boże, co ja wygaduje. Nie jakaś tylko Cailin. Bardzo wyjątkowa
dziewczyna. Szaleje na punkcie tej dziewczyny i się tego nie wstydzę. Jeżeli
powiem, że mam złamane serce to będę brzmieć jak baba? Przepraszam, ale faceci
też mają uczucia. Ja chcę po prostu być przez nią kochany i chcę kochać ją.
Powoli wstałem z łóżka, puszczając rękę
blondynki i po cichu wyszedłem z pokoju. Niepewnym krokiem ruszyłem w stronę
gabinetu taty.
Przygryzałem i oblizywałem nerwowo wargi.
Jeżeli nasza rozmowa nie skończy się kłótnią to będzie dobrze. Nie wiedziałem,
czego się spodziewać. Albo zakaże mi się spotykać z blondynką, albo oznajmi, że
chcę nam pomóc i wyśle ją na jakiś odwyk.
Stanąłem przed drzwiami, za którymi czekał
na mnie tata. Wziąłem głęboki wdech i wydech i zapukałem niepewnie.
Po co ja w ogóle pukam? Przecież nie
zastanę go z mamą na biurku podczas największych orgazmów ich życia. Serio
Justin?
Nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka.
Tata siedział przy biurku nad jakimiś papierami.
-Czemu miałem przyjść? – spytałem,
opierając się o ścianę.
Bardzo dobrze wiedziałem, po co miałem przyjść,
ale jakoś nie wiedziałem, co powiedzieć.
-Nie podoba mi się ta dziewczyna – walnął
prosto z mostu, podnosząc na mnie wzrok.
-To chyba masz jakiś problem ze wzrokiem,
bo jest śliczna – zgrywałem durnia.
-Wiesz, że nie o to mi chodzi i nie pyskuj
– mówił poważnym głosem.
Czułem się jak na jakiejś pieprzonej
spowiedzi.
-Wiem, o co ci chodzi głupi nie jestem, a
po drugie za bardzo nie interesuje mnie twoje zdanie na temat ludzi, z jakimi
się spotykam – wzruszyłem ramionami.
-A mnie interesuje to, z kim się spotykasz
– mówił spokojnie – zwłaszcza, gdy obracasz się w towarzystwie ćpunki! – okej
już nie mówił spokojnie.
-Nie waż się tak o niej mówić – warknąłem
i zacisnąłem dłoń w pięść.
-Ta dziewczyna nie ma przyszłości i na dodatek
jest narkomanką! – wstał od biurka, wyrzucając ręce w powietrze.
-Nigdy bym się po tobie tego nie
spodziewał – powiedziałem zawiedziony.
-A czego niby się spodziewałeś? –
skrzyżował ręce na piersi.
-Tego, że będziesz wyrozumiały w stosunku,
co do Cailin, bo sam przez to przechodziłeś! – krzyknąłem, czując jak łzy mi
się cisną do oczu – Tato sam przez to przechodziłeś, my wszyscy przez to
przechodziliśmy – ściszyłem głos, patrząc się na niego smutnym wzrokiem. Przed
oczami od razu pojawił mi się obraz z przed kilku lat.
Wszedłem do domu z wielkim uśmiechem na
twarzy, który natychmiast zniknął, gdy przekroczyłem próg salonu. Przed oczami
ujrzałem sytuację, której nigdy żadne dziecko nie powinno być świadkiem.
- Tato! - krzyknąłem w kierunku wielkiego mężczyzny, który szarpał drobną sylwetkę swojej żony.
- Masz robić to, co Ci każę, bo jesteś moją zasraną żoną - krzyknął i pociągnął kobietę mocno za włosy - więc odpowiedz mi grzecznie na pytanie gdzie są moje tabletki? - jego głos zmienił się w słodki i sztuczny.
Stałem jak sparaliżowany, nie wiedziałem, co robić. Z ojcem było źle już od kilku miesięcy, ale jeszcze ani raz nie dopuścił się do czegoś takiego. A może takie coś już miało miejsce tylko mama to przede mną ukrywała?
- Tato to jest twoja żona, moja mama nie traktuj jej tak! - krzyknąłem czując jak jestem bliski płaczu.
Stan taty wykańczał nas psychicznie. Mnie i mamę i biedną Marię, która nie powinna w ogóle być częścią tego wszystkiego.
- Jeremy jestem w ciąży - mama słabo oznajmiła, dławiąc się łzami.
Później wszystko podziało się tak szybko. Tata wpadł w szał, wykrzykując milion przekleństw, pretensji i obraźliwych słów do mamy. Uderzył ją dwa razy w twarz i opuścił jej słabe ciało na podłogę. Podbiegłem szybko do cierpiącej rodzicielki i upadłem na kolana tuż obok jej poturbowanego ciała.
- Tak strasznie Cię przepraszam synku - wyszeptała w pół przytomna i ścisnęła delikatnie moją dłoń.
Czułem jak się wszystko we mnie gotuję. Cała złość, całe cierpienie, smutek. zacisnąłem mocno szczękę i podniosłem się.
- Nienawidzę Cię! - rzuciłem w kierunku ojca i wymierzyłem w jego stronę pięść. Niestety był szybszy i silniejszy. Złapał moją dłoń i unieruchomił ją, a następnie dał mi w pięści w twarz. Opadłem na podłogę i przed tym jak zawładnęła mną ciemność poczułem jeszcze mocne kopnięcie w brzuch i odgłos łamanych kości.
-Nie życzę sobie żeby ta dziewczyna
przebywała w moim domu – odpowiedział bez emocji, kompletnie ignorując moje
słowa.
Nie mogłem uwierzyć w to, że tata tak ją
postrzega. Jak nic niewartą ćpunkę. Każdy popełnia błędy w życiu. Każdy czasami
upada lub się po prostu gubi w tym wszystkim. Mama się od niego nie odwróciła,
gdy sam był ćpunem, jak on to nazwał. Była przy nim, przechodziła z nim to
wszystko. Wszyscy z nim to przechodziliśmy. Wszyscy cierpieliśmy razem z nim.
Nie zostawiliśmy go do cholery jasnej i ja tak samo nie zostawię blondynki. Nie
chcę pewnego dnia na jakimś zlocie licealistów dowiedzieć się, że słynna Cailin
Russo blondynka o wielkich zielonych oczach zaćpała się na śmierć. Żył bym z
wyrzutami sumienia do końca życia.
-Nie wierzę w Ciebie – pokręciłem głową,
nie dowierzając w to, co się właśnie stało – jesteś dla mnie stracony –
rzuciłem chłodno w jego stronę i wyszedłem z gabinetu, trzaskając drzwiami.
Hipokryta.
______________________________
Przepraszamy,że dopiero dziś dodajemy,ale zrozumcie-wakacje nadal trwają.
No trochę się podziało w tym rozdziale..
Jednak potraficie pisać komentarze.
50 komentarzy - nowy rozdział!
Jak macie pytania to piszcie na asku :)
Jezuuu jestem pierwsza aaaww super rozdział #muchlove
OdpowiedzUsuńbooooze swietny rozdzial *-* @impolishollg
OdpowiedzUsuńCZEKAM NN :* CUDOWNY BLOG
OdpowiedzUsuńŚwietny *,* zakochałam się
OdpowiedzUsuńŚwietny, tyle akcji. Czekam nn
OdpowiedzUsuńWoow *.*
OdpowiedzUsuńwooow biedna dziewczyna...a ojciec Justina serio? sam przez to przechodził i jego rodzina a tak zle ocenił ja po jednym dniu jprdl serio hipokryta zapomniał jak to zle było gdy on ćpał...ah i ta "rozmowa" ich w pokoju no no zaczynaja coś czuć do siebie ciekawie ;D
OdpowiedzUsuńTakiego obrotu sprawy sie nie spodziwalam świetny jest omonom *,*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Catilin i Justin zostaną oficjalnie parą..
OdpowiedzUsuńOpowiadanie- cudo!
OdpowiedzUsuńJezu świetny, kocham to ff <3
OdpowiedzUsuńBoże ja tak kocham to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńŚwietny, naprawdę masz talent i cieszę się, że go rozwijasz, czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńPo prostu cudo ♥ ♥ ♥ Czemu Jeremy się tak zachował ? Mam nadzieję ,że Cai tego nie słyszała a zachowanie Justina bardzo mi się podoba ♥ Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńidealny
OdpowiedzUsuńCZEKAM NA NASTEPNY OMG
OdpowiedzUsuńNaprawdę genialny rozdział, kiedy nn? ;**
OdpowiedzUsuńOch, cudowny rozdział
OdpowiedzUsuńcudo cudo cuudenko
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdzial, moge być informowana? @kelsuhl
OdpowiedzUsuńRozdział cdowny <3 / @monikapxo
OdpowiedzUsuńzakochałam się w tym opowiadaniu. rozdział jest cudowny chociaż smutny. mam nadzieję, że cailin szybko otworzy się przed justinem
OdpowiedzUsuńPo chuj wy każecie to komentować? Co wam to da?
OdpowiedzUsuńBłagam nowy rozdział, ludzie komentujcie, dla nich to jest oznaka czy mają dla kogo pisać, a wy macie to w dupie i potem czekamy nie wiadomo ile
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Mam nadzieję, że następny będzie dłuższy! :)
OdpowiedzUsuńKocham to
OdpowiedzUsuńTego się nie spodziewałam.
OdpowiedzUsuńLUDZIE KOMENTUJCIE ŻEBY JAK NAJSZYBCIEJ BYŁ NOWY !!!
<33 kocham
OdpowiedzUsuńPerf
OdpowiedzUsuńIDEALNY JESUS
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, ale mam ochotę strzelić Jeremy'ego w twarz, no dosłownie.. Jakim chujem i hipokrytą trzeba być? -.- Ale Cailin przyznała się do tego, że coś czuje! :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nn! <3
labrer.blogspot.com // love-quintessence.blogspot.com
O matko o.o Ja chce kolejny rozdział *-*!
OdpowiedzUsuńJeju świetny :3A co do Jeremy'ego..Jak można być tak okropnym i nieczułym człowiekiem...Ehh,tak czy siak mam wielką nadzieję ,że w najbliższych rozdziałach Justin i Cailin zostaną parą *o*
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial ,jak wszystkie;)))
OdpowiedzUsuń♡
OdpowiedzUsuńCzy wy nie możecie napisać chociaż " :) " błagam ludzie no
OdpowiedzUsuńNo faktycznie, trochę w tym rozdziale się dzieje. Szkoda, że Cailin odpycha od siebie Justina, ale mam nadzieję, że to się zmieni :) Za to najgorsze jest to jak Jeremy potraktował ją, sam przez to wszystko przeszedł, rodzina nie odwróciła się od niego a on teraz żąda by on odwrócił się od Cailin, uważam że Jus dobrze zrobił sprzeciwiając się ojcu, podziwiam go za to ;) + udanej końcówki wakacji życzę
OdpowiedzUsuńSuper wow
OdpowiedzUsuńEkstra, czekam:)
OdpowiedzUsuńświetny, mam nadzieję, że Cailin wreszcie dopuści do siebie Justina...
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńchce ICH RAZEM *.*
OdpowiedzUsuńco ile pojawiają się rozdziały? tak mniej więcej
OdpowiedzUsuńJuju już niedługo 50 komentarzy */*Rozdział jak zawsze świetny :*
OdpowiedzUsuńOj dzieje się dzieje :i Cekam na next :*
OdpowiedzUsuńŚwietny c:
OdpowiedzUsuńNo rozdział super, mam nadzieje ze beda razem :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny <3 Czekam na następny. Ja też mam nadzieję, że będą razem.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Cailin nie chce być z Justinem ale musi być chyba ku temu jakiś konkretny powód
OdpowiedzUsuń