Przeturlałem się na łóżku, zmieniając położenie z pleców na brzuch. Wcisnąłem głowę pod poduszkę słysząc już chyba tysięczny raz irytujący dźwięk mojego telefonu.
Ktoś od dobrych kilku
minut, jak nie kilkunastu, starał się do mnie dodzwonić.
Ja, jak to ja, w sobotni
poranek nie miałem ochoty na nic prócz przekręcania się z boku na bok i
wtulania się w moją super wygodną poduszkę. A po drugie byłem strasznie
zmęczony po dwóch dniach czuwania nad Cailin w szpitalu. Musiałem sobie to
wszystko odespać. Porządnie odespać. W sumie wyspałbym się lepiej gdyby
towarzyszyła mi blondynka. Znaczy nie, wtedy to byśmy pewnie nie spali. Nie
powinienem mieć o niej takich myśli. Mam ją na wyciągnięcie ręki. W każdej
chwili przecież mogę wywalić – chodźmy do łóżka, mam na ciebie kurwa ochotę.
Reakcja Cailin mogłaby być dość bolesna lub też śmieszna, albo by mnie równo
zdzieliła lub wybuchła niepohamowanym śmiechem. W sumie co mi szkodzi, mógłbym
raz zaryzykować.
Słysząc znowu dobrze mi już znany irytujący dźwięk, wydałem z
siebie głośny jęk frustracji i rzuciłem poduszką przez pokój. Podniosłem się do
pozycji siedzącej i zgarnąłem dzwoniący przedmiot z szafki nocnej. Odebrałem
nie racząc nawet spojrzeć ktoś jest tak nachalnym człowiekiem.
- Przysięgam, że Cię znajdę i zabiję jeżeli nie przestaniesz
do mnie dzwonić - rzuciłem groźnie,
przeczesując w frustracji włosy palcami.
- Tak, mi ciebie też miło słyszeć – usłyszałem słaby głos
blondynki.
- Cailin?
- Nie, pieprzony dżin z Aladyna z trzema życzeniami.
- Bardzo śmieszne, zostań komikiem. Czego ty ode mnie chcesz
w sobotę o cholernym świcie? – jęknąłem, opadając z powrotem na łóżko.
Zapominając, że moja super wygodna poduszka leży na końcu pokoju, w skutek
czego zaryłem głową o ramę łóżka – Kurwa! – krzyknąłem, łapiąc się od razu za
bolące miejsce.
- To też kobieta – blondynka rzuciła ironicznie.
- Uderzyłem się w głowę i to wszystko przez ciebie ty zła
kobieto!
- Nie moja wina, że jesteś niepełnosprawną sierotą.
- Dobra do rzeczy, czego chcesz? – nie ma to jak zacząć
sobotę w tak beznadziejnym humorze. Mnie się nie ściąga z łóżka i zapamiętajcie
sobie to wszyscy raz na zawsze.
- Miałam zadzwonić jak wstanę nie pamiętasz geniuszu?
- No dobra, jesteś cała i zdrowa super, a teraz daj mi spać
– wtuliłem się w kołdrę, przymykając oczy i nie dając jej dojść do słowa
rozłączyłem się, rzucając telefon na miejsce obok.
Coś dzisiaj wszechświat był przeciwko mnie i robił wszystko
żebym tylko nie spał.
Zaraz jak się wygodnie ułożyłem i wtuliłem w kołdrę do
pokoju wparowały śmiejące się i krzyczące dzieciaki.
Boże daj mi siłę żebym
nikogo dzisiaj nie zabił. W jeden pieprzony dzień chcę sobie odespać cały
tydzień. Jeden dzień! Czy ja wymagam, aż tak dużo? Czy to naprawdę jest takie
trudne żeby dać komuś spokój jak nie daję znaku życia lub nie wyszedł jeszcze z
własnego pokoju? No ludzie do cholery zlitujcie się!
- Justin wstawaj! Mama zrobiła pyszne śniadanie! – piskliwy
głos mojej młodszej siostry ranił moje uszy.
Gdzie moja poduszka gdy jej
potrzebuje najbardziej.
- Mama pozwoliła na słodkie śniadanie! Jest mnóstwo
smakołyków na stole! No szybko wstawaj! Musimy się pobawić w żelki! No już,
Justin! – dzieciaki wskoczyły na łóżko, a zaraz to na mnie.
Zabawa w żelki to
był nasz rytuał, gdy raz na jakiś czas mama pozwalała dzieciakom na specjalne
„słodkie śniadanie”, czyli śniadanie z wieloma smakołykami. Babeczkami,
naleśnikami, ciastkami, żelkami, cukierkami. Zabawa polegała na zgadywaniu jaką
żelkę literkę się je i jak jest jej smak. Rzecz w tym, że ma się zawiązane oczy
i nic się nie widzi. Dzieciaki to wymyśliły jakiś czas temu i od tamtego czasu
są tą grą podekscytowane. Z niecierpliwością wyczekują w końcu tej słodkiej
soboty. Kocham widzieć ich uśmiechnięte buźki i słyszeć ich śmiech więc co mi
szkodzi pobawić się z nimi w jakąś kompletnie bezsensowną grę, a po drugie
kocham żelki!
- Okej, okej tylko błagam przestańcie po mnie skakać i
krzyczeć – jęknąłem, zrzucają je z siebie. Usiadłem na skraju łóżka i
przetarłem zaspaną twarz dłonią, ziewając. Poczułem jak dzieciaki wskakują mi
na plecy, wieszając się na mnie.
- Patataj nasz rumaku! – pisnął Jaxon na co oboje wybuchli
śmiechem.
- Dzieciaki dajcie mi 20 minut i zaraz tam do was schodzę,
okej? – spojrzałem na nich przez ramię.
- No dobraaaa – powiedziały równo, przeciągając z
niezadowolenia ostatnie słowo. Zaśmiałem się cicho na to jak słodkie były, kiedy
się złościły.
- No już zmykać – wstałem powoli uważając żeby mi nie
spadły.
Zeskoczyły ze mnie i wybiegły szybko z pokoju, trzaskając drzwiami.
Odetchnąłem z ulgą. Klepnąłem się dwa razy w policzki żeby się jakoś rozbudzić
i ruszyłem w kierunku łazienki.
Teraz to bym najchętniej nalał sobie wody do
wanny i przeleżał w niej cały poranek. Lecz znając te małe stworzenia to bym
był martwy gdybym nie zjawił się na dole za 20 minut tak jak powiedziałem. To
są diabły w ciele aniołów.
Wszedłem do łazienki i szybko pozbyłem się spodni od
pidżamy, a następnie wpakowałem się do wielkiej kabiny prysznicowej. Odkręciłem
kurek i poczułem średniej temperatury wodę na swoim ciele. Cichy jęk
zadowolenia wydostał się z moich ust.
Definitywnie mógłbym zamieszkać pod
prysznicem.
Oparłem czoło o kafelki na ścianie i przymknąłem oczy, pozwalając
mojemu ciału się rozluźnić i zrelaksować pod strumieniem wody. Przymknąłem oczy
od razu zaczynając myśleć o milionie rzeczy na raz.
Ostatnie trzy dni naprawdę
były ciężkie. Pobyt Cailin w szpitalu nie przebiegł tak łagodnie jak myślałem.
Kolejne dwa dni w które musiała zostać na obserwacji były istnym koszmarem z
przebłyskami paru miłych chwil. Blondynka była w rozsypce, naprawdę ledwo się
trzymała. Ja już sam nie wiedziałem co robić, byłem tak tym wszystkim przybity.
Wyglądała jak cień człowieka i to wszystko stało się tak szybko, bo w przeciągu
jednego dnia. Łzy lały się jej niekontrolowanie. Miała parę ataków paniki lub
wpadała w histerię. Czułem się jak osoba odwiedzająca szpital psychiatryczny.
Wiem, że nie powinienem tak mówić, ale taka była smutna prawda. Chciałabym
wymazać sobie wspomnienia sprzed tych trzech dni. Naprawdę nie chciałem tego
wszystkiego pamiętać. To było dla mnie za dużo. To było dla nas za dużo.
Wiedziałem, że przez najbliższy czas będziemy udawać, że wszystko jest w
porządku, ale tak naprawdę nie będzie. Nie będę naciskał na Cailin. Jak będzie
chciała o tym wszystkim pogadać to sama do mnie przyjdzie. Wiem jak jest jej
trudno, więc nie będę ja jeszcze jej tego bardziej utrudniać. Muszę po prostu
teraz przy niej być i ją wspierać jak najlepiej potrafię. Pokazać jej, że nie
jest sama i, że ma we mnie oparcie. Ja się nigdzie nie wybieram. Chciałabym
żeby w końcu wyszła na prostą i chce jej w tym pomóc. Wiem tylko, że ona nie ma
na tyle godności żeby mnie poprosić o pomoc. Jest uparta i nigdy nie pokaże, że
jest słaba lub, że nie umie sobie z czymś poradzić. Będzie ci wmawiać, że da
rade, że daje rade co tak naprawdę nie jest prawdą.
Przetarłem twarz dłońmi i
sięgnąłem po szampon, nalewając sobie trochę na dłonie. Roztarłem go dokładnie
robiąc przy tym pianę, a następnie wtarłam go sobie we włosy, myjąc je dokładnie
dwa razy. Spłukałem płyn z głowy, czując jak piana wpada mi do oczu, a ja w
skutego tego piszczę jak mała dziewczynka. Zaśmiałem się cicho z własnej
reakcji po czym zadbałem o to żeby mydląca się substancja opuściła moje oczy.
Wziąłem z półki wbudowanej w ścianę, płyn do kąpieli i nalałem trochę na gąbkę.
Umyłem dokładnie każdy zakamarek mojego ciała i szybko się opłukałem.
Zakręciłem wodę i wyszedłem z kabiny do zaparowanej łazienki. Zawiązałem
ręcznik wokół bioder i podszedłem do blatu z umywalkami.
Tak miałem dwie
umywalki. Nie mam pojęcia dlaczego. Może po prostu mamie chodziło tylko o to
żeby było modnie lub ładnie, sam nie wiem. Zresztą nie widzę w tym problemu,
ponieważ mogę mieć słodką poranną toaletę razem z Cailin zaraz po naszym dzikim
seksie pod prysznicem. Zawsze są jakieś plusy i wyjścia z sytuacji.
Zbiegłem po schodach ubrany w czarne dresy, białą koszulkę
na ramiączkach i materiałową czerwoną kamizelkę z kapturem. Czując zapach
słodyczy, uśmiechnąłem się jak dziecko – to jest niemożliwe żebym ja miał 21
lat.
Przecież u mnie w życiu jest więcej sytuacji gdy zachowuje się jak
dziecko, a nie jak na dwudziestojednolatka przystało. Jestem dojrzałym,
napalonym dzieckiem. Tak to chyba dobra definicja mojej osoby. Wszedłem do
kuchni z wielkim uśmiechem na twarzy, dołączając do dobrze bawiącego się
towarzystwa.
- Masz dwie minuty spóźnienia! – Jazmyn pokazała na mnie
groźnie palcem, dając mi reprymendę.
- Przepraszam królewno, ale żeby wyglądać jak twój królewicz
musiałem poświęcić te dwie minuty więcej – wziąłem małą na ręce, składając na
jej zaróżowionym policzku dwa całusy.
- Dzień dobry ślicznotko – podszedłem do mamy, całując ją w
czoło.
- Dzień dobry synku – odpowiedziała z rumieńcami, wywołanymi
moim komplementem, na twarzy.
Posadziłem jazmyn na blacie wyspy i podszedłem do stołu
biorąc kilka rzeczy na talerz. Nałożyłem sobie dwie babeczki marchewkowe, garść
czekoladowych orzeszków, dwa wielkie ciastka z kawałkami czekolady no i
oczywiście kilka naleśników, a do picia wziąłem szklankę z koktajlem malinowym,
a następnie usiadłem na wysokim krześle barowym przy wyspie.
- Gdzie tata i Maria? – spytałem mamę, zabierając się za
jedzenie babeczek.
- Marii dałam wolne, bo ma jakiś zjazd rodzinny, a tata jest
u siebie. Siedzi nad papierami od rana – odpowiedziała mi rodzicielka, pijąc
swoją ulubioną kawę waniliową i przeglądając jakieś kolorowe pisemko.
- Bawimy się w żelki! – podbiegł do mnie Jaxon łapiąc za
nogę, usiłując mnie pociągnąć.
- Dajcie mi zjeść dzieciaki. Idźcie oglądnąć jeden odcinek
Tom’a i Jerry’ego i się pobawimy okej?
- Okej! – krzyknęły jednocześnie i poleciały do salonu.
- Gdyby mnie tak słuchały – mama się zaśmiała biorąc łyka
ciepłego napoju.
Spojrzałem na nią, taką normalną ubraną w stare dżinsy i
jakąś bluzę, chyba jeszcze za czasów swoich studiów.
Była taka zrelaksowana i
spokojna. Przydałby jej się jakiś dłuższy odpoczynek. Mogliby razem z tatą
pojechać gdzieś na weekend lub nawet więcej. Pracują tak strasznie ciężko i
dużo, muszą mieć jakąś chwilę żeby
złapać oddech.
Muszę pogadać na ten temat z Marią i dzieciakami to może im coś
zaplanujemy na najbliższy czas.
- Jak tam się czuję Cailin? – mama spytała z odrobiną troski
i przejęcia w głosie. Podniosła na mnie wzrok, oczekując mojej odpowiedzi bądź
jakiejś reakcji.
Mama wiedziała o całej
sytuacji z przed ostatnich trzech dni jak również i mój ojciec z czego za
bardzo się nie cieszyłem. Wiem jakie ma zdanie o Cailin i wiem też jak bardzo
się ono pogorszyło przez ostatnią sytuację.
- Trzyma się jakoś. Wiem, że jest jej ciężko i wiem też, że
nie przyzna się do tego przede mną czy też przed samą sobą. Ostanie trzy dni to
naprawdę był koszmar. Mamo gdybyś ty tam była.. – przerwałem czując jak głos mi
się załamuję. Na wspomnienie tego wszystko naprawdę zbierało mi się na płacz.
- Hej spokojnie – mama zerwała się z krzesła i podeszła do
mnie, przytulając mnie – wiem, że jest ci ciężko, bo nie wiesz co robić. Musisz
po prostu przy niej być i ją wspierać. Wiem, że dacie radę. To co jest pomiędzy
wami naprawdę może pokonać to wszystko. Pamiętaj, że zawsze możecie do mnie przyjść.
Zawsze wam pomogę. – pocałowała mnie czule w policzek i przytuliła mocno do
siebie.
Byłem tej kobiecie wdzięczny za tak wiele rzeczy.
Moja mama naprawdę
jest najsilniejszą i najwspanialszą osobą. Umie poradzić sobie ze swoim życiem
i na dodatek pozwala żeby czyjś ciężar na nią spadł. Zawsze myśli o innych. Nie
ma osoby, której by odmówiła udzielenia jakiejkolwiek pomocy. Tak jak było z
tatą. Nieważne ile szkody wyrządził jej i jej życiu ona i tak go nie odstąpiła
na krok i pomagała mu dopóki nie wyszedł na prostą. To nie jest człowiek to
jest anioł bez skrzydeł.
- Dziękuję Ci mamo za wszystko – wstałem z krzesła i
przytuliłem jej drobną sylwetkę do swojej z całej siły.
- Tak tak wiem, że jestem cudowną mamą – zaśmiała się,
głaszcząc czule moje plecy.
To było słodkie jak bardzo niska i drobna była.
- Najcudowniejszą! – zaśmialiśmy się razem.
- Bajka się skończyła! – usłyszałem krzyk Jaxona, a
następnie odgłos uderzających stópek o panele.
- Ooo rodzinny niedźwiadek! – pisnęli równo i wtulili się w
nasze nogi.
Czy oni są jakimiś robotami czy aktorami? Zawsze gadają równo i
myślą o tym samym! Z tego co pamiętaj to bliźniakami oni nie są, więc skąd takie
zachowanie? Może to mali kosmici? Nie no ustaliliśmy już, że to diabły w
ciałach aniołów.
Po skończonym śniadaniu - jeżeli tony słodyczy można nazwać
śniadaniem – postanowiłem spędzić czas z dzieciakami, bo ostatnio zaniedbałem
swój obowiązek bycia super starszym bratem.
Nigdy nie byłem typem złego i
wrednego rodzeństwa. Jaxon i Jazmyn byli i są moimi małymi diabełkami, które
kocham nad życie. Pamiętam jak się urodzili. Obiecywałem sobie, że będę
najlepszym starszym bratem. Ja nigdy kogoś takiego nie miałem, więc chciałem
zrobić wszystko żeby dzieciaki nie miały tylko rodziców, ale rodziców i mnie.
Zawsze starałem się ich chronić jak najlepiej potrafiłem. Są dla mnie całym
światem. Pamiętam jak byłem nimi zafascynowany na początku. Jak mówiłem mamie,
że też chce być już rodzicem. Do dziś mi to wypomina i się ze mnie śmieje. W
sumie nic się chyba nie zmieniło. Nie załamałbym się gdybym został teraz tatą.
Zawsze lubiłem stanowisko rodzica. Kocham dzieci, więc nie widzę w tym
wszystkim problemu. Tylko sobie wyobraźcie dziecko moje i Cailin. Przecież to
by była najpiękniejsza i najbardziej perfekcyjna istota w historii tego świata
– moja skromność nie zna granic. Jednak jeżeli mam być szczery to chyba sobie
jeszcze nie wyobrażam blondynki jako matki. Ma dopiero 18 lat, ma jeszcze czas.
No, ale jeżeli okazało by się, że ma dzikie fantazje na temat ciąży to ja jestem
chętny. Cholera jasna przecież Cailin ma jutro urodziny! Jak ja mogłem
zapomnieć. Trzeba jej przygotować imprezę, która przejdzie do historii!
- Dobra dzieciaki koniec na dzisiaj – krzyknąłem do nich
zmachany ciągłym bieganiem za piłką. Te beztroskie dziecięce czasy, kiedy miało
się niewyobrażalnie dużo siły i chęci na wszystko, a nie to co teraz. Ledwo
łapie oddech tak się zmęczyłem, a te nadal bawią się na całego.
- Ale my się chcemy jeszcze bawić! – pisnęła blondynka,
tupiąc nóżką w trawę.
- Ale czy ja ci zabraniam księżniczko? Bawcie się tylko
uważajcie na siebie – pokazałem na nie ostrzegawczo palcem, a następnie
wróciłem do domu.
Zrzuciłem trampki ze stóp i kopnąłem je pod drzwi tarasowe i
rzuciłem się na wielką sofę rozkładając się wygodnie. Sięgnąłem po pilota,
słysząc zamykając się drzwi któregoś z pokoi, a następnie kroki mojego taty.
Z
zamkniętymi oczami rozpoznam kto się porusza po domu, chyba każdy tak ma.
Ignorując jego zbliżającą się obecność, włączyłem telewizor i zacząłem skakać
po kanałach szukając czegoś sensownego do oglądnięcia.
W sumie co w
dzisiejszych czasach jest sensownego do obejrzenia. W telewizji roi się od
durnych reality show lub amatorskich i kretyńskich seriali.
Naciskałem jeden
przycisk i naciskałem, przełączając każdy następny kanał, aż się poddałem i po
prostu wyłączyłem telewizor i zebrałem swój tyłek z sofy. Kierując się w stronę
schodów, spotkałem ojca opierającego się o framugę drzwi do salonu.
- Co tam u twojej znajomej? – spytał z ironią w głosie,
krzyżując ręce na piersi.
Zaczyna się. Tylko czekałem na ten moment.
- Odpuść sobie – rzuciłem w jego stronę, nie mając ani
trochę ochoty na bezsensowną kłótnie z nim w roli głównej.
- Masz się przestać z nią spotykać, słyszysz? – powiedział
stanowczym głosem.
- Bo mnie obchodzi to co mi karzesz – parsknąłem śmiechem,
wkładając dłonie do kieszeni dresów.
- Trochę szacunku do ojca – warknął.
- Bo co? Bo mnie uderzysz? Spoko to nie nowość, mamy też się
możesz o to spytać.
Czułem narastającą złość.
Jakim prawem w ogóle on się tak
zachowuje. Czy mu już do reszty odwaliło? Jak można być aż tak okrutnym i
nieczułym. Cailin jest na takim samym miejscu na jakim on był kilka lat temu.
On powinien być pierwszym, który poleci do blondynki i będzie jej pomagał za
każdym razem. Tylko on dokładnie wie co ona czuje. On jest jej jedynym
skutecznym ratunkiem. On. On. On. A co on zamiast tego wszystkiego robi?
Oczernia ją i miesza z błotem. Wyzywa i robi z niej najgorszą.
Brzydzę się nim.
- Co ty myślisz, że co ty wyrabiasz gówniarzu? – podszedł do
mnie, łapiąc za koszulkę. Przycisnął mnie do ściany, napinając się cały.
- Nie jestem już żadnym gówniarzem i nie pozwolę żebyś
jeszcze kiedykolwiek potraktował swoją rodzinę jak nic niewartego śmiecia –
odwarknąłem, odpychając go od siebie.
- Masz z nią skończyć, rozumiesz? Nie możesz się w to
wpakować! Nie możesz skończyć jak ja! – krzyknął, przyciskając mnie znowu do
ściany, lecz tym razem był delikatniejszy. Tak jakby ktoś go przełączył z trybu
„chcę cię rozerwać na strzępy, zbić na kwaśne jabłko, a później zabić” na
„teraz chcę cię tylko zbić na kwaśne jabłko”. Położył dłonie na moich
policzkach i spojrzał mi głęboko w oczy – nie możesz skończyć tak jak ja,
musisz się opiekować mamą i dzieciakami – wyszeptał dokładnie każde słowo.
Patrzyłem się na niego zdezorientowany. Broda mu się zaczęła trząść, a w oczach
zabłyszczały łzy. Ścisnął mocniej moje policzki, a następnie wtulił się we mnie
cicho szlochając.
Czyli o to w tym wszystkim chodziło.
***
Pustka.
To właśnie zawładnęło moim ciałem, moją duszą.
Kompletna pustka wypełniona bólem.
Nie czułam nic oprócz bólu. Z sekundy na
sekundę cierpiałam bardziej. Wykańczałam się coraz bardziej. Wszystko się
kumulowało, każda myśli, każdy problem, każde złe zdarzenie. Zbierało się w
jedną całość i zabijało mnie bardziej i bardziej.
Chciałam krzyczeć, ale nie
mogłam. Chciałam płakać, więc płakałam. Cierpiałam, a nie chciałam. Powtarzałam
sobie w kółko jak mantrę, że jest dobrze, że będzie dobrze, że to tylko chwilowe.
Mówiłam to i płakałam, siedząc bezczynnie na łóżku kolejną godzinę. Byłam
załamana. Zrobiłabym wszystko żeby cofnąć wydarzenia z przed ostatnich trzech
dni. Płakałam na wspomnienie, każdej minuty z tego co się działo w szpitalu.
Nie robiłam nic prócz wylewania kolejnych łez. Tak naprawdę nie wiedziałam co
mogłam innego robić. Nic. Pustka. Nie jadłam, nie piłam, nie wychodziłam z
pokoju, siedziałam w ciemnościach. Dopóki Emily nie zaszczyciła mnie swoją
obecnością dzisiejszego popołudnia. Nie widziałyśmy się od studniówki, bo
poprosiłam Justina żeby jej napisał by nie odwiedzała mnie w szpitalu. Nie
chciałam żeby mnie widziała w takim stanie w jakim byłam. To nie był przyjemny
widok.
Byłam jej wdzięczna, że chcę mi pomóc, ale miałam ochotę ją wyszarpać za
włosy i wyrzucić z tego mieszkania. Wcisnęła we mnie jakieś jedzenie, napoiła i
wprowadziła znowu jasność do mojego pokoju.
Jak tu mam ją lubić jak działa mi
na nerwach. Jaką przyjaciółką bym była gdybym powiedziała jej w twarz żeby się
ode mnie odczepiła i zostawiła w spokoju, bo jej starania i tak niczego nie
zmienią. Co w sumie było prawdą. To, że przyjdzie i będzie się starać
przywrócić mi normalny tryb życia nie zmieni tego co się dzieje we mnie. Tam
głęboko w środku gdzie się rozgrywa największy horror mojego życia. Jej
działania były zbędne.
- Jak się czujesz? – spytała, siedząc za mną i plotąc mi
warkocza.
- Lepiej, dziękuję – a co innego miałam niby odpowiedzieć.
- Może chcesz gdzieś wyjść lub się przejść? – starała się
być jak najbardziej radosna i przekonywująca żeby chodź odrobinę mi poprawić
humor. Byłam jej naprawdę wdzięczna nawet jeżeli to wszystko było nieskuteczne.
- Nie czuję się jeszcze na siłach, dalej jestem osłabiona i
lekarz kazał mi odpoczywać najwięcej jak się da – mruknęłam w odpowiedzi,
bawiąc się nerwowo swoimi palcami.
- Cailin porozmawiaj ze mną, proszę cię – jej głos
diametralnie się zmienił. Wiedziałam, że w końcu nastąpi ten moment, ale nie
wiedziałam, że to będzie akurat dziś, teraz. Nie byłam chyba jeszcze gotowa.
Cholera, ja definitywnie nie byłam jeszcze gotowa.
- Emily, proszę cię – zacisnęłam mocno dłonie w pięści.
Naprawdę uważałam Emily za bliską mi osobę. Kochałam ją jak
siostrę. Doceniałam wszystko co dla mnie zrobiła. Jaka zawsze dla mnie była.
Jaką dobrą przyjaciółką była i jest. Nie miałam na to wywalone. Po prostu nie
umiałam jej traktować tak dobrze jak ona mnie. Nie wiem czemu. Starałam się
zawsze być tak fajną kumpelą jak ona, ale nie umiałam jej dać tego czego
oczekuje przyjaciółka od drugiej przyjaciółki. Nie umiałam być dla niej
oparciem. Nie umiałam jej powiedzieć mądrej i podbudowującej na duchu gatki. Nie
byłam dobra w pocieszaniu czy byciu ramieniem do wypłakania się. Byłam kiepskim
materiałem na kumpele, a co dopiero przyjaciółkę. Nigdy nie wiedziałam co robie
źle, gdzie popełniam błąd. Później po prostu zrozumiałam, że taka moja natura.
Wywnioskowałam, że jestem typem samotnika myślącego tylko o sobie i
nieumiejącego poradzić sobie kontaktami z innymi ludźmi.
- Cailin ja tak dłużej nie dam rady – poczułam jak materac
się zapada, a następnie unosi gdy Emily wstała i opuściła moje łóżko. Nie
odwracałam się nawet w jej stronę. Nie umiałabym jej spojrzeć w oczy – nie będę
dłużej udawać, że mnie nie rusza brak zainteresowania moją osobą z twojej
strony. Po prostu powiedz mi, że nie chcesz być ze mną przyjaciółką, jeżeli
kiedykolwiek nimi byłyśmy, i daj mi spokój tym samym oszczędzając mi smutku.
- To nie twoja wina – wyszeptałam, spuszczając głowę w dół.
- Zresztą co ja się będę produkować jak ty nawet nie raczysz
na mnie spojrzeć. Nigdy cie nie obchodziło co u mnie. Nigdy mnie nie
pocieszałaś, ani nie wspierałaś, gdzie ja zawsze byłam przy tobie i żyły sobie
wypruwała jak potrzebowałaś pomocy. Dziękuję, że tak mi się odwdzięczasz,
naprawdę ci dziękuję. Jesteś kurwa niemożliwa – usłyszałam jak głos jej się
załamuje, a ja sama zaczynam płakać jak głupia.
Już widzicie do czego
zmierzałam.
Nie umiem kochać, nie umiem. Szatynka wyszła z mojego pokoju
trzaskając drzwiami. Zerwałam się, zbyt gwałtownie ponieważ poczułam zawroty
głowy, z łóżka i jak najszybciej poszłam za nią.
- Emily zaczekaj! – zawołałam ją zachrypniętym głosem.
Weszłam do holu orientując się, że dziewczyny tam nie ma. Spojrzałam w lewo do
salonu, widząc mamę siedzącą przy laptopie, a Emily stojącą zaraz obok niej.
Widzę, że dwie osoby nienawidzące mnie z całego serca postanowiły założyć grupę
o nazwie „nienawidzimy Cailin”.
- O mój boże! – usłyszałam histeryczny głos mojej matki, a
następnie wzrok Emily skierowany na mnie.
Zmierzyła mnie wzrokiem od dołu do
góry, patrząc się na mnie z obrzydzeniem i rozczarowaniem? Pokręciła głową,
następnie szybkim krokiem wyszła z hukiem z mieszkanie, uprzednie zgarniając
jeszcze swoją kurtkę.
Co się właśnie do cholery stało?
Podeszłam niepewnym krokiem
do miejsca gdzie siedziała mama i spojrzałam na ekran laptopa.
To co zobaczyłam
rozbiło moje życie jeszcze na większe kawałeczki, tworząc już niewyobrażająco
wielki burdel.
__________________________________
Jest nowy! Z kilkuminutowym opóźnieniem, przepraszamy!
Dzisiaj trochę krócej, ale zawarłam w rozdziale wszystko to co chciałam, więc jestem zadowolona. Kilka spraw się rozwiązało i dołączyła nowa, jak myślicie co dziewczyny zobaczyły na laptopie? Kochani nie karzcie nam się milion razy tłumaczyć, czemu rozdziały nie są częściej dodawane. Naprawdę staram się pisać jak najczęściej i w każdej możliwej chwili. Pamiętajcie, że też jestem człowiekiem i też chodzę do szkoły oraz mam obowiązki jak i życie prywatne no i problemy. Staram się żeby rozdziały nie pojawiały się dłużej niż po dwóch tygodniach, naprawdę.
Jeśli chcecie być informowani piszcie w komentarzach nazwy swojego tt,a pytania piszcie na asku :)
Do następnego! xx
BOSKI ! CZEKAM NA NEXT ! :)
OdpowiedzUsuńŚwietny!! Nie mogę się doczekać xo bedzie w laptopie omg
OdpowiedzUsuńBoże najlepszy na świecie.. Czekam na nastepny z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że ten cały fotograf dodał jakiś upokarzający film lub jakieś zdjęcia ;/ No albo ojciec Justina ;/
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, czekam na nowy <3
Matko. Nawet nie wiecie jaki to jest zajebisty ff. Najlepszy jaki w zyciu czytałam ! Najlepsze jest to ze w drugim czy trzecim rozdziale nie pieprza sie jak w ff które czytałam. Justin tutaj byl takim idiota na poczatku ale dla niej sie zmienił i go jest w nim najlepsze. Chciałabym poznać kogoś takiego jak Justin. Ten ff jest najlepszy jaki w zyciu czytałam. Przepraszam ze nie komentuje wszystkich rozdziałów ale tak juz mam ze czytam a potem komentuje ostatni dodany. NAJLEPSZY FF NA ŚWIECIE!! Czekam na ciąg dalszy :) - @cutejustinsmile
OdpowiedzUsuńświetny rozdział. Ni mogę doczekać się następnego <3 / @peseleczga
OdpowiedzUsuńwydaje mi się, że ten manager wypuścił filmik jak się z nim przespała... ale rozdział świetny ogólnie <3
OdpowiedzUsuńNie mam pojecia co mogłoby być na tym laptopie ale jestem ciekawa, czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ;* i ogolnie ciekawa historia ;)
OdpowiedzUsuńOMFG dwa zakończenia i obydwa takie, że ASJVAJVFJDVSJCSJ
OdpowiedzUsuńomg omg omg czy coś wyciekło do internetu? czy może jakieś groźby? fdfjkadskfahdsk czekam z niecierpliwością na następny, buziaki @asvpcyrxs
OdpowiedzUsuńCiekawe co tam było. Czekam na nn xxx
OdpowiedzUsuńCiekawe co tam zovaczyła...
OdpowiedzUsuńswietny moge byc informiwana @MCCANSGANG
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Ciekawe co Cailin zobaczyła w laptopie.
OdpowiedzUsuńUwielbiam to jak Justin troszczy się o Cailin. Jest słodki jejku
Z niecierpliwością czekam na następny. :) xx
Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach? Byłabym wdzięczna. :) /@bizzlessmile
czekam z niecierpliwoscia na nastepne rozdzialy, poprzedni to byla miazga i ten tez
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńProsimy o dodanie linku/buttonu naszego spisu na bloga. Z góry dziękujemy :)
OdpowiedzUsuń[http://spisff.blogspot.com/]
BOSKI ! CZEKAM NA NEXT ! @lidiabizzle
OdpowiedzUsuń